HareM HareM
324
BLOG

Trener tysiąclecia

HareM HareM Rozmaitości Obserwuj notkę 10

Żyjemy w niebywałym dla naszego kraju okresie. Nie dość, że jest nam dane  bezpośrednio doświadczać obecności premiera tysiąclecia (przy czym, w opinii rozumnej i światłej części narodu, na jednym czy dwóch milleniach niekoniecznie musi się skończyć), to jeszcze spotkał nas, teraz wiem to już na pewno, zaszczyt następny, taki sam niemal (to ostatnie słowo jednak paść musiało, bo przecież z naszym szczerym przywódcą całkowicie równać kogokolwiek trudno).

Proszę Państwa. Nie będę w bawełnę owijał i powiem krótko. Bez ogródek znaczy. Dziś przekonaliśmy się ostatecznie. Mamy trenera tysiąclecia. Tak jak trudno było sobie wyobrazić kogoś bardziej predestynowanego do pełnienia funkcji narodowego kapitana statku niż Tadeusz Mazowiecki, a potem nagle okazało się, że można być jeszcze wybitniejszym, tak w temacie kopania piłki wychodzi na to, że można również przebić Smudę. Franciszka, jakby kto się wahał.

Wydawało się jeszcze niedawno, że o wymienionym wyżej z imienia i nazwiska członku honorowego komitetu przy kolejnym wybitnym mężu stanu III RP (insynuacje, że to był główny powód, dla którego na EURO 2012 nie dokonaliśmy nic a nic, są w tym wypadku naprawdę wyjątkowo nietrafione; przecież wiadomo, że gdyby pan Smuda w tym samym czasie nawet leżał krzyżem w Bazylice św. Piotra to tez by mu nic nie pomogło), wspominać będziemy jeszcze przez lat dziesiątki, jeśli nie setki. A tu proszę. Minęły lata ledwie dwa, a radosna twórczość naszych kopaczy jeszcze większa niż za jego kadencji. Chłopaki już któryś mecz z rzędu biegają jak w tym kawale o budowie Huty Katowice za późnego Gierka. Lider zespołu i nowo, w jakże motywujący dla jego poprzednika sposób, wybrany kapitan, pewnie z samej fascynacji nad wykładaną taktyką selekcjonera, wychodząc na boisko wszystkie posiadane umiejętności wydaje się zostawiać przy linii bocznej placu gry, tyle że po zewnętrznej tegoż stronie. Nie skażona jakąkolwiek myślą gra linii pomocy, wszystko jedno w jakim ta pomoc akurat gra składzie, to jest kręgosłup, żeby nie powiedzieć filar, albo i nawet kamień węgielny, w oparciu o jaki obecny sternik kadry i były, jak się sam nazywa, asystent Beenhakkera, opiera każdorazowo swoją taktykę, że przez grzeczność nie powiem strategię. Genialne ustawianie przez trenera, co mecz innej zresztą, pary stoperów, owocuje w każdym spotkaniu bramką. Co z tego, że dla przeciwnika? Na błędach się człowiek uczy. Obrazu dopełnia wyjątkowa surowizna techniczna prezentowana w każdym meczu naszego zespołu kadencji Nawałki bez wyjątku, i bez wyjątku przez wszystkich starannie selekcjonowanych graczy. Do tego należy dodać jeszcze tzw. politykę personalną, którą w najkrótszy sposób opisał kiedyś satyryk: Jezus, Maria. Choć Polański czy Obraniak określiliby to z pewnością nieco inaczej.

Ważne jest w tym wszystkim to, że trener tysiąclecia cieszy się, jak czytam, pełnym i nieustającym zaufaniem PZN i jego prezesa. Zbigniewowi Bońkowi zalecałbym jednak umiar. Grzegorza Laty, jako sternika piłkarskiej centrali, i tak nie przebije i prezesem tysiąclecia, choćby nie wiem co wymyślił, nie zostanie.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Rozmaitości