No i prezes znów poszedł w zwierzęta.
Pod namową znajomych "córki leśniczego" najpierw zamachnął się na konie w renomowanych /kiedyś/ polskich stadninach, potem wysłał drwali na wyrąb lasów, co i zwierzynie leśnej zaszkodziło, a teraz rusza w krowy, świnki, a może i kury... Owiec raczej nie ruszy, bo trochę boi się górali.
I na co mu ta "władzuchna" skoro przyjemność z niej - w jego wypadku - jest iluzoryczna? Wciąż ma przecież tych samych - nudnych - kolegów, jak i przewidywalne koleżanki.
A gdyby, zwyczajnie - nie tylko wyborczo - ruszył w Polskę, mógłby poznać ciekawszych ludzi, w tym koleżanki, bo przecież pewne atuty wciąż ma, np. prawie wieże, jak i trochę "srebra" itd. No nie, żeby od razu szedł na rympał jak - podobno - poseł Stefan czy jeden z jego marszałków, ale jednak...
No a tak, to np. "siostra" Beata może mu tylko... broszkę podarować. "Szybki" Antoni woli sam skakać na główkę na basenie. Joachim ma tylko peleryny. A taki Mariusz wciąż zasłuchany w śpiewające ławki. Nuda, nuda, nuda.
Prezes powinien w końcu się im zerwać i poużywać życia.
Inne tematy w dziale Polityka