HareM HareM
140
BLOG

US Open: Imperium (czeskie) kontratakuje!

HareM HareM Tenis Obserwuj temat Obserwuj notkę 14
Rybakina z wozu, Sabalence lżej. Tylko czy aby na pewno?

Jeśli ostatni czwartek można było, przynajmniej z naszego punktu widzenia, nazwać polskim, to niedziela na kortach Flushing Meadows była na pewno dniem naszych południowych sąsiadów. A jeszcze bardziej sąsiadek.

Dziś w nocy na korcie Artura Ashe’a doszło do, niemałej jak na mój gust, sensacji. Marketa Vondrousova, której w tym roku szło dotąd tak średnio na jeża (wygrała 500-tkę w Berlinie, fakt, ale poza tym to tylko dwukrotnie przeszła więcej niż jedną rundę), uporała się w trzech setach z będącą ostatnio w naprawdę wysokiej formie kazachską Rosjanką Rybakiną. Na tę chwilę wydaje się, że największym beneficjentem tego wyniku jest aktualna liderka światowego rankingu, którą dwa tygodnie temu w Cincinnati Rybakina dosłownie zniosła z kortu. Los sprawił, że w Nowym Jorku miały się spotkać w ćwierćfinale. Dzięki Vondrousovej się nie spotkają. Zamiast Kazaszki na drodze Sabalenki do półfinału stanie Czeszka. Pytanie tylko czy również po tym meczu nie okaże się, że to ona gra dalej. Sabalenka dopiero w czwartej rundzie zagrała mecz, w którym żaden z setów nie musiał być rozegrany do siedmiu wygranych gemów. A rywalek naprawdę za silnych nie miała. Tymczasem jej rywalka musiała w III rundzie pokonać Paolini, a wcześniej, m.in., niezłą Amerykankę Kessler, która wygrała z naszą Linette.

Zwycięstwo Krejcikovej nad Amerykanką Townsend można traktować różnie i każda wersja się obroni. Z jednej strony to dwukrotna mistrzyni turniejów Wielkiego Szlema i pod tym względem Townsend nie wygląda przy niej nawet jak uboga krewna. Z drugiej to Amerykanka pokonała rundę wcześniej obecny numer 5 na świecie, Rosjanke Andriejewą, i to Townsend w rundzie drugiej nie dała większych szans zawsze, przynajmniej potencjalnie, niezwykle groźnej i nieobliczalnej Ostapenko. I chyba ją uznawano przed spotkaniem za jego faworytkę. Wygrała Czeszka i tym sposobem już teraz mamy w ćwierćfinale dwie reprezentantki tego kraju. A to nie wszystko, bo co będzie jak się okaże, że dzisiejszy mecz czwartej rundy między Muchovą a Ukrainką Kostjuk, rozstrzygnie na swoją korzyść ta pierwsza?

Przy sprzyjających dla Pepiczek okolicznościach przyrody może się okazać, że w żeńskich ćwierćfinałach jest więcej Czeszek niż Amerykanek. Czego akurat i Czeszkom, i sobie, życzę. A taką sytuację sobie wyobrażacie? W amerykańskich półfinałach Wielkiego Szlema same Słowianki! Tylko proszę mi tu nie nadawać od Panslawistów. Jest taka możliwość? Jest. No to o co chodzi?

Aha. Jeszcze w sprawie tej nowojorskiej czeskiej niedzieli. W turnieju panów dołożył do niej swoją cegiełkę Lehecka, który w czterech setach pokonał zawsze niewygodnego dla wszystkich Francuza Mannarino.

Gdzie drwa rąbią tam i wióry muszą czasem lecieć. Nie samymi więc wygranymi Czesi w czwartej rundzie żyć mogli. Jedną stratę w ludziach ponieśli. Poległ Machac, który trafił na numer 4 rankingu, Amerykanina Fritza. A szkoda, bo miałby wtedy w ćwierćfinale okazję poprawić bilans z Djokovicem. A nie ma najgorszego. Tylko 1:2. Notabene z Fritzem jeszcze nie wygrał (po niedzielnej porażce bilans wynosi 0:3).

Wracając jeszcze do damskiej strony nowojorskiego Księżyca i, pośrednio, do Czeszek. Z punktu widzenia Igi optymalnie chyba byłoby żeby, jeśli wygra z Aleksandrową, trafiła na Haddad-Maię, a potem na Muchową albo Kostjuk. Ale pewnie w ćwierćfinale trafi na żądną zemsty Anisimową. A w ewentualnym półfinale kto wie czy nie na, jeszcze bardziej żądnych zemsty, Osakę i… Wiktorowskiego:).

Finał z Czeszką? Jeśli, to zdecydowanie bym wolał z Vondrousovą. Z Pegulą i z Sabalenką też dużo lepiej go grać niż z Krejcikovą. Na ledwie pięć przegranych (z 29. rozgrywanych) w życiu finałów turniejów WTA aż dwa to dzieło Krejcikovej. Czeszka tak Idze pasuje w finale, jak Ostapenko w innych rundach. Więc, jak ma być finał, to może lepiej nie z nią. Ale, jak się taki trafi, to nie ma co biadolić, tylko przyjmować z dobrodziejstwem inwentarza.

A teraz spadamy na ziemię i gramy z Aleksandrową. Jak wygramy, to będziemy dywagować dalej.


HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (14)

Inne tematy w dziale Sport