HareM HareM
381
BLOG

Pierwsze polskie podium w Tour de France od czasów Jaskuły

HareM HareM Rozmaitości Obserwuj notkę 9

Rafał Majka bierze udział w tym roku w najważniejszym w świecie wyścigu kolarskim przez przypadek. Miał odpoczywać między Giro i Vueltą, ale kolega z zespołu wystawiony na TdF zażył, zdaje się, za dużo środków dopingowych i pan Tinkow, właściciel zespołu, profilaktycznie wycofał go z rywalizacji. A na kłopoty, wg Tinkowa przynajmniej, najlepszy kto? Nie Bednarski, ale Majka. No i jedzie. To znaczy do tej pory nie jechał, a człapał. Dziesiątki minut za peletonem przyjeżdżał. Miał zadanie na góry. Ciągnąć Contadora. Ale zdążył go wesprzeć tylko raz. Na ósmym etapie. Na tyle dobrze, że Hiszpan odrobił nawet parę sekund do Nibaliego.

Od jedenastego etapu lider Saxo jednak już nie jedzie i Majka został, że się tak wyrażę, bez przydziału. Przestał oficjalnie robić za mrówkę. Wolny strzelec, znaczy.

Dzisiaj ten status wykorzystał. Trzymał się od początku czołówki. Kilkanaście kilometrów przed metą zrobił to, czego oczekiwaliśmy od niego przez całe Giro, a co mu przez całe Giro nie wyszło. Skutecznie zaatakował. W zasadzie dołączył do ataku Czecha Koeniga.

Ja wiem, że tutaj, we Francji, jest mu dużo łatwiej uciec niż we Włoszech. Tu jest anonimem, tam był liderem zespołu i jednym z kandydatów do podium klasyfikacji końcowej. Jak trudno uciec będąc kimś takim niech świadczy, pobieżna nawet, analiza tegorocznego występu w Wielkiej Pętli Michała Kwiatkowskiego. Niby w trójce generalki nie był wcale, a i tak rywale pilnują go od początku jak oka w głowie. Uciekał parę razy i nic z tego nie wyszło. Od kilku dni jest poza 10-tką, a i tak pewnie do końca wyścigu będzie już miał „aniołów stróżów”.

Dzisiaj, jak zawsze, wyszła na jaw oczywista kolarska oczywistość. Żeby uciec rywalom to trzeba być, tak jak Nibali, o klasę od nich lepszym albo, tak jak dzisiaj Majka, nie zagrażać nikomu w klasyfikacji ogólnej. Oczywiście to też nie musi wystarczyć. Trzeba mieć trochę szczęścia, dokonać ataku w odpowiednim momencie, móc liczyć na kolegów. No i trzeba być bardzo dobrym. Tyle, że bycie bardzo dobrym, jak świadczą przykłady Majki z Giro i Kwiatka z Pętli, to zdecydowanie za mało.

Rafał Majka uzyskał dziś drugi najlepszy etapowy wynik w historii polskich startów w Tour de France (Piasecki był w 1987 roku drugi w prologu, nie na etapie). Czekaliśmy na to 21 bitych lat. Zim też, zresztą. Trochę mało tych sukcesów naszych sportowców w tych najbardziej prestiżowych dyscyplinach. Takich jak kolarstwo właśnie. Tak mało, że pojawienie się naraz Majki i Kwiatkowskiego traktujemy jako coś niewiarygodnego. A to powinno być, w trzydziestoośmiomilionowym kraju, jak bułka z masłem.

Na razie nie jest i długo nie będzie. A póki nie będzie, to każde polskie podium będzie graniczyć z bohaterstwem. Bohaterstwem, które tacy Włosi, Hiszpanie czy Francuzi „popełniają” co drugi dzień.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Rozmaitości