HareM HareM
1168
BLOG

Surowa lekcja na pożegnanie Indian Wells

HareM HareM Tenis Obserwuj temat Obserwuj notkę 73

Nie będzie powtórki z zeszłorocznej rozrywki. Idze Świątek nie udało się w nocy awansować do finału kalifornijskiego tysięcznika. Odpadła w półfinale, przegrywając w dwóch krótkich setach z Jeleną Rybakiną.
Napiszmy sobie szczerze jak było. Odpadła z kretesem. Mecz był wyjątkowo jednostronnym widowiskiem. Ostatni raz miałem nieprzyjemność widzieć w takim stylu przegrywającą Polkę kilka lat temu w Paryżu, kiedy Simona Halep ogrywała ją bodaj 6:0, 6:1. Były potem oczywiście jeszcze mecze, które wyraźnie przegrywała, ale żeby w ten sposób, to naprawdę nie pamiętam. W zeszłorocznym półfinale Australian Open, na przykład, czy kilka tygodni wstecz w finale w Dubaju. Albo z tą że Rybakiną dwa miesiące temu w Melbourne. Ale w każdym z tych meczów Iga walczyła. Może nie jak równy z równym, ale nie dawała za wygraną niemal do końca. Tutaj, niestety, od samego początku spotkania, zawodniczki dzieliła różnica klasy. A może więcej. Tak, jakbym oglądał Igę w zeszłorocznych meczach z Kasatkiną, Gauff czy nawet, przepraszam za porównanie, Golubic. Tyle, że to Rybakina robiła za Igę.
Łatwo jest siedzieć w nocy przed telewizorem ze szklaneczką whisky w ręce, sączyć ją i się mądrzyć. Pamiętając o tym, przez całe spotkanie słowa nie powiedziałem. Było to z drugiej strony o tyle łatwe, że nikt tego meczu ze mną razem nie oglądał. Natomiast teraz jedną rzecz chciałem podnieść. Otóż wydaje mi się, że sztab Igi, czytaj Wiktorowski, w ogóle nie odrobił lekcji od czasu, kiedy grały ze sobą w Australii. Rosjanka grała dokładnie to samo co wtedy, tyle że lepiej. Iga też grała dokładnie to samo, co wtedy. Tyle, że dużo gorzej. A przypomnę, że wówczas też wygrała Rybakina, więc jej sztabowi nie ma się co dziwić. Grała konsekwentnie to samo, upominana głośno z ławki przez trenera, który cały czas powtarzał krótko, co zresztą wyłapywały kamery: „Every point the same”. Natomiast naszemu sztabowi, czytaj Wiktorowskiemu, dziwić się wypada.
Przy czym ja myślę tak. Rybakina jest w tej chwili rzeczywiście w dużo lepszej dyspozycji od Igi. Te bezpośrednie spotkania o tym jednoznacznie mówią. Nie ma co kruszyć kopii, trza to wziąć na klatę i robić swoje. Ponadto. Nie można być nie wiadomo jak długo bez konkurencji. Konkurencja, wolny rynek. To są dobre rzeczy. Tylko w ten sposób Iga może wejść na jeszcze wyższy poziom. Inna sprawa czy jej się to uda. Ja wierzę, że tak. Zarówno w aspekcie sportowym jak i mentalnym, bo tu jednak dalej, co było widać tej nocy, jest sporo do zrobienia i pani Abramowicz wciąż nie powinna być z siebie aż tak bardzo zadowolona. Nie wiem zresztą czy jest.
Przed nami Miami. Nowe otwarcie. Zamykamy rozdział Kalifornia, otwieramy rozdział Floryda. Moim zdaniem, tak jak napisałem, dyspozycja Igi odbiega od zeszłorocznej, ale nie na tyle żeby, jeśli w jej połówce nie będzie Rybakiny, znów nie znaleźć się przynajmniej w półfinale imprezy. Zresztą. Ludzie! Prześledźmy tegoroczne wyniki Polki. Wygrana w Dosze, finał w Dubaju, półfinał tutaj i czwarta runda w Melbourne. Dwa ostatnie wyniki nie lepsze tylko dlatego, że trafiła na Rybakinę. To są rezultaty do których można się przyczepić? Taka Pegula czy Gauff by się dały za nie pokrajać!
Nie wiem jak tam Sabalenka która, w porównaniu z Australią, wykazuje pewną obniżkę formy i nie wiadomo jak długo wysoką dyspozycję utrzyma, ale Rybakina wydaje się rosnąć niczym na drożdżach, choć mecz z Muchovą pokazał jednak, że na nią też są sposoby. Tylko trzeba je mieć. Na razie, póki ich nie ma, Kazaszka wydaje mi się główną faworytką nie tylko dzisiejszego finału, ale również kolejnej batalii, czyli turnieju w Miami. Mimo, że bilans jej bezpośrednich spotkań z Białorusinką to, stan na dziś rano, to 0:4. No, ale kompleksy i bariery trzeba kiedyś zacząć przełamywać, nie? Iga robiła to w zeszłym roku. Teraz Rybakina wydaje się tą, która może w tym roku pójść w jej ślady. Czy tak będzie?
Oby Iga znalazła sposób, żeby na to nie pozwolić. Na razie, jak zaznaczyłem, ewidentnie go nie ma.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport