365 dni żałoby i bólu po stracie żon, mężów, ojców, matek, dzieci, przyjaciół, niezwykle wartościowych i zasłużonych ludzi.
Ale też 365 dni nieudanych i bezowocnych, jak dotąd, wysiłków na rzecz walki o prawdę o tym wydarzeniu. 12 miesięcy zakłamywania faktów przez zespolone siły polskich i sowieckich animatorów zła. Zła, które w ramach realizacji swoich interesów zaprzęgło w kierat całą machinę państwową oraz nadzwyczaj uczynne w tym zakresie, czemu się zresztą znając ich proweniencję trudno dziwić, media.
Zagranica, ta daleka i ta bliższa, też nie jest zainteresowana nazwaniem rzeczy po imieniu. Zostaliśmy z problemem sami. Tak jak w roku 1939 albo 1943, kiedy zginął Sikorski. Ale zagranicy trudno się dziwić. Skoro własny rząd i prezydent robi wszystko aby ukręcić łeb sprawie to co się dziwić innym. Mają postępować wbrew oficjalnemu polskiemu stanowisku? Tyle, że co ten świat sobie o nas przez ten rok myśli? Strach się bać.
Kłamstwo zawsze miało krótkie nogi. Szydło zawsze wychodziło z worka. Czasami bardzo szybko, czasami trzeba było czekać kilkadziesiąt (np. 70) lat, żeby bandyta w ogóle przyznał się do tego, że wina może leżeć po jego stronie.
Nie wiem jak długo trzeba będzie czekać w tym wypadku. Ale wiem jedno. Ten rok wykazał, że będzie to wymagało ogromnego wysiłku. Znacznie większego niż to ma miejsce obecnie. Hydra i jej, różnej maści, kundle idą w zaparte i po bandzie. Liczenie na zmianę ich kursu to nie naiwność. To głupota. Ten rok pokazał to wystarczająco dobitnie. Nie ma już chyba takich, którzy mają w tej mierze wątpliwości.
Ale tę wojnę trzeba wygrać. Bo to jest wojna o wszystko. Nie tylko o honor pilotów, dobre imię generała Błasika czy należną Prezydentowi Kaczyńskiemu cześć. To jest wojna o Polskę. Jej suwerenność, niepodległość, może o jej, w nie aż tak strasznie odległej perspektywie, istnienie w ogóle.
Dzisiaj, w rocznicę katastrofy, czcijmy pamięć jej ofiar. Pana Prezydenta i każdego z pozostałych 95 pasażerów Tu-154. Od jutra walczmy ze wszystkich sił, każdy we własnym, możliwym do zrealizowania zakresie, o to, żeby ta ich najwyższa ofiara nie poszła na marne. I o to, żebyśmy przy okazji następnej, a może dopiero 10-tej czy 20-tej rocznicy tej tragedii, nie musieli słuchać w jakimkolwiek polskim telewizorze czy polskim radiu, że winna tego „wypadku” jest niekompetentna załoga, której rozkazy wydawał pijany generał. Sam naciskany i inspirowany przez prezydenta.
Inne tematy w dziale Polityka