HareM HareM
509
BLOG

Raporty z pucharowych skoczni – Garmisch-Partenkirchen (7)

HareM HareM Skoki narciarskie Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

W zasadzie, gdyby nie Kamil Stoch i Dawid Kubacki, to można byłoby być po konkursie w Garmisch umiarkowanie zadowolonym. Tyle, że wymieniona dwójka to były w poprzednich sezonach nasze dwa zdecydowanie najsilniejsze i najpewniejsze atuty (Piotr Żyła, ze względu na swoją labilność, był jednak w hierarchii pół piętra niżej od Dawida). Dzisiaj Stoch drugi raz z rzędu jest najsłabszym Polakiem w konkursie, a Kubacki cały czas sprawia wrażenie, jakby od połowy każdego skoku włączał jakiś niewidzialny hamulec.
Sytuacja robi się coraz mniej ciekawa. Rywale latają jak pociski, coraz większa liczba zawodników wydaje się iść z formą w górę, tymczasem nasze główne atuty zaczynają przegrywać z każdym, kto się nawinie. Jak na przykład wczoraj Kamil z Daiki Ito. Trochę lepiej od reszty skacze Żyła, ale on, zdaje się dlatego, że nikogo, jak za Kruczka, się nie słucha i robi wszystko wbrew sztabowym doradcom. Takie odnoszę pomału wrażenie.
Wszelkie przewagi rywali wynikają, moim zdaniem, z dwóch rzeczy. Pierwsza zasadza się w naszych, widocznych nawet dla laika, błędach w technice. I to jest ewidentnie wewnętrzna wina Polaków. Wszystko jedno jak ją personifikować. Druga przyczyna też, pośrednio, leży w sztabie. Ale nie wiem czy do końca. Przegapiliśmy nowinki techniczne. Albo rywale stosują niedozwolony sprzęt, na co nowy Pan Od Sprzętu przymyka oko. A nasi trenerzy nie potrafią nadrobić dystansu. I przez to wyglądamy jak wyglądamy. Ale jedno pytanie wciąż pozostaje otwarte. Dlaczego na Turnieju najgorzej wygląda akurat Stoch?
Boję się tego konkursu w Insbrucku. Tam są mało sprawiedliwe konkursy, to raz. I jak jesteś dobry, to niekoniecznie musisz zająć wysokie miejsce. Ale jest tam także tak, ze jak jesteś słaby, to zawsze wylądujesz na miejscu, na które zasługujesz. Nic wyżej. Może być więc tak, że zawody w Oberstdorfie niekoniecznie dalej będą figurować jako najgorszy wynik Polaków w sezonie. Obym się mylił, czego sobie zresztą serdecznie życzę. A teraz już tylko i wyłącznie o Ga-Pa.
Nie możemy się cieszyć z rzeczy wielkich, cieszmy się z małych. Piotr Żyła w klasycznym rankingu punkciarzy wszech czasów wyprzedził w sobotę Pavla Ploca i Martina Kocha. Polak byłby awansował w ten sposób do top-35 tej klasyfikacji. Niestety, zrównał się z nim w sobotę punktami Geiger, a że ma zdecydowanie lepszy bilans konkursowych zwycięstw, to on jest w rzeczonym top. Obaj mają tylko punkt straty do Daniela Tande, więc po Insbrucku może się okazać, ze obaj w tym top-35 będą. Tyle że, po pierwsze, Tande wcale nie musi chcieć się dać wyprzedzić, a po drugie Żyła w Insbrucku też potrafi źle skoczyć i, na dodatek, dość labilny ostatnio jest. Więc jednak z tym cieszeniem się, na wszelki wypadek, poczekam. A sobotnie zawody to był 295-ty konkurs w karierze Piotra Żyły. Kolejna rzecz, ale związana z Jakubem Wolnym. Po raz 30-ty ukończył pucharową rywalizację w trzeciej 10-tce. To była jego 105-ta pucharowa próba. Teraz to, co cieszy znacznie mniej, a w zasadzie bardzo smuci. Dla Kamila Stocha noworoczny konkurs to były już 375-te zawody główne w I-ligowej karierze. „Uczcił” je, niestety, najsłabszym wynikiem w całym sezonie. I mniej chodzi tu o wynik, a bardziej o dyspozycję, jaką Polak na tym Turnieju prezentuje.
Parę słów o Norwegach. Marius Lindvik jest po konkursie noworocznym w czołowej setce najlepszych punkciarzy wszech czasów. Chcąc być precyzyjnym to nawet 99-ty jest, bo przy tej samej liczbie wyskakanych pucharowych punktów (2053) ma lepszy bilans zwycięstw niż Werner Haim. Z czołowej setki Norweg wyrzucił Pentti Kokkonena (młodsi czytelnicy niech nie mylą go z synem Axelim). Najbardziej niewdzięczne, czwarte, miejsce w pucharowym konkursie zajął Lindvik po raz czwarty. Po Ga-Pa najwyżej klasyfikowany w Turnieju Norweg ma na koncie 80 pucharowych prób. Tegoroczny norweski pucharowy debiutant zdobył w Ga-Pa swoje pierwsze w karierze punkty turniejowe. To była jego 15-ta pucharowa próba i 5-te pucharowe punktowanie. Wszystkie 5 kończyło się w trzeciej 10-tce. Daniel Tande z kolei, w swoim 160-tym konkursie w karierze, po raz 115-ty ukończył konkurs w czołowej 20-tce. Również po raz 115-ty wśród 20-tu najlepszych skoczków dnia znalazł się Robert Johansson. Setny konkurs w karierze zanotował Halvor Granerud. Nie był to na pewno w jego wydaniu konkurs wybitny, skoro może się pochwalić 30-ma lepszymi rezultatami niż sobotni.
No to teraz trochę o maluczkich. Zacznijmy od Estonczyków. Artti Aigro obchodził w Ga-Pa niemały, za to mało chlubny, jubileusz. Po raz 25-ty nie zdobył punktów w konkursie. Rekord kariery Kevina Maltseva. Zajął w zawodach 37-mą lokatę. Stopień wyżej niż najlepsze dotąd miejsce w jednym z marcowych konkursów w Planicy. Jeśli chodzi o najsłabszego w tej chwili w stawce Koreańczyka Czoja, to od Oberstdorfu nic się nie zmieniło. Śrubuje, znaczy. Niemiec Felix Hoffmann zaliczył sobotę już piąte pucharowe podejście w Ga-Pa. Piąte bez punktów. Jednocześnie był to jego piąty I-ligowy konkurs w karierze. Też piąty bez punktów. Jedyny przemawiający na jego korzyść fakt to to, że w porównaniu z kilkoma kolegami z grupy krajowej, i tak wypadł w miarę nieźle, o dostał się do konkursu. Rumun Cacina zmierzył się w piątek z Pucharem po raz 15-ty. Próba zakończyła się tak, jak zdecydowana większość pozostałych. Również 15-ty raz, z podobnym zresztą skutkiem, próbował przebrnąć przez kwalifikacje sensacyjny zdobywca 2-ch punktów w Oberstdorfie. Rodak Caciny, Feldorean, nie przeszedł kwalifikacji po raz 10-ty. 35-te kwalifikacje zawalił już Alex Insam z Włoch.
To może większy kąsek o Japończykach. Setne pucharowe podejście Jukia Sato uświetnił najlepszym tegorocznym wynikiem. Po raz pierwszy tej zimy Japończyk znalazł się w czołowej szóstce. Szóstą lokatę w konkursie zajął po raz piąty w karierze.  Tylko miejsce 27-me zajmował w PŚ częściej. W Ga-Pa nigdy tak wysoko nie był. Nawet mu się, w zasadzie, nie śniło. Wreszcie wyrównał bilans swoich punktowanych i niepunktowanych konkursów Naoki Nakamura. Po konkursie noworocznym jest 40:40. Przy czym na równe 90 pucharowych podejść składa się jeszcze 10 nieudanych kwalifikacji. Okrągłe, bo piąte, zwycięstwo Kobajasziego Lepszego w sezonie.  W tabeli najlepszych killerów wszech czasów, nie chcąc dwadzieścia kilka razy zajmować drugiego miejsca, wygrał przeskoczył na miejsce 9-te, wyprzedzając za jednym razem Ammanna, Morgensterna i Prevca. Bezpośrednio przed nim, z tylko jedną wygraną przewagi, Andreas Felder. W tabeli najlepszych czynnych pucharowiczów Rioju ma przed sobą już tylko Kamila. I ostatnia rzecz dotycząca nowego lidera generalki Pucharu Świata. Japończyk już 70-ty raz znalazł się wśród 10-ciu najlepszych skoczków konkursu. No to na koniec, żeby skoczkowie z Dalekiego Wschodu nie mieli tak słodko. Kejczi Sato piąty raz w karierze przepadł w kwalifikacjach. Gdybym nie wiedział, że powodem jego ciągłej obecności w PŚ są hiperidiotyczne zasady, jakie obowiązują w ichnim związku narciarskim, to gotów byłbym pomyśleć, że tamtejsi działacze biją jakiś rekord Guinessa w kategorii „cierpliwość”. Ale wiem, więc się nie pluję. Szkoda tylko, że kilku niezłych japońskich skoczków nie ma przez to możliwości pokazać się w I-ligowych zawodach. A wziąwszy pod uwagę, ze Japonia, jak chodzi o organizację domowych konkursów, podąża drugi sezon śladem Norwegii, to obawiam się, że możemy być skazani oglądać wyższego z Satów (chyba źle to odmieniłem) do końca sezonu. A jego w tej chwili w powietrzu oglądać się nie da. Ma chyba najgorszy styl z wszystkich I-ligowych skoczków. Poza Czojem oczywiście, ale ten gra we własnej lidze.
Nie było ani słowa o Niemcach. No to dwa zdania. Wrócił do I-ligowej rywalizacji, już w Oberstdorfie zresztą, Severin Freund. W stylu takim sobie. Widać, że formy sprzed 8-6-ciu lat już nie będzie. Pozostało mu, zdaje się, robić za pucharowego średniaka. Jeśli w ogóle w kolejnym periodzie będzie się łapał na Puchar. W sobotę zaliczył 240-te pucharowe podejście. Przegrał, chyba definitywnie, walkę o zwycięstwo w Turnieju Karl Geiger. Trochę go szkoda, bo drugi konkurs z rzędu nie sprzyjały mu warunki. Przy czym nie jest powiedziane, że Sedlak nie będzie chciał mu tego wynagrodzić w Austrii. Sedlak do wielu rzeczy jest zdolny. A Niemiec już po raz 10-ty w sezonie skończył konkurs w czołowej 10-tce. Precyzyjniej, to w czołowej siódemce nawet. Na siódmym miejscu wylądował po raz siódmy w karierze. To był jego 155-ty konkurs w I-ligowych zawodach.  Zdecydowanie odżył na T4S Stephan Leyhe. Po bardzo dobrym występie w Oberstdorfie, równie dobry konkurs w Ga-Pa. To były już 40-te pucharowe zawody, w których skoczek z Willingen zmieścił się w czołowej 10-tce. Nie napisałem słowa o Eisenbichlerze. I nie napiszę. Wczoraj pisałem. W przyzwoitym, uważam, tonie. Dzisiaj musiałbym się zacząć zastanawiać jak to jest, że ktoś skacze przez miesiąc bardzo dobrze, potem nagle, przez trzy kolejne konkursy jest nie tyle słaby, co żałosny, a potem, nagle, przegrywa, (z zawyżonymi notami, ale jednak) o 0,2 pkt z o klasę lepszym od reszty Kobajaszim. Nowy rok mamy. Nie będę się zastanawiał. Publicznie, w dodatku.
Rosjanie. Niewiele się u nich działo. Ale żeby nie było, ze nie chcę im uwagi poświęcać. Ilia Mańkow w swoim 10-tym konkursie w karierze po raz 10-ty nie zdobył żadnego punktu. Roman Trofimow zaliczył 60-ty konkurs w I-ligowej karierze. Mało udany, żeby tematu dalej nie drążyć.
Na koniec Słoweńcy. 15-tu pucharowych podejść potrzebował Lovro Kos, żeby zaliczyć swoje pierwsze pucharowe podium. Znam oczywiście kilku skoczków, którzy potrzebowali tych prób mniej, ale znakomita większość z tych, którzy na pucharowym pudle stanęli, musiała czekać na to nieporównywalnie dłużej. Różnie to jeszcze może w tej Austrii i w całym sezonie wyglądać, ale wygląda, że wyrosła nam w ciągu paru dni nowa słoweńska gwiazda peletonu. Nie Cene Prevc, nie Lanisek, nie Zajc, a Kos. Będzie jazz jak młody nie da się zrzucić z turniejowego pudła. Niemcy chyba zniosą jajo. A propos średniego Prevca. Wraz z rozpoczęciem T4S jakby nieco zwolnił. Ale w Ga-Pa zaliczył dwie statystyczne okrągłości. 40-ty konkurs i 15-tą obecność w drugiej 10-tce konkursu. Najstarszy z Prevców natomiast spisał się w Nowy Rok znacznie gorzej i w swoim 285-tym pucharowym podejściu po raz 25-ty nie zdobył punktów w konkursie. To 13-ty sezon w I-ligowej karierze Pero. W każdym z nich zdobył przynajmniej 100 pucharowych punktów. W tym do równej setki dobił w Oberstdorfie. Żeby ten sezon nie był jego najsłabszym wystarczy mu zdobyć siedem punktów.
Od jutra austriacka część Turnieju. Obyśmy wspominali ją zupełnie inaczej niż niemiecką.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport