Poważnie. Piszę to na 3 godziny przed meczem Rosji z Brazylią.
Oczywiście niczego nie można być pewnym. Ale nie zdziwiłbym się w ogóle, gdyby Rosjanie specjalnie przegrali z Brazylią, i to gorzej niż 3:2 tylko po to, żeby Polska nie weszła do strefy medalowej. Oczywiście do tego jest im potrzebne jutrzejsze 3:1 albo 3:0 z nami. Ale tak nas lubią, że gotowi zaryzykować własne nieszczęście byleby nam dopiec, a najlepiej nas upokorzyć. Więc porażkę Rosji w dzisiejszym spotkaniu przyjmę jako narzucającą się oczywistość. To samo radziłbym naszym siatkarzom. Nie żywić w przedmiotowym temacie żadnych nadziei, bo nie będzie przynajmniej niepotrzebnego rozczarowania. I nastawiać się jutro na bój o wszystko.
Jeśli okaże się inaczej niż mi się wydaje i Rosjanie, mimo wszystko, zawalczą z aktualnymi jeszcze mistrzami świata, to tylko się cieszyć. Bo jeśli wygrają to wiadomo. Im, jeśli pomyślą racjonalnie, też to się oczywiście, summa summarum, zdecydowanie opłaca. Ale ichni wodzowie, wszystko jedno w jakiej dziedzinie, mają to do siebie, że rzadko kierują się tym, co nakazuje rozsądek. Szczególnie jeśli w jakiejkolwiek perspektywie widzą napis „Polska”. Ponadto dzisiaj, 17 września, to czego się po nich spodziewać?
Na wszelki wypadek, żeby się podczas meczu niepotrzebnie nie denerwować, że miałem rację, nie będę go oglądał. Obejrzę sobie w tym czasie Lewandowskiego. Zawszeć to lepiej oglądnąć ewentualny sukces jednego Polaka niż pewny sukces całej sterty naszych rywali. Bo, chcąc nie chcąc, czy wygra Rosja czy Brazylia, to będzie to zwycięstwo naszych rywali. Żeby nie napisać dosadniej.
A jutro? Taktyka na jutro powinna zdecydowanie zależeć od wyniku dzisiejszego spotkania.
Inne tematy w dziale Rozmaitości