Przyznam się, że tydzień temu myślałem, że dziś o tej porze będzie można napisać, że jest. Ale nie można.
Staszek Szozda miał 23 lata i tytuł wicemistrza świata zdobyty w Barcelonie. W wieku lat 24 wygrał, jak chciał, Wyścig Pokoju. Oba te trofea zdobył, bo potrafił tak depnąć, że nikt nie umiał dotrzymać mu koła.
Rafał Majka pokazał w minionym tygodniu, że z depnięciem, po którym odpadają nawet najlepsi, ma jeszcze problem. A w zasadzie go nie ma, bo takiego depnięcia po prostu się jeszcze nie dorobił.
Po ostatnim Giro nie wiem czy Rafał osiągnie kiedyś w zawodowym peletonie pozycję Staszka, którą ten miał wśród amatorów (siłą rzeczy nie miał szans konfrontacji z zawodowcami, a szkoda). Nadal wierzę, że tak. Przy czym ja bym, gdyby cokolwiek ode mnie zależało, niektórych kolarzy z zachodniej Europy kazał dokładniej badać na doping. Wtedy, myślę, Rafałowi zrównać się ze Staszkiem będzie łatwiej.
W lipcu przyjdzie nam sprawdzać inną rzecz. Dowiemy się ile dzieli Michała Kwiatkowskiego od Ryszarda Szurkowskiego. Mam nadzieję, że różnica ta ba, jeśli wystąpi, będzie znacznie mniejsza od tej między Szozdą a Majką.
Inne tematy w dziale Rozmaitości