Napisałem się wczoraj z pół godziny a, jak się okazuje, to była tylko przygrywka. Nawet nie uwertura.
Pewne rzeczy musze powtórzyć. Ten chłopak miał w Tour de France w ogóle nie startować. Jedzie tylko dlatego, że jego kumpel z drużyny jest podejrzany o doping i dyrektor Saxo-Banku czy jak oni się tam teraz nazywają, profilaktycznie , chcąc uniknąć kompromitacji, nie wziął go na wyścig.
Rafał odpoczywał po Giro, a przed Wyścigiem Dookoła Polski i Vueltą. Wzięli go zasadniczo z łapanki. Był roztrenowany, co zresztą pokazał w początkowej części Pętli, kiedy robił za ogon peletonu przyjeżdżając na każdym etapie po pół godziny po zwycięzcach.
Ale może dlatego wczoraj i, przede wszystkim, dzisiaj pojechał bez stresów i kompleksów. Jak było wczoraj, napisałem wczoraj. Dzisiaj to była w wykonaniu Polaka kolarska poezja. Uciekli, w siedemnastu, praktycznie na samym początku etapu. Rafał, jego kolega s Saxo, syn legendy tego sportu, Irlandczyk Roche i 15-tu innych, wśród nich najlepszy góral wyścigu, wielka sława współczesnego kolarstwa, Rodriguez i jadący trzeci rok w zielonej koszulce lidera klasyfikacji punktowej, równie poważany w peletonie, Słowak Sagan.
Co ja zresztą będę wielce pisał. Skrótowo: Przez całe ponad 170 km górskiego etapu przewaga nie przekroczyła 5.15 minuty. Goniło kilka zespołów. Podjazdy były pod trzy wielkie góry. Wjeżdżając na środkową mieli koło 1.30 przewagi. Potem był zjazd i przewaga zmalała do minuty. Na czele grupy goniącej wszyscy liderzy. Oprócz Michała Kwiatkowskiego, który dzisiaj nie zdzierżył. I wtedy odskoczył kolarz z Lampre i z Cannondale. Majeczka chwilkę poczekał i za nimi. Łyknął tego z Lampre i chciał jechać z tym drugim. Nawet mu to pokazał. Ale ten już wymiękał. No to Majeczka sam. A tu jeszcze 9 km pod górę.
Kto ogląda kolarstwo to wie co to znaczy 9 km pod górę samemu jak o niecałą minutę za tobą cały tabun Hunów. I nasza Majeczka to wytrzymała. A w tyle był non stop atak. Wszyscy najlepsi i każdy z osobna podchodził.
MAMY WIELKI DZIEŃ POLSKIEGO KOLARSTWA. Największy od słynnego etapu Tour de France 21 lat temu, kiedy Zenon Jaskuła dosolił, za jednym razem, Indurainowi i Romingerowi.
Po Giro napisałem, że Majka nie jest jeszcze Staszkiem Szozdą. Miałem rację, bo nie uzyskał certyfikatu. Wczoraj i dzisiaj to nadrobił. Choć Staszkiem Szozdą być może dalej jeszcze nie jest. Ale jest Majką. I każdy kibic kolarstwa na świecie od dziś wie, kto zacz. Bo w Tour de France jest tak jak w Ameryce. Liczą się tylko zwycięzcy.
Inne tematy w dziale Rozmaitości