W zasadzie wszystko było jasne już w sobotę, kiedy Hiszpan po raz drugi (po raz pierwszy zrobił to na początku tygodnia na etapie nr 16) wygrał w stylu nie pozostawiającym nikomu złudzeń. Głównym rywalom w szczególności.
„Pistolet” wyszedł na czoło klasyfikacji generalnej w połowie Vuelty, po czasówce, i od tego czasu rządził i dzielił jak chciał. Dwa wspomniane, królewskie dodajmy, etapy rozegrał jak profesor. Obydwa zresztą identycznie. Najpierw dosiadł, jak dżokej wierzchowca, Christophera Froome’a, który uciekł na finałowym podjeździe całej reszcie (oprócz lidera, rzecz jasna) niczym sprinter maratończykom, a potem, kiedy Anglik (choć mówi się, ze biały Kenijczyk) przestał mu być potrzebny, zostawił go niczym zbędny bagaż i z przewagą kilkunastu sekund samotnie mijał metę.
O ile po stapie środowym nie można jeszcze niczego było być pewnym 9ja, akurat, byłem), to po sobocie można było na mur składać Contadorowi gratulacje. Niedzielna jazda na czas liczyła wszystkiego niecałe 10 km i była, żeby było smieszniej, po płaskim. Hiszpan miał nad Froomem 1,37 min. Przewagi. Żeby nie wygrał to ktoś musiałby wysypać (tak jak Czesi w 1968, kiedy wjechał na ich terytorium Wyścig Pokoju) tuż przed jego przejazdem przyczepę ustawionych na sztorc gwoździ i jeszcze wagon pinezek, a Contador nie tylko złapać gumę w oba koła, ale solidnie się w te wszystkie porozsypywane gwoździe i pinezki wbić. Ciałem oczywiście. A i to nie wiadomo czy dałby wtedy radę przegrać. Jasne jest więc, że zupełnie nie wysilając się w niedzielę, Vueltę wygrał. Cała czołówka się zresztą, zupełnie słusznie, w finale nie wysilała uznając, ze już się przez poprzednie trzy tygodnie wystarczająco naścigali i kto miał zyskać przewagę to zyskał.
To jest już trzecia w karierze „El Pistolero” wygrana Vuelta. To, jak się w niej zaprezentował, musi budzić szacunek. Jeśli w takiej formie będzie w przyszłym sezonie, to Pętla jest, uważam, jego. Nawet przy będącym w najlepszej dyspozycji Nibalim. Pytanie czy 33-letniego wówczas Hiszpana będzie na taka formę drugi sezon z rzędu stać. Najgroźniejsi rywale będą jednak znacznie młodsi. To nie to samo co ZBOWiD, który był nadreprezentowany w czołówce tegorocznej Vuelty. Co by nie powiedzieć, w kolarstwie następuje powoli zmiana warty. A jeśli tak, to przyszły sezon będzie w tym względzie jeszcze bardziej reprezentatywny jak obecny. Czas Valverde, Rodriguez, Wigginsa, Sanchezja czy nawet Froome’a się kończy. Czy skończy się też czas „Pistoleta”? Akurat w jego przypadku byłoby to nieco paradoksalne. Nie po to w takim pocie czoła wracał na piedestał.
Inne tematy w dziale Rozmaitości