HareM HareM
362
BLOG

Nowy sezon ze wszech miar dziwny. Ciekawo-nieciekawy

HareM HareM Skoki narciarskie Obserwuj temat Obserwuj notkę 11

Za nami trzeci weekend narciarskiego sezonu. Trzy weekendy, pięć konkursów. Pierwsze , w miarę obiektywne, wnioski da się już wysnuć. No to wysnuwajmy.
Jeden. COVID sieje spustoszenie w stawce. Zarówno wśród wielkich, jak i maluczkich. Z tych wielkich na razie dotknęło, a raczej przewróciło, tylko Austriaków, ale za to jak. Ponadto z powodu wirusa, przynajmniej oficjalnie, do Rosji nie pojechała pierwsza kadra Polaków. Zdrowych, na szczęście. Z maluczkich w ogóle nie pojawili się dotąd w zawodach z powodu koronawirusa Kazachowie  i Francuzi. Zupełnie wysypali się Czesi. W Finlandii nie mogli wystąpić Rosjanie. Ani w Polsce, ani w Rosji nie było Finów i Włochów. Do Tagiłu nie przyleciała grupa amerykańsko-kanadyjska. Już w Kuusamo wycięto Bułgara. O Koreańczykach nie piszę, bo ich absencja może być z dowolnego powodu.
Dwa. Zmienili się, przynajmniej w stosunku do zeszłego sezonu, wajhowi. Porównajmy czołowe 10-tki zeszłorocznego (zestawienie końcowe) i obecnego PŚ (tabela po rzeczonych pięciu konkursach). Otóż z najlepszej 10-tki poprzedniej edycji, wśród czołowych 10-ciu zawodników tegorocznego rankingu można znaleźć nazwiska tylko dwóch skoczków. Drugi rok temu Karl Geiger jest aktualnie w pucharowej klasyfikacji szósty, a czwarty na koniec poprzedniej zimy Dawid Kubacki zajmuje miejsce piąte. Obaj byliby akurat jeszcze wyżej, ale nie pojechali do Rosji. Z różnych przyczyn, zresztą. Spore szanse bycia w 10-tce miałby, gdyby skakał w Rosji, Kamil Stoch. Ale nie skakał. Być może, ale nie wiadomo ile, wyżej byliby też jeszcze obrońca KK Stefan Kraft i 10-ty na koniec marca Philipp Aschenwald, ale ich pokonały reguły związane z COVID-em. Przy czym w wypadku Krafta, po tym jak się zaprezentował w Wiśle, nie była by pewna jego obecność w Finlandii tudzież Rosji w sytuacji nawet gdyby COVID-u nie było. Co ma w tej chwili znaczenie akurat drugorzędne. Faktem jest, ze go w ogóle w klasyfikacji PŚ nie ma, bo w Wiśle punktów nie zdobył, a później już mu startować dane nie było.
Trzy. Paskudnie się te zawody, bez kibiców znaczy, ogląda. Wyobrażam sobie, że dość istotnie ten brak publiki musi wpływać na skoczków. Inaczej. Jednym to pewnie służy, drugim zdecydowanie nie, dla trzecich może być bez znaczenia. Ale, generalnie, puste trybuny  mogą być ważnym czynnikiem, który miał wpływ na obserwowaną aktualnie „zmianę warty”.
Cztery. W reprezentacjach, gdzie ze względów taktyczno-strategicznych (np. Polska) albo obiektywnych (np. Austria) zdecydowano się na wystawienie w PŚ zawodników drugiego sortu (zawodnicy ci, dodajmy, w innych okolicznościach przyrody mogliby nie dostąpić zaszczytu skakania w I lidze nigdzie indziej prócz rodzimych skoczni), przyniosło to niespodziewanie wysokie plony. Chodzi o skoczków takich jak Lackner, Zniszczoł czy Wąsek, którzy wyskakali lokaty bardzo wysokie i porównywalne do tych uzyskanych we wcześniejszych zawodach przez liderów swoich reprezentacji, czasem nawet wyższe.
Pięć. Coraz bardziej nierówne warunki skakania w coraz większej liczbie zawodów (w tym sezonie było tak w aż czterech przypadkach na pięć) powodują dwie rzeczy. Po pierwsze coraz więcej zależy od gościa naciskającego guzik startowy. Notabene od kilku lat jest to Czech Borek Sedlak, co do którego bezstronności i obiektywizmu można mieć uzasadnione wątpliwości. Po drugie w takich konkursach coraz częściej punkty zdobywają zawodnicy, których przed zawodami niekoniecznie byśmy o to musieli podejrzewać. Jak ktoś się przyjrzy tegorocznym wynikom, to te nazwiska wśród punktujących z pewnością łatwo wyłapie. Nie wszyscy mieli, oczywiście, fuksa. Ale jeśli punkty zdobywa Amerykanin Larson albo znajdujący się totalnie pod formą Stefan Hula czy Tomasz Pilch, że tylko tę trójkę wymienię, to może to budzić lekkie zdumienie.
Sześć. Nie jestem przekonany, że sędziowie sprzętowi na początku sezonu do końca egzekwują wszystkie wymogi nałożone na zawodników z tego tytułu. Inaczej jeszcze. Nie jestem przekonany, że wszystkie reprezentacje stosują się do obowiązujących w tym zakresie przepisów. Patrząc na to, co się dzieje w powietrzu, mam tutaj swoich faworytów, których posądzam o łamanie tych przepisów bardziej od innych. Nie chodzi jednak o moje wątpliwości, które nikomu nie pomogą ani nie przeszkodzą. Chodzi o to, aby niektóre całe reprezentacje albo pojedynczy skoczkowie reprezentacji innych, też, tak jak reszta, skakali w przepisowym sprzęcie. I o to, że jeżeli w nich nie skaczą, by byli za to, zgodnie z przepisami, dyskwalifikowani. I w tym zakresie, moim zdaniem, ten sezon też jest dziwny. Dlatego, że do tej pory tacy skoczkowie dyskwalifikowani nie są. A w zeszłym roku, na przykład, byli.

Takich to kilka wniosków mi się, na gorąco, po pierwszych trzech pucharowych weekendach nasunęło. W najbliższy piątek rozpoczynają się, przesunięte z marca tego roku, mistrzostwa świata w lotach narciarskich. Oby po nich można było pisać o tegosezonowej rywalizacji w tonacji dużo bardziej optymistycznej. Choćby z zakresie tematycznym, o którym piszę we wnioskach pierwszym i ostatnim. Jak tu będzie lepiej, to i ocena ogólna rozkręcającego się sezonu od razu pójdzie znacznie w górę. Przynajmniej ta w moim wydaniu.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport