Żona wysłała mnie rano do sklepu. To poszedłem. Mam do tego miejsca z domu jakieś czterysta metrów. Idę wzdłuż paru dość długich bloków. Łącznie jakieś 15, może 20 klatek. W każdej dumnie wisi flaga. Polska. Biało-czerwona. W przeddzień święta komunistów, którzy do cna wypaczyli sens święta pracy. To jest tylko i wyłącznie ich święto. Moje, niewątpliwie człowieka pracy, na pewno nie. I aby uczcić to święto, w roku 2011, władze mojego miasta dekorują każdą klatkę na mojej ulicy flagą.
Trzy tygodnie temu, w pierwszą rocznicę katastrofy smoleńskiej te same władze o wywieszeniu flag się nawet nie zająknęły. Jedyną flagą wywieszoną na mojej ulicy w dniu 10 kwietnia była ta, którą zatknęła na naszym balkonie moja żona.
Salon, ustami swej przedstawicielki, ogłosił kiedyś, że 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm. 22 lata później każde wydanie jakiejkolwiek mainstreamowej audycji czy gazety przekonuje, że ustrój ten, z lekka na potrzeby propagandy zreformowany, ma się w tym kraju jak najlepiej. Ale to jeszcze nic. Zachowania i wybory nie tylko władzy, ale i dużej części ludzi, świadczą o tym samym. Najlepszy prezydent Kwaśniewski, najlepszy premier Tusk, najlepiej było za Gierka, Kaczyński gorszy niż całe PRL razem wzięte, największy równiacha to Palikot, najczęściej oglądana stacja – TVN. Rycho, Zbycho i Miro w sumie też całkiem ok. W każdym razie bardziej niż ten psychol, chory z nienawiści, Mariusz Kamiński.
Quo vadis, Polsko?
Inne tematy w dziale Polityka