Rzadki urugwajski gryzoń, występujący w przyrodzie pod nazwą Suarez, stał się wrogiem publicznym numer jeden tego świata. Ściślej biorąc świata piłkarskiego. A jeszcze ściślej to FIF-y, bo cały piłkarski świata to już niekoniecznie się z tą FIF-ą zgadza.
No na przykład ja się zgadzam niekoniecznie, a w końcu jestem tego piłkarskiego świata, jako długoletni kibic, malutką, ale jednak, cząstką. Oprócz mnie, z tego co wiem, nie zgadza się też parę innych osób. Przykładowo Boniek prezes się nie zgadza, przykładowo urugwajski ZPN cały i, też przykładowo, @Anna, której wpis na ten temat przed chwilą przeczytałem. Ponieważ go przeczytałem i się z kolei z nim, w praktyce w całości, zgadzam, to nie pozostaje mi nic innego jak to zgadzanie się wyartykułować i na tym zakończyć. Szczególnie zgadzam się w zakresie porównania szkód powstałych w wyniku pogryzienia przez gryzonia (jednego), nawet urugwajskiego, i, na ten przykład, szkód powstałych w wyniku skopania przez konia, pzrykładowo belgijskiego (Witsel) albo holenderskiego (de Jong) rozpatrywanych każdy osobno. Ta moja zgoda jest tym pełniejsza, że potwierdzają ją doświadczenia mojego syna, który został w Wielkim Kanionie pogryziony przez wiewiórkę (amerykańską, co prawda) i na drugi dzień, jak gdyby nigdy nic, poszedł do pracy. W tym samym, mniej więcej, czasie jego najlepszy kumpel dostał w Australii z kopa od kangura (nie belgijski, a australijski) i przeleżał w łóżku dni trzy. Co, jak się porówna do półrocznego „okresu leżakowania’ Wasilewskiego Marcina, to i tak jest pikuś mały. Dodam jeszcze, że szeroko zakrojona przez FIF-ę akcja „walki ze złem” w postaci przedmiotowego gryzonia z Urugwaju, namieszała ludziom tak w głowach, że dziś rano u mnie w pracy ktoś podjął inicjatywę zorganizowania masowego, ogólnozakładowego szczepienia przeciwko wściekliźnie Suareza. Dopiero przytomna uwaga księgowej, że rzeczona wścieklizna ogranicza się, przynajmniej na razie, do kontynentu południowoamerykańskiego, zapobiegła zatwierdzeniu wniosku przez zakładowych decydentów.
Mimo wszystko, jak już klepię bez sensu w tę klawiaturę, to jeszcze zdań parę. W nieco innym kontekście.
Otóż. Naczelnym zadaniem FIF-y w tegorocznych mistrzostwach jest zdobycie przez Brazylię tytułu mistrza świata. Brazylia, jeśli ktoś zechce rzucić okiem na drabinkę fazy pucharowej mistrzostw, po ewentualnej wygranej z Chile (o co na pewno FIFA starać będzie się ze wszystkich możliwych i niemożliwych sił) trafia w ćwierćfinale na zwycięzcę spotkania Kolumbia – Urugwaj. Osobiście nie jestem przekonany, że w tym ostatnim meczu zwyciężą Urusi. Ale gdyby tak się stało, to gra przeciwko tak fantastycznemu i niebezpiecznemu napastnikowi jak Suarez, jest dla mocno niepewnych na tych mistrzostwach brazylijskich obrońców balansowaniem na linie.
A od czego jest FIFA? Od zapobiegania problemom oczywiście. Wszelkim, ze szczególnym uwzględnieniem tych brazylijskich. No to co się dziwić?. A jak się tę karę zrobi odpowiednio wielką i bezsensowną, to nikt nie będzie śmiał pomyśleć, że to dla Brazylii naszej kochanej. Nie po to ją FIFA, tę Brazylię, wystrychnęła na dudka czy wydudkała na strychu (sam już nie wiem co miało miejsce), żeby teraz rzeczona Brazylia choćby głupiego półfinału MŚ z tego nie miała.
Ale to tak tylko na totalnym marginesie. Aha. I jeszcze chciałem napisać, że za gryzieniem jako takim nie przepadam i go specjalnie nie pochwalam. No chyba, żeby Suarez chciał sam siebie ugryźć. W pewną część ciała. Wtedy jestem jak najbardziej za. Proszę bardzo. Byle nie publicznie.
Inne tematy w dziale Rozmaitości