Iga Świątek i Jessica Pegula sprawiły Rybakinie więcej problemów niż finałowa rywalka
Muszę przyznać, że przed turniejem w życiu bym na taki końcowy rezultat nie postawił.
Myślałem, że końcówka sezonu zasadniczego, w której Kazaszka musiała się sprężać, żeby w ogóle zagrać w Rijadzie, nadwątli jej siły na tyle, że w Arabii będzie dla rywalek jedynie tłem.
Tymczasem Rybakina z każdym meczem rosła w siłę. Na starcie wygrała z Anisimową, ale myślę, że przełomowy był dla niej mecz z Igą. Przegrała, zasłużenie zresztą, pierwszego seta, ale potem powstała niczym Feniks z popiołów. I w drugim, i w trzecim secie nie było co z Polki zbierać. Potem, w meczu o pietruszkę, wygrany sparing z Aleksandrową, a następnie trudna, ale wygrana, półfinałowa przeprawa z Pegulą. No i dzisiaj dość w sumie jeszcze pewniejsze niż wygrane z Polką, Rosjanką i Amerykanką, zakończone tie-breakiem do zera, zwycięstwo nad liderką rankingu.
Jedno wydaje się pewne. Stefano Wukow ma niesamowicie pozytywny wpływ na swoją podopieczną. Wystarczyło, że wrócił i Rybakina nie tylko, że odżyła, ale wręcz całą czołówkę postawiła w kącie i, delikatnie mówiąc, obiła.
Nie wiem jak Państwo, ale ja myślę, że w przyszłym roku Rosjanka może jeszcze bardziej namieszać. W rankingu jest w tej chwili szósta, ale to się bardzo szybko może zmienić. Choćby po Australian Open.
Inne tematy w dziale Sport