Sąd w Krakowie nie przychylił się pozytywnie do wniosku Amerykanów o ekstradycję do USA obywatela Polski i Francji, Romana Polańskiego. Odmówił im.
Reżyser jest ścigany za seks z nieletnią, co wg prawa stanu Kalifornia uznawane jest za gwałt.
Gwałtu nie było w dosłownym tego słowa znaczeniu, a 13-latka, która miała już wcześniej stosunki seksualne ze swoim chłopakiem, znalazła się sam na sam - za przywoleniem matki - z Polańskim, w domu jego przyjaciela Jacka Nicholsona, gdzie doszło do zbliżenia.
Gdy sprawa wyszła, Polański przyznał się do winy i kiedy doszło do ugody w sądzie amerykańskim, chciał poddać się karze, ale z przecieków dowiedział się, iż sędzia prowadzący... zmienił plany - dla budowania własnej kariery, kosztem znanego reżysera - i jednak chciał go /tego polaczka, jak pogardliwie Polańskiego określał/ inaczej - przykładniej - ukarać. Polański ratował się ucieczką z USA, aby osiąść we Francji, gdzie uzyskał swoje drugie obywatelstwo, a nowa ojczyzna chroni go i nie zgadza się na jego ekstradycję do USA.
Cieszy mnie, że i polski sąd nie chciał wydać Amerykanom polskiego obywatela, bowiem sprawa, za którą Amerykanie ścigają Polańskiego - w myśl polskiego prawa - uległa przedawnieniu. To zdarzyło się 40 lat temu.
W Polsce wciąż obowiązuje polskie prawo i nie musimy "lizać" tych czy innych kosztem naszych obywateli. Tym bardziej, gdy ci "oni" nie chcą iść w podobnych przypadkach na rękę polskiemu wymiarowi sprawiedliwości. A zatem, brawo!
Inne tematy w dziale Polityka