HareM HareM
1853
BLOG

Refleksja poobersdorfowa

HareM HareM Skoki narciarskie Obserwuj temat Obserwuj notkę 23

Nawet parę takowych, nie jedna, mnie naszło.
Ponieważ chwilowo nie mam co robić (pracodawca uznał, że przez cały rok pracowałem tak ciężko, że w okresie międzyświątecznym i tak ze mnie, jak i całej reszty moich współpracowników, żadnego pożytku nie będzie), to się nimi podzielę.
Pierwsza jest mało odkrywcza, ale jednak. Coraz większe znaczenie w skokach mają sprzęt i wiatr. Zawsze oczywiście miały. Teraz mają jednak większe. Szczególnie w związku z tym, że strasznie wyrównał się poziom zawodników. Kiedyś był Nykaenen i długo, długo nic. Potem był Małysz z Ahonenem i też długo nic. Jeszcze później na kilka lat wyskoczyli, na skutek swojej przewagi technologicznej, Austriacy i oszust Ammann (ten w sumie to głównie przygotowywał swoje „numery” na igrzyska). Teraz Nykaenenów jest co najmniej kilku, a Ahonenów to z 10-ciu. Wystarczy niewielki bonus wiatrowy i zamiast 10-go zajmujesz miejsce na podium. Albo odwrotnie, jeśli wiatr trochę mocniej niż reszcie powieje ci w plecy. A czasem z tego powodu jesteś dopiero 20-ty. Tak jak wczoraj Stoch.
Refleksja druga jest taka, że od momentu wygrania przez Stocha konkursu w Engelbergu, Polak startowany jest przez Borka Puszczalskiego Sedlaka (facet odpowiedzialny w FIS za tę czynność, jakby kto nie wiedział) zawsze w warunkach dużo gorszych niż cała reszta szeroko rozumianej światowej czołówki. Dziwnym trafem zawsze on trafia najmniej sprzyjający wiatr. Przypadek? Na pewno tak, bo przecież w uczciwość sprawujących tak odpowiedzialne funkcje pracowników FIS nie sposób wątpić. Ja rozumiem, że Sedlak wierzy w geniusz Polaka i w to że ten i tak wyjdzie z tego obronną ręką i sobie poradzi, ale jak wskazuje rezultat z Oberstdorfu, nie zawsze musi się to udać.
Trzecia refleksja dotyczy naszych czołowych skoczków. Po konkursie w Oberstdorfie (w wypadku Stocha oczywiście już tydzień wcześniej) wydaje się, że szeroko rozpowszechniane pogłoski mówiące o ich  sportowej śmierci, były cokolwiek przedwczesne i najprawdopodobniej nieprawdziwe. Dawid Kubacki nie dość, że stanął na podium, to jeszcze wygrał serię finałową. Nawet z Kosmo-Japończykiem. Piotr Żyła natomiast oddał dwa wyjątkowo równe skoki. Oba na naprawdę wysokim poziomie. Również Kamil Stoch, mimo zajęcia stosunkowo odległej lokaty, spisał się bardzo dobrze. W zajęciu lepszego miejsca przeszkodziła natura i, równie narutalnie, wspomniany Sedlak.
Ostatnia refleksja dotyczy dziwnego postępowania zwycięzcy niedzielnych zawodów Rioju Kobajasziego. Notabene skoczka, którego autentycznie przez ostatni rok podziwiam, lubię i któremu mocno kibicuję. Oprócz Polaków chyba najbardziej. Otóż. Rzeczony Kobajaszi oddał w pierwszej próbie skok atomowy. Skok, po którym miał przewagę prawie 10 pkt, co w skokach oznacza różnicę klasy. I po tym skoku Japończyk siada na belce w rundzie finałowej w… innym stroju. Nie pojmuję. Strój, który daje taką przewagę okazuje się be? Nie wiem czy po serii pierwszej sprawdzanie lidera i skoczków zajmujących wysokie miejsca jest obligatoryjne czy nie. Jeśli nie jest, to ta zmiana stroju wydaje się, w kontekście nieuchronnej kontroli po serii finałowej, wyjątkowo podejrzana. Jeśli jest, to jest ona podejrzana 10 razy bardziej. Zasadne wydaje się pytanie czy ten wyścig zbrojeń jest jeszcze w ogóle kontrolowany czy też, po mającej określony cel pokazówce w Kuusamo, FIS zmienił front i pozwala teraz na wszystko. Niektórym nacjom tylko, oczywiście. BTW. Norwegowie skakali wczoraj w tych samych strojach co w Finlandii. I wszyscy, jak jeden, pozytywnie przeszli kontrolę.
Skoki narciarskie dryfują w złą stronę. I nie przesłonią tego nawet opady śniegu, które pojawiły się wreszcie tej zimy i, być może, pozwolą na rozegranie całego T4S w zimowej scenerii.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport