HareM HareM
474
BLOG

Co musi się stać, żeby Świątek przestała przewodzić rankingom

HareM HareM Tenis Obserwuj temat Obserwuj notkę 24

Myślę oczywiście o stanie obu rankingowych zestawień (Główny i Race) na koniec sezonu, czyli po finałowym turnieju kończącym cały sezon. Czyli, generalnie, zestawienia jednego, bo na koniec roku/sezonu, a tej sytuacji ten tekst dotyczy, oba te rankingi wyglądają jednakowo. To znaczy tak by, na zdrowy rozum, trzeba przyjmować i chyba tak jest, Jeśli nie ma jakisik niuansów których, przyznaję, nie znam, bo jakoś dopóki Iga nie była na czele, to mnie to niespecjalnie interesowało. W tym roku będę śledził i nadrobię.
Jedna ważna rzecz. Od połowy czerwca, mniej więcej, WTA ma przestać liczyć punkty tzw. pandemiczne, co będzie czynić te rankingi znacznie bardziej przejrzystymi. Nie będzie już punktów za nie wiadomo co. To znaczy wiadomo. Stworzonych głównie po to, by Federer i Williams dalej te punkty, przynajmniej jeszcze do niedawna, mieli i w tych rankingach byli, odpowiednio wysoko, obecni. No bo z jakiego innego powodu? Na dowód to, że akurat teraz, kiedy obojgu nawet te pandemiczne punkty już w niczym nie pomagają, to teraz dopiero się z nich rezygnuje. Ponad pół roku po tym, jak cała tenisowa maszynka pracuje znów na pełnych obrotach.
W każdym razie, jeśli Chińczycy nie wypuszczą w międzyczasie w eter kolejnego wirusa, może dojść do tego że, pierwszy raz od trzech lat, wreszcie na koniec sezonu będzie się liczył tylko urobek z ostatnich 12-tu miesięcy. Dokładnie pisząc z ostatnich 52-ch tygodni. Oczywiście to wszystko, zgodnie z przyjętymi regułami, podlane sosem z tylko 16-tu najmocniej punktowanych turniejów, w tym dla najlepszych obowiązkowo ze Szlemów i Mandatorów, et cetera, et cetera.
Zanim zaczniemy liczyć, poznajmy wszyscy zasady, bo zakładam, że nie każdy porusza się w nich tak swobodnie jak Timmermans w przepisach dotyczących holenderskiego Trybunału Konstytucyjnego (ha, ha, ha i jeszcze ha, ha).
Do obliczeń brane są punkty zdobyte przez poszczególne zawodniczki w Wielkim Szlemie (4 turnieje), turniejach Mandatory (5), turniejach Premier 5 (5), turniejach Premier (12),  turniejach International Series (32) i turniejach WTA125K. Sezon kończy się turniejem finałowym, tzw. WTA FINALS, uznawanym za nieoficjalne MŚ, w którym uczestniczy najlepsza ósemka. Chyba, że któraś z tej ósemki zachoruje albo złapie kontuzję. Wszystko jedno czy przed turniejem, czy już w trakcie (wtedy wskakuje za nią, w fazie grupowej, jedna z dwóch rezerwowych, które też zaprasza się na finał). Zawodniczki z drugiej 10-tki klasyfikacji generalnej grają na koniec sezonu w turnieju zwanym WTA Elite Trophy.
W zależności od rangi turnieju, wyniki w nim osiągnięte są odpowiednio punktowane. I tak za wygraną w Szlemie dostaje się 2000 pkt, za zwycięstwo z Mandatory – 1000, za Premier 5 – 900, za WTA 500 – 470, za WTA 250 - 280, a za WTA 125 – 160 oczek. Pozostałą punktację można sobie doczytać, jak się wejdzie na główną stronę WTA. Dla tych, którym się tego zrobić nie będzie chciało, podam punktację za turniej Wielkiego Szlema, bo to temat najciekawszy i, jednocześnie, najświeższy. No więc finalistce dopisano po Paryżu do rankingu 1300 pkt, półfinalistkom po  780, uczestniczkom ćwierćfinałów po 430, tym, które grały w rundzie IV – 240, w rundzie III – 130, w rundzie II po 70, a tym, które odpadły na starcie po punktów 10. Czyli o 30 mniej niż wynosiła gratyfikacja za wygrane kwalifikacje do turnieju.
Do rankingu liczą się punkty uzyskane przez ostatnie 52 tygodnie w 16-tu najlepszych turniejach danej zawodniczki. To znaczy teraz, przez COVID, jest jeszcze trochę inaczej, ale od połowy czerwca, jak wyżej wspomniałem, znów będzie jako drzewiej i jak Pan Bóg przykazał. Są wyjątki. Bilans zawodniczki z czołówki musi uwzględniać wyniki osiągnięte w Szlemie i w Mandatory. Nawet jeśli są słabsze niż najlepsze 16. Wtedy, automatycznie, te lepsze wyniki nie są wliczane do rankingu. Przykładowo. Masz wygranych 5 turniejów WTA 125, 3 WTA 250, 2 WTA 500 i jeden Premier 5, w Mandatorach odpadałaś zawsze w IV rundzie, a w Szlemach w II (to jest przykład ekstremalny i klinicznie teoretyczny, żeby nie napisać idiotyczny, bo oczywiście nawet ze świecą nie znajdziesz akurat takiej zawodniczki). Czyli ugrałaś 5x160+3x280 +2x470+1x900+5x120+4x70 = 4360 punktów. Powinno ci się liczyć najlepszych 16 turniejów, tj 4080 pkt. Ale do rankingu, z powodów jak wyżej, liczy ci się tylko 3720, bo odliczyć musisz 4 zwycięstwa w WTA 125, a nie Szlemy, w których zdobyłaś mniejszą liczbę oczek.. Ranking aktualizuje się co dwa tygodnie i co dwa tygodnie dodaje się punkty uzyskane między przedostatnim poniedziałkiem a ostatnią niedzielą, a odejmuje punkty za ten sam okres, tylko rok wcześniej.
Mam nadzieję, że podałem to na tyle przystępnie, że każdy ogarnął.
Dla przypomnienia. Iga ma po Paryżu ranking 8631. Jej przewaga nad resztą czołówki wynosi:
a. Kontaveit      - 4305 pkt
b. Badosa         - 4386 pkt
c. Jabeur          - 4481 pkt
d. Sakkari         - 4615 pkt
e. Sabalenka    - 4665 pkt
f. Pliskova        - 4953 pkt
g. Collins         - 5376 pkt
h. Pegula         - 5376 pkt
i. Muguruza    - 5581 pkt

Wymieniłem całą czołową 10-tkę, choć spokojnie mógłbym ograniczyć się do pierwszej piątki. One zresztą też, jak wykażę, szanse mają jedynie teoretyczne.
W Race Singles sytuacja przedstawia się następująco:
1.    Świątek                  - 7290 pkt
2.    Jabeur                   - 2520 pkt    strata -  4770 pkt
3.    Pegula                   - 2232 pkt    strata – 5058 pkt
4.    Gauff                     - 2077 pkt    strata – 5213 pkt
5.    Badosa                  - 2007 pkt   strata – 5283 pkt
6.    Sakkari                 - 1936 pkt    strata – 5354 pkt
7.    Kasatkina            - 1911 pkt    strata – 5379 pkt
8.    Collins                 - 1756 pkt     strata – 5544 pkt
9.    Keys                     - 1623 pkt    strata – 5667 pkt
10. Kudiermietowa    - 1573 pkt    strata – 5717 pkt

No to chyba wszystko jasne. 4770 punktów to musiałyby być, na skróty idąc, wygrane w Toronto i Cincinnati, zwycięstwo w US Open, a potem koniecznie w Tokio i Ostravie. Albo, zamiast lecieć do Czech tej samej wagi turniej w San Diego. Zapalenie płuc, a i tak, jakby Tunezyjka miała wygrać te wszystkie turnieje, to braknie 30 oczek. Więc w międzyczasie jeszcze jakiś turniej by trzeba było rozegrać. No dobra. Ma grać w Berlinie. Więc te brakujące 30 punktów, powiedzmy, ugra. Pytanie co z resztą. Powodzenia życzę. Pozostałe panie z czołowej piątki tabelki powyżej już po Berlinie przestaną mieć na przegonienie Polki w rankingu jakiekolwiek szanse. Również teoretyczne. No chyba, że taka Coco wygra ten turniej. Wtedy pozostaje w grze (teoretycznej), ale znacznie spadają szanse Jabeur.
Teraz spójrzmy jeszcze na sprawę poprzez ranking główny.
Zakładamy, tak samo jak w wypadku Singles Race’a, scenariusz dla Polki skrajnie niekorzystny. Czyli taki, który jest praktycznie niemożliwy do spełnienia, ale niech mu będzie. To znaczy, że nie zdobywa już do końca roku żadnego punktu (totalny absurd, bo musiałyby wtedy w ogóle nie pojechać na WTA Finals, a to jest już przesądzone; nie pojedzie jedynie w wypadku kontuzji).
Ok. Czyli na koniec roku na koncie Świątek jest tyle punktów, co teraz, pomniejszone o to, co straci z racji przedawnienia się punktów, które zdobyła między czerwcem i listopadem 2021. Teraz ma 8631. W czerwcu 2021 grała w Eastbourne, gdzie wywalczyła 55 rankingowych oczek. Na przełomie czerwca i lipca był Wimbledon, w którym ugrała 240 punktów. W sierpniu odpadła w I rundzie w Cincinnati (1 pkt, ale w ogóle, z racji, że to jej 17-ty turniej, nie jest liczony do bilansu). W pierwszej połowie września, na Flushing Meadows doszło do czwartej rundy, co przyniosło jej, tak jak w Londynie, 240 oczek. Zaraz potem grała w Pradze, co skutkowało zdobyczą 185-punktową. W październiku grała w opóźnionym o pół roku Indian Wells, w efekcie przywożąc stamtąd następne 120 punktów. Podejrzewam jednak, że te punkty jej już odjęto w chwili, kiedy dodawano jej punkty za tegoroczną Kalifornię. Jeżeli nie, to odejmą jej je w czerwcu, kiedy będą przywracać normalność tych wszystkich rankingowych zasad. Ale chyba już jej odjęli. Nie może mieć przecież przyznanych punktów za dwa te same turnieje. I ostatni turniej w Guadalajarze. Tam, nie wychodząc z grupy, dwa razy przegrała i raz wygrała, co się najprawdopodobniej przekłada na bodaj 410 oczek.
Reasumując te liczby. Wyszło, że trzeba by odjąć jakieś 880 punktów (zakładam, że Indian Wells’21 i Cincinnati nie ma już w obecnym dorobku). Zostaje jej w takim razie na koniec sezonu 7501, co się nie do końca zgadza z obecnym dorobkiem Polki w Race Singles, a chyba powinno. Czyli coś mi uciekło. Co, w kontekście końca sezonu, i tak nie ma żadnego znaczenia, bo wtedy liczyć się będą punkty uzbierane tylko w tym roku, a tych dokładnie wiemy ile jest. Ale obiecuję, że za rok, kiedy przyjrzę się tym wszystkim rankingowym zasadom dokładniej, to albo będzie mi się co do punktu zgadzać, albo będę wiedział dlaczego może to porównanie obu rankingów nie pasować.
Mimo powyższego dalej brnę w te głównorankingowe rozważania bo, mimo ich nie stuprocentowej precyzyjności, i tak z nich wyniknie to samo, co w przypadku rozważań nad Singles Race’em. Druga w tej chwili w klasyfikacji jest Kontaveit. Ma w dorobku dokładnie 4326  oczek. Czyli, jak podałem wyżej, 4305 mniej od Igi. Gdyby Iga do końca roku nie zanotowała żadnych przychodów, to do listopada Estonka, żeby się z nią zrównać, musiałaby zwiększyć swoje aktywa o 3196 punktów. Trzecia w rankingu Paula Badosa jest uboższa od Anetki jeszcze o 81 oczek więcej. Czyli do końca roku musiałaby odrobić 3277 oczek. Straty pozostałych są jeszcze większe. Czwarta Jabeur aby być na koniec roku liderką rankingu, musiałaby przed zimą do dzisiejszego stanu rankingu głównego dodać 3351 oczek, a piąta Sakkari 3485. Strat kolejnych tenisistek nie podaję bo, siłą rzeczy, są jeszcze większe i jeszcze trudniejsze do odrobienia.
Przy czym to nie wszystko, bo każda z wymienionych będzie musiała parę punktów rankingowi oddać. I tak Kontaveit musi do końca roku bronić punktów, jeśli się nie pomyliłem (przy czym liczyłem tylko te z jej najlepszych 16-tu turniejów) co najmniej 2770-ciu. Dodajmy do tego te ponad 4300 i mamy ją z głowy.
W wypadku Badosy będzie to, łącznie z punktami, które trzeba będzie obronić, też koło 6000. Jabeur będzie musiała, jeśli chce dogonić Igę, zdobyć w praktyce grubo ponad 5000 punktów, a Greczynka kilkaset więcej.
O czym tu w ogóle rozmawiać?
Aha. Pozostało jasno i wyraźnie odpowiedzieć na pytanie tytułowe. Otóż. Żeby Iga świątek przestała na koniec sezonu przewodzić rankingom, musiałby się stać albo cud, albo Polka musiałaby powtórzyć numer Barty z marca. Cudów (w tenisie) nie ma, a taki numer jak z Barty zdarza się raz na ileś tam dziesiątków lat.
PS 1
Wszystkie powyższe rozważania dotyczące rankingu głównego są sztuką dla sztuki i, w dodatku, mylące, bo na koniec sezonu, jako się rzekło już wyżej, te rankingi powinny się przecież pokryć. Więc, de facto, ważne jest ile punktów zdobędą konkurentki od dzisiaj do końca roku. A to jest wykazane w tabelce opisującej różnice w Race Singles. Ale skoro, jak się był raczył wyrazić @abelart, „tylko mieszam”, to i tu, przynajmniej w części, postanowiłem:).
PS 2
Zaraz po Paryżu sugerowałem, żeby Iga odpuściła Berlin. Pan Bóg i Wiktorowski mnie wysłuchali. Nie jestem przekonany, że znali, przynajmniej ten drugi, moje sugestie, ale co to ma za znaczenie? Najważniejsza jest dobra decyzja. A kto za tym stoi, to mniejsza:).
Przy czym czekać z grą na trawie aż do Wimbledonu to też trochę ryzykowne. Ale na pewno lepsze niż jeździć po jakichś Berlinach i nie dość, że nie mieć wystarczająco długiego odpoczynku po hiperintensywnej wiośnie i mieć od razu, na nowej nawierzchni, bardzo wymagające przeciwniczki, to jeszcze przyciągać dla Niemców publikę i kasę. Niech się gonią. Ja bym, wzorem Lewego i Igi, na miejscu wszystkich polskich sportowców, do czasu zakończenia wojny na Ukrainie, w ogóle bojkotował zawody w tym kraju. Zasługują. Za całokształt.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport