HareM HareM
1019
BLOG

Kobajaszi, czyli jak udupić Samuraja

HareM HareM Skoki narciarskie Obserwuj temat Obserwuj notkę 11

Do rzeczonego ”uS-a” (żeby cały czas nie operować wyrażeniem użytym w tytule, proponuję zastąpić go sobie na roboczo wymienionym z imienia skrótowcem, co, jak sądzę, pozwoli przewijającym się przez Salon24 językowym estetom nie postrzegać tej notki jedynie przez pryzmat przedmiotowego wyrażenia, przy czym od razu informuję, że „u” będzie przybierać różne formy; raz odpowiadać czasownikowi dokonanemu, drugi raz niedokonanemu, a trzeci raz, być może, robić za przymiotnik; „S” zawsze będzie tym samym rzeczownikiem, jednak rezerwuję sobie prawo do jego odmiany; użycie właściwego w danym fragmencie tekstu wyrażenia pozostawiam inteligencji czytelnika, w którą nie wątpię) będzie nam potrzebnych kilka składników. Będą to, po pierwsze, sędziowie punktowi i odległościowi. Po drugie, jeśli przy ich pomocy nie da się nic zrobić, a w wypadku przywołanej w tytule persony tak właśnie najczęściej bywa, konieczni będą sędziowie sprzętowi. I tu, nie ukrywam, jest duże pole do popisu, o czym można się było przekonać tydzień temu.
Może się jednak zdarzyć, że nawet składniki tak dużej wagi, czy lepiej kalibru, zwyczajnie nie wystarczą. To znaczy dojdzie do częściowego „uS-a”, ale okaże się, że delikwent nic sobie może z niego nie robić, bo mimo wdrożenia w życie naszego planu, na skutek różnych przeciwności losowych, gość się z tego wywinie. To znaczy mimo dyskwalifikacji nie straci przez nieobecność aż tylu punktów, żeby ich nie móc podczas kolejnego startu w większości odrobić. A co tydzień go przecież dyskwalifikować nie można. Albo co drugi. Mógłby wtedy, przez zwykły przypadek, próbować się bronić i publicznie wskazać innych, których sprzęt znacznie bardziej odbiega od reguł wyznaczonych w różnych regulaminach. A jakby wskazał, to mogłoby się jeszcze okazać, że ma nie tylko swoje racje, ale ma rację generalnie! I co? I niekoniecznie dałoby się takiemu stwierdzeniu łeb ukręcić i pod dywan zamieść. Więc lepiej nie ryzykować i, po chwilowym niepowodzeniu, przejść do drugiego, bardziej zaawansowanego, etapu „uS-a”.
Zespolone siły pod egidą i do walki, na wszelkich możliwych polach zresztą, z nieuprawnionymi i niczym nie usprawiedliwionymi wygranymi kogoś innego spoza wielkiej, pangermańskiej skokowej rodziny, doszły były wspólnie  i słusznie do wniosku, że znacznie skuteczniejszym sposobem zaszkodzenia tytułowemu bohaterowi będzie oparcie się o czynniki znacznie mniej (od danych sprzętowych) weryfikowalne. I tu dochodzimy do kolejnych, jak się okazuje znacznie skuteczniejszych od poprzednich, składników, którymi się przy „uS-ie” posłużono.  Mowa oczywiście o pandemii, COVID-zie  i walczących z jednym i drugim, oczywiście zawsze skutecznie i bezkompromisowo, oficjelach medycznych w służbie FIS. Dlatego, ledwie Kobajaszi otrząsnął się po konkursowej wygranej, już dowiedział się, że jest zarażony.
Różnie słuchy chodzą i nie wiadomo czy powiedziano mu o tym już po zejściu z podium, na którym celebrował sobotnie zwycięstwo czy jeszcze w trakcie, kiedy na nim, prowokując wydarzenia i FIS, bezczelnie sterczał. Na zdrowy rozum wydaje się, że musiało to jednak nastąpić po tym fakcie, choć głowy dać nie można.
Tak czy inaczej, metoda „na COVID” wydaje się, przynajmniej w tej chwili znacznie skuteczniejsza. No bo z tą pierwszą metodą to tak średnio się udało. Geiger niby w formie, ale to co z nim w sobotę zrobił Samuraj, to na osobną opowieść. Zresztą. Nie tylko z nim. Eisenbichler i Kraft niby mocno zapunktowali i poszli w górę, ale do dyspozycji Japończyka to w wuj i jeszcze trochę. Im brakowało, znaczy. Granerud w Rosji ok, ale w Ruce? Rozregulowany niczym dwa lata temu. Może rywalizować z Hulą, a nie z Japońcem. Reszta Norwegów skacze niczym przez okno. Pisząc obrazowo – prawie jak Polacy (poza Lindvikiem, i to w jednym skoku, żeby nie było).
Więc podjęta decyzja była słuszna i koniec. Jedyna możliwa. Niech se tam Żółtek krzyczy, że jest zdrowy i pokazuje różne wyniki testów antygenowych. Jak się będzie za bardzo darł, to relegacja. Najlepiej do Japonii. Na kwarantannę. Najlepiej roczną. Jak się da, to oczywiście dłuższą. Tymczasem, oprócz zawodów w Kuusamo, Kobajaszi opuści także te w Wiśle. Co najmniej. Może się rozreguluje. A jak nie, to od nowa. W końcu, skoro można było dwa razy w jednym roku wskazać na Murańkę, to dwa razy w ciągu miesiąca wskazać na Japońca też się musi dać. Trzeba tylko wybrać właściwy moment. I bedzie dobrze.
Tera trza rozwiązać jeszcze bieżące problemy. A bieżące problemy to przede wszystkim Lanisek, kto wie czy nie Zajc. No i ten „wiecznie młody”, nie chcący skończyć kariery, Stoch. To, że teraz skacze jak poparzony niczego nie zmienia. W każdej chwili typ może wskoczyć na właściwy tor. Tych trzech też więc trzeba metodycznie ukrócić. I, na wszelki wypadek, tego drugiego pajaca z Polski, bo on nigdy nie wiadomo czy się gdzieś w łeb mocno nie stuknie i nie obudzi. Bo jak się nie ukróci, to się rozzuchwalą i gotowi zmajstrować niezły numer. I w lutym, i w marcu.
Nie po to na te wojne z Kobajaszim największe działa wytoczone, żeby potem jakieś Słowiańce człowiekowi sprzed nosa towar skradły! Do roboty, kamaraden!

PS
To oczywiście zupełna, nie mająca ani grama wspólnego z rzeczywistością, abstrakcja. Napisałem to w dawnych czasach, kiedy skoki w Polsce raczkowały, a ja próbowałem do nich zaadoptować science fiction. Albo je do niej. Nie pamiętam. Wsadziłem tekst do szuflady i se leżał.

Jednakże po wczorajszym numerze w Paryżu szufladę otwarłem. W tekście prawie nic nie musiałem zmieniać. Podstawiłem tylko aktualnie będące w obiegu nazwiska, wstydliwe choróbsko zastąpiłem COVID-em i, bez specjalnych przeróbek, wyszło science fiction dla ubogich II. Pomyślałem sobie bowiem, że skoro Złotej Piłki za rok 2021 mogli nie zdobyć ani Lewandowski, ani Jorginho, to dlaczego Złotą, przepraszam, Kryształową Kulę musi koniecznie wywalczyć Kobajaszi albo Lanisek. A dlaczego niby mają mieć lepiej? A skokowych kibiców lepiej uprzedzić. Po co się mają dowiadywać, tak jak piłkarscy, w ostatniej chwili?

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport