HareM HareM
477
BLOG

Hurkacz znów wymęczył, a Fręch nie wyrzuci za burtę Sabalenki

HareM HareM Tenis Obserwuj temat Obserwuj notkę 13
W Roland Garros zostali nam już tylko najlepsi

Hubert Hurkacz jest niemożliwy. W tym sensie, że zawsze jest pewne, że jego mecz nie będzie przebiegał jak Pan Bóg przykazał. Czy gra z kimś spoza czołowej setki, czy gra z numerem 40 rankingu, nigdy taki mecz, tak dla nas jak i dla niego, spokojny nie będzie. Wczoraj oczywiście też tak było. Była kolejna pięciosetówka, na szczęście zakończona happy endem, i mamy Polaka w trzeciej rundzie. Jeszcze jedna wygrana i nasz singlowy jedynak obroni zeszłoroczny dorobek. Jego rywalem będzie sadowiony aktualnie w rankingu pod sam koniec pierwszej setki (miejsce nr 94) Peruwiańczyk Varillas. Zawodnik, który w Wielkich Szlemach odpadał dotąd, w najlepszym przypadku, w I rundzie turnieju głównego (przy czym, w obu przypadkach, też były to zażarte mecze pięciosetowe, a za przeciwników miał nie byle kogo, bo Zwieriewa w tegorocznym AO i Augera-Aliassime w zeszłorocznym RG). W tym tygodniu gracz z Limy, podobnie jak Polak, zaliczył dwie pięciosetówki. Znosił je chyba doskonale kondycyjnie, bo dwukrotnie przegrywając w meczu 0:2 wygrywał spotkanie, tracąc we wszystkich wygranych sześciu setach łącznie 11 gemów, w tym z rozstawionym z 19-tką Bautistą-Agutem pięć.

Zapowiada się dobry mecz. Akurat oba wielkoszlemowe pojedynki 27-latka z Limy, ten z rosyjskim Niemcem i ten z Francuzem, oglądałem i byłem pod wrażeniem. W obu spotkaniach wydawało się, i to nie tylko przez chwilę, że to on będzie zwycięzcą. Czekam niecierpliwie na ten pojedynek mając nadzieję na dużą zwyżkę formy u Hurkacza, bo jak nie to może być licho. Już nie pisząc o tym, że następny w kolejce czeka Djokovic, z którym bilans spotkań Polaka to 0:5. Ewentualnie Fokina, z którym też ten bilans jest ujemny.

Magda Fręch zaimponowała w pierwszej rundzie pokonując rozstawioną Żang w dwóch krótkich setach. Wczoraj, grając z zawodniczką będącą, przynajmniej wg rankingu, na jej poziomie, nie dała rady. Meczu nie widziałem, więc mogę opierać się tylko na podawanych przez WTA statystykach. Przy zbliżonej liczbie winnerów Polka zrobiła znacznie więcej wymuszonych i, przede wszystkim, niewymuszonych błędów. To ostatnie trochę dziwi, natomiast nie dziwi, że w takim razie mecz przegrała. Nie będzie więc hitu (z naszego punktu widzenia) trzeciej rundy Fręch-Sabalenka. Tę drugą wczoraj podpatrywałem w secie pierwszym, kiedy to przymierzała się jak wilk do jeżą do swojej rodaczki o polskobrzmiącym nazwisku Szymanowicz (oczywiście WTA przeinaczyło to nazwisko w sposób jaki tylko ona, i jeszcze FIS, potrafi). W końcu się do niej dobrała i w drugim secie już spokojnie awansowała do rundy trzeciej. Przyznam się, że po pierwszych 10. gemach tego spotkania, liczyłem w duchu na jej odpadnięcie. Wyszło niestety, że dość naiwnie.

Ale w innych meczach niespodzianki były. Odpadły: rewelacja poprzedniej edycji RG Chinka Żeng (i to z dość przeciętną Putincewą), niezrównoważona emocjonalnie Ostapienko z 70-tą chyba w rankingu Amerykanką Stearns i, to akurat hit wszystkich wczorajszych wpadek, rozstawiona z piątką Garcia (choć jej rychłego rozstania z turniejem się akurat, po cichu, spodziewałem). Przegrała też, znajdująca się w rankingu o ponad 300 pozycji wyżej od rywalki, Samsonowa. Tyle, że rywalką była niedawna pogromczyni Magdy Linette ze Strassbourga Pawljuczenkowa, która dwa lata temu była w Paryżu w finale.

A propos Magdy Linette, to Lejli Fernandez, która ograła ją tutaj w pierwszej rundzie, w turnieju też już nie ma. Uległa w trzech setach Dunce Tauson, która rok temu postawiła si w pierwszym secie Idze w Indian Wells. Swój mecz wygrała również zwyciężczyni Belindy Bencic, ormiańska Rosjanka Awanesjan, i to ona wyjdzie w trzeciej rundzie przeciw Tauson.

Dzisiaj raczej powieje nudą. Iga gra z Amerykanką Liu, z którą powinna wygrać lewą ręką. Trudno też wietrzyć w turnieju kobiet jakąkolwiek inną sensację, czy nawet niespodziankę. Jeśli można w ogóle takie rzeczy ewentualnie podejrzewać, to ja bym jej szukał w meczach 22. w rankingu Chorwatki Vekić z 36. Amerykanką Perą albo 14. Haddad-Mai ze 108. Niemką Shnaidar. W porażkę Coco z Austriaczką Grabher zwyczajnie nie wierzę, a zwycięstwo Noskovej nad Rybakiną z którego bym się oczywiście bardzo ucieszył, ale która praktycznie graniczyłaby z cudem, traktuję w kategoriach pobożnych życzeń. Przy czym życzenia, również pobożne, czasem się spełniają.

Ruszyła rywalizacja męskich debli. Zieliński, w parze z Nysem oczywiście, trafia dziś na francuski debel Gasquet-Puille. Można się spodziewać wyjątkowego chamstwa i bydła na trybunach (vide co się działo na meczu Monfilsa z Baezem, gdzie Francuz jeszcze dodawał do pieca od siebie i, moim zdaniem, tylko dlatego wygrał). Nie wszyscy takie rzeczy znoszą, więc diabli wiedzą jak się ten mecz skończy. Gdyby się to odbywało nie we Francji, to o wynik można by było być raczej spokojnym. Ścieżka Zielińskiego, po ewentualnym zwycięstwie, też łatwa nie jest, więc zamiast się zastanawiać jak będzie, patrzmy w jego przypadku jak było i jak jest. Na razie jest dobrze, bo niczego nie przegrał.

Co do Igi. Wydaje się, że jak najmniejszym nakładem sił (ale nie w stylu jak z Bucsą) należy dobrnąć do drugiego tygodnia rywalizacji, a potem to już trzeba włączyć czwarty, a w półfinale nawet piąty, bieg. I oby tak się stało.


HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport