HareM HareM
1648
BLOG

Paryskie ćwierćfinały (żeńskie) zgodnie z moim planem. Prawie

HareM HareM Tenis Obserwuj temat Obserwuj notkę 45

O męskich nie piszę, bo raz, że za nami w tym momencie (jest 16.45, środa) jest ich dopiero połowa, a dwa, że pierwsze dwa z nich wytypowałem dokładnie odwrotnie niż było. Tak, że nawet jak pozostałe trafię, to i tak wyjdzie średnio na jeża i nie będzie się za bardzo czym chwalić. Stąd tak rączo, niczym motyl prawie, przechodzę na powabniejszy kwiatek.
Tu już jest się czym pochwalić. W 3/4, bo zwycięstwa Włoszki Trevisan nawet dziś, już po meczu, bym nie wytypował i do tej pory nie bardzo to zjawisko rozumiem. Mimo, że żona mi mówi (oglądała ten mecz), że była od Fernandez generalnie lepsza. Ja widziałem tylko dwa ostatnie gemy (w których, sumarycznie, na pewno lepsza była Kanadyjka, choć ten drugi gem przegrała), widziałem wcześniej cały mecz Włoszki z Białorusinką i, na podstawie tego właśnie, co widziałem, jestem z tego wszystkiego głupszy niż byłem tydzień temu, kiedy dowiedziałem się o porażce Linette.
Oczywiście w półfinale życzę Włoszce zwycięstwa. Z czystego egoizmu, bo jeśli spotka się w finale z Igą, to możemy oglądnąć rower. Z Coco Gauff roweru na pewno nie będzie. Gra w tym turnieju dużo lepiej niż w Miami czy w zeszłorocznym Rzymie, a nawet tam się Idze o żadnym rowerze, w obu tych meczach zresztą, nawet nie śniło. We wczorajszym ćwierćfinale ze Stephens Coco pokazała że, podobnie jak w całym turnieju, jest kto wie czy w nie najlepszej dyspozycji w życiu. Tak czy siak, lekceważyć jej w żadnym razie nie wolno.
Żeby jednak zagrać w finale, wszystko jedno czy z Coco czy z Włoszką, trzeba wcześniej pokonać Kasatkinę. Rosjanka dokonała tego dziś ze swoją krajanką Kudiermietową, ale po bardzo zażartym meczu, po którym wyglądała na mocno wyczerpaną. Mimo, że były tylko dwa sety. Myślałem, że pójdzie jej łatwiej. Znów zdążyłem tylko na ostatnie trzy gemy. Oglądałem to wystarczająco długo, by zauważyć, że Kasatkina kończyła na oparach. Trzeba by było sprawdzić jak skończyli niektórzy jej kibice, a szczególnie najbliżsi, po takim tie breaku, jaki im zafundowała na koniec spotkania. Żeby się nie okazało, że jest ich już mniej na tym łez padole.
W każdym razie przed półfinałem z Rosjanką jestem większym optymistą niż byłem jeszcze dziś rano. Iga zagrała z Amerykanką może nie świetny, ale na pewno bardzo solidny, i lepszy niż z Chinką, mecz. Wygrała pewnie, choć Pegula grała naprawdę nieźle, żeby nie napisać dobrze. Ja się cieszę podwójnie, bo każdy kto czytał mój poprzedni post wie, czym groziła mi ewentualna porażka Polki w dzisiejszym spotkaniu.
Tak. Można spokojnie i z czystym sumieniem przystąpić do oglądania meczu naszych kandydatów na mistrzów świata z Walią. Do zobaczenia przed finałem.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport