HareM HareM
870
BLOG

Ligę Mistrzów wygrali najlepsi

HareM HareM Robert Lewandowski Obserwuj temat Obserwuj notkę 32

Można Bayernu nie lubić. Można go nawet nie lubić wyjątkowo. Z tego co się słyszy, wyjątkowo nie lubią go, na przykład, wszyscy niemieccy kibice spoza Monachium. I to jest podobno dawno dowiedzione i poza dyskusją. Ale nawet jak ktoś Bawarczyków bardzo nie lubi, to musi przyznać, że we właśnie zakończonej edycji Ligi Mistrzów nie mieli sobie równych.

Teza zapisana w tytule jest, jak dla mnie, poza dyskusją. Nie ma argumentów, żeby ją podważyć. Bawarczycy wygrali w tej edycji wszystkie spotkania. Żadnego z nich nie wygrali przez tzw. przypadek. Wszystkie zwycięstwa były bezprzecznie zasłużone. Czy się to komu podoba czy nie. To wczorajsze również, mimo że Neuer jeszcze raz miał parę okazji by pokazać Ter Stegenowi, że miejsca w reprezentacyjnej bramce tak łatwo nie odda. Jeśli odda w ogóle.

Zespół z Bawarii miał w tych rozgrywkach najlepszego bramkarza, najlepszy atak z Lewandowskim na czele, najlepszą pomoc. Miał też chyba, mimo wszystko, najlepszych bocznych obrońców. Nie miał tylko najlepszych stoperów, ale potrafił to (czasami mniej, a czasami bardziej umiejętnie) zneutralizować.

Z polskiego punktu widzenia szkoda jednego. Że wczoraj o godzinie 21.22 Robert Lewandowski strzelił w słupek, a nie w światło bramki. Gdyby strzelił gola, byłoby to dla niego, i dla nas też, przewspaniałe zwieńczenie tego sezonu. Sezonu za który, chyba nikt nie ma wątpliwości, należy mu się tytuł najlepszego piłkarza na świecie. Do tej pory można było dyskutować. Teraz każdy, kto podejmie w tym temacie polemikę wydaje się, jeśli nie śmieszny, to uprzedzony.

W zeszłym tygodniu Polak wykazał, przy udziale kolegów, swoją aktualną wyższość nad Messim. Wczoraj Mbappe i Neymar, jedyni kontrkandydaci do miana piłkarza roku/sezonu, którzy pozostali jeszcze na placu boju, wyglądali przy nim tak blado, że lepiej byłoby dla nich, żeby ich gry z grą naszego rodaka nikomu nie przyszło do głowy porównywać.

Na starcie Final Eight Robert, ponieważ wygrał kwalifikacje, to stał w wyścigu o berło na pole position. To jest zawsze handicap. Oczywiście handicap, który trzeba sobie samemu wywalczyć, ale który często do zwycięstwa nie wystarcza. W rewanżu z Chelsea oraz w trzech meczach w Lizbonie Polak swoją przewagę nie tylko utrzymał, ale znacznie powiększył. Dziś, i to powiedzmy sobie śmiało i wyraźnie, nikt nie ma prawa się z nim równać. To jest w tej chwili nie tylko najlepszy piłkarz Bundesligi. To jest najlepszy piłkarz Ligi Mistrzów i tym samym najlepszy piłkarz w Europie.

Trzy dni temu Polak skończył 32 lata. Możnaby zapytać czemu dopiero teraz stał się najlepszy? Powodów należy szukać na pewno w różnych czynnikach. Tak w nim samym, jak i w Bayernie.

Moim skromnym zdaniem są dwie główne przyczyny tego stanu rzeczy. O pierwszej mówią wszyscy. Mówią głośno. To przejęcie sterów przez Hansi Flicka. Ale jest też przyczyna druga, równie ważna uważam. O niej nie mówi nikt. W Bayernie nie ma już Robbena. To do granic możliwości egoistyczny i zazdrosny o wszystko Holender był, moim zdaniem, głównym hamulcowym rozwoju pozycji Roberta w zespole i, tym samym, rozwoju całego Bayernu. Oczywiście. Heynckes (trudno mu się dziwić, Holendrze i Ribberym zbudował swoje największe sukcesy) tego nie rozumiał, Ancelotti czy Kovacs mieli w Monachium za słabą pozycję by Robbena pożegnać. I trzeba było czekać aż pan piłkarz pójdzie na emeryturę. Śmiem twierdzić, że gdyby poszedł na nią dwa lata wcześniej albo sprzedano by go (za dobre pieniądze, bo to przecież bardzo dobry zawodnik) wszystko jedno gdzie, to w Bayernie dwa lata wcześniej byłoby znacznie świeższe powietrze i może nie trzeba by było czekać aż zespół przejmie Flick. Teraz jednak możemy sobie na ten temat tylko i wyłącznie pogdybać.

Stało się jak się stało. Bayern jest pierwszą ligową siłą Europy, Robert Lewandowski jest pierwszą siłą Bayernu, a Hansi Flick jest na najlepszej drodze do uczynienia z Bayernu potęgi na lata. Wystarczy, ze Rummenigge et consortes nie poskąpią grosza na pierwszosortowego stopera i jakiegoś sensownego następcę Thiago, a Bawaria może być królową europejskiej piłki przez następne dwa, trzy sezony.

Ze względu na Roberta Lewandowskiego i wynikające z tego dla Polaka ewentualne sportowe konsekwencje należy Flickowi tego szczerze życzyć.


HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport