HareM HareM
120
BLOG

Sezon 2019/20 w liczbach. Stoch i s-ka na tle rywali (10)

HareM HareM Skoki narciarskie Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Sorry za przerwę w cyklu. Miałem powody.
Poprzedni odcinek zakończyłem obiecanką dotyczącą rozdziału dzisiejszego. Miało być o outsiderach. Ale nie będzie bo, jak łaskawy byłem zupełnie zapomnieć, już było. I to prawie na początku, bo poświęciłem im całą drugą odsłonę cyklu. A skoro tak, to zostało mi już tylko opisać dokonania czołowej piątki minionego sezonu. Każdemu z nich poświęcę jeden odcinek. Oczywiście te wszystkie informacje będą, w mniejszym lub większym stopniu, powtórzeniem tego, co już o tych panach napisałem w poprzednich tekstach, ale będzie to jednak zupełnie inne ujęcie. Ujęcie indywidualne. Czyli cała uwaga będzie w danym odcinku skupiona tylko na konkretnym skoczku, bez odniesień do jego rywali, bo takowe miały już przecież miejsce. Za to z odniesieniami do wyników tego danego osobnika w poprzednich sezonach.
Przedstawię dokonania czołowych pięciu skoczków klasyfikacji generalnej w kolejności odwrotnej do zajętych w niej miejsc. Zaczynamy więc od numeru piątego zakończonej w marcu rywalizacji. Czyli od Kamila Stocha. Następnym razem skupimy się na Dawidzie Kubackim, a potem na czołowej trójce. Mam nadzieję, że taka kolejność nie spowoduje, że ostatnich trzech odcinków nikt już nie będzie czytał. W końcu skoki narciarskie to nie tylko Polacy. Za to teraz to już będzie tylko o naszym mistrzu.
Miniony sezon był dla Kamila Stocha nieco dziwny. Praktycznie Polak przez całą zimę, że się tak wyrażę, dochodził. I w końcu, jak już rzeczywiście doszedł, to przerwali sezon. I, najprawdopodobniej, zabrali mu przynajmniej jedno pucharowe zwycięstwo (bo w Vikersund chyba niekoniecznie by wygrał) oraz mistrzostwo świata w lotach. O tym, że organizatorzy Raw Air ukradli mu ileś tam tysięcy EUR nie wspominam, bo gentlemani o pieniądzach przecież nie rozmawiają. Ale przejdźmy do konkretnych liczb.
No więc tak. Piąte miejsce Kamila w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata było najsłabszym od czterech lat. Trzy poprzednie sezony zakończył zawsze stojąc na końcowym pucharowym podium, zajmując najpierw drugie, potem pierwsze i wreszcie trzecie miejsce. 1031 pkt, które zgromadził przez cały sezon, to dopiero jego szósty najlepszy wynik w karierze. Więcej oczek, oprócz wspomnianych trzech pucharowych edycji, zebrał jeszcze w sezonie olimpijskim 2013/14, kiedy po raz pierwszy zdobył Kryształową Kulę, i dwa lata wcześniej kiedy był, nomen omen, piąty. Co ciekawe i dla przypomnienia, w sezonie 2012/13 Stoch, mimo że stanął na końcowym podium, nie osiągnął pułapu tysiąca punktów. Zabrakło mu ich do tej granicy niecałe 50.
Pięć razy stanął Kamil w sezonie 2019/20 na pucharowym pudle. Dało mu to, podobnie jak w generalce, piątą pozycję w stawce. Trzy razy wygrał i dwa razy był trzeci. To też wynik znacznie słabszy niż sezon, dwa czy trzy temu. I, tak jak pozycja zajęta w walce o KK, szósty (mówimy cały czas o ilości podiów w sezonie) w karierze. Ex aequo w dodatku, bo po pięć razy był na pudle również w sezonach 2012/13 i 2014/15.
Trzy zwycięstwa, o których już wspomniałem, dały mu w tegorocznej stawce również miejsce piąte (przy równej liczbie zwycięstw o wyższym miejscu przesądza lokata w klasyfikacji generalnej), ale porównując do innych sezonów Kamila, to była to jego czwarta najlepsza zima. Więcej razy wygrywał tylko dwa, trzy i sześć sezonów wstecz.
W najlepszej konkursowej szóstce był Kamil w minionym sezonie 10-krotnie, co daje mu 6-tą pozycję w peletonie. Oprócz czołowej czwórki przegrał w tym zakresie również z Niemcem Leyhe. Od czasu kiedy Stoch przejął stery po Małyszu, to jego trzeci najgorszy wynik. Gorzej było tylko w latach 2014/15 i 2015/16. Trzeci najgorszy, ale jednocześnie wspaniały. To tak na wszelki wypadek, jakby się kto mnie pytał, co na temat tego rezultatu sądzę.
W czołowej 10-tce znalazł się Polak w sezonie razy 18, co przywróciło mu pozycję nr 5 w stadzie. Przed nim znów tylko najlepsza czwórka sezonu, przy czym Dawid Kubacki tylko dzięki fotokomórce, tzn. przy tym samym wyniku jest wyżej ze względu na końcowe miejsce w klasyfikacji. Więcej razy wśród 10-ciu najlepszych zawodników konkursu lądował Stoch tylko trzykrotnie. Miało to miejsce w sezonach 2013/14, 2016/17 i 2018/19. I teraz mam już argument, żeby napisać co mi się wydaje, że co to wszystko powyżej oznacza. To, co napisałem w pierwszym zdaniu. Że „dochodził”, ale nie mógł dojść. Był przez cały sezon potencjalnie w dużej, może nawet bardzo dużej formie, ale nie było tzw. błysku. Czegoś takiego, co mogliśmy u niego zaobserwować w drugiej połowie sezonu 2017/18. Ten błysk pojawił się wreszcie w Lillehammer, ale co z tego, skoro wraz z nim pojawił się też koronawirus i wszystko Stochowi popsuł.
Wśród najlepszych 15-tu skoczków konkursu znalazł się polski trzykrotny mistrz olimpijski 22-krotnie. Znów był pod tym względem piąty, ale znacznie skrócił dystans do lidera (tylko 3 oczka różnicy). Jeszcze lepiej wygląda Polak jeśli popatrzymy na miejsca w czołowej 20-tce zawodów. Znalazł się tam 25 razy, co daje mu samodzielne trzecie miejsce. Zaledwie 2 oczka za najlepszym w tym zakresie Geigerem.
Pod jednym względem Kamil Stoch był w minionym sezonie bardziej stabilny niż w poprzednich. W każdym starcie awansował do serii finałowej. To dopiero drugi sezon w jego karierze, kiedy się tak dzieje. Poprzednio było tak trzy lata temu, w pierwszym roku rządów Horngachera. Ale nawet wtedy, choć oczywiście miał znacznie wyższą średnią punktową, amplituda zajętych przez Polaka miejsc była większa, bo w jednym z konkursów w Kuusamo zajął 26 miejsce. W tym sezonie najsłabsza lokata Stocha to pozycja nr 24 w Neustadt. O tyle dziwna, że to jedna z jego ulubionych skoczni. Oprócz Kamila tylko dwóch najlepszych skoczków sezonu punktowało we wszystkich konkursach. Nie wszyscy mieli oczywiście na to szansę, bo we wszystkich zawodach nie startowali, ale to akurat nie jest i nie będzie tutaj przedmiotem jakiejkolwiek analizy. Niech się tłumaczą ich trenerzy.
Podsumowując. Kolejny świetny, choć tym razem nie rewelacyjny, sezon polskiego mistrza. Mistrza jednak coraz starszego. Kamil Stoch wszedł niecałe dwa tygodnie temu, 25 maja konkretnie, w wiek Chrystusowy. Przy całym szacunku dla współczesnych metod wydłużania wieku sportowców, w którym mogą odnosić olbrzymie sukcesy, to już jest wiek poważny. Można mydlić wszystkim oczy Kasaim ale, po pierwsze, taki był jeden. Reszta bractwa będąc w wieku Stocha odnosiła albo sporadyczne czy wręcz pojedyncze, często dość przypadkowe, sukcesy, albo tylko odcinała kupony. Po drugie ile ten Kasai tak naprawdę odniósł w wieku lat 33+ tych wielkich sukcesów w postaci pucharowych zwycięstw? Policzyłem. Raptem dwa. Przez 15 lat. Oczywiście. Kamil jest lepszym skoczkiem. Znacznie. Kamil to jest cała filozofia, a nie tylko odbijanie się i lądowanie. To nie tylko baza, ale i nadbudowa. A i Noriaki oprócz dwóch wygranych zaliczył przez te 15 lat jeszcze 4 drugie i aż 16 trzecich miejsc.
Więc jak będzie następnej zimy? Na pewno jest motywacja. Na pewno jest koncentracja. Na pewno są umiejętności. I ogromne doświadczenie. Pytanie czy koronawirus, który na pewno bardziej poplątał plany skoczkom wiekowym niż dwudziestoparoletnim, nie odciśnie się na Kamilu jakimś wyjątkowo negatywnym piętnem. Pytanie jak w tej chwili stoimy sprzętowo względem rywali. Pytanie czy aby nasz sztab szkoleniowy jest równie silny jak te, którymi dysponują, na przykład, Niemcy i Austriacy.
Trochę tych pytań jest. Ale wiarę w Kamila cały czas mam potężną. Podobnie jak w Dawida Kubackiego, o którym w następnym odcinku.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport