HareM HareM
776
BLOG

Rewolucja w skokach narciarskich?

HareM HareM Rozmaitości Obserwuj notkę 9

Dziś rano czasu środkowo-azjatyckiego Japońska Agencja Prasowa JAPA podała oficjalnie informację, o której większość ludzi interesujących się skokami narciarskimi szeptała od kilku miesięcy, ale nikt nie odważył się o tym dotąd mówić głośno. Otóż FIS, po polsku pisząc Międzynarodowa Federacja Narciarska, ma na zbliżającym się szybkimi krokami kongresie tej organizacji podjąć decyzję że, począwszy od sezonu 2018/19, przez 5 bitych lat, Puchar Świata będzie rozgrywany głównie w Ameryce Północnej i w Azji. Większość z rozgrywanych konkursów odbywałaby się w Kanadzie, USA, Japonii, Korei, Kazachstanie, Turcji oraz Rosji, którą FIS, na potrzeby swojej polityki, zaliczył całkowicie do strefy azjatyckiej.  Jedynym wyjątkiem od tej żelaznej reguły ma być, rozgrywany na przełomie roku w Niemczech i Austrii, tradycyjny Turniej 4 Skoczni. Konkursy w Oberstdorfie, Ga-Pa, Innsbrucku i Bischofshofen to będą, przez zimy 2019-2023, jedyne europejskie zawody rozgrywane oficjalnie pod egidą FIS w ramach Pucharu Świata.

Można się domyślać jaką burzę w Europie, szczególnie w Skandynawii i Polsce, ale również w pozostałych państwach europejskich pełniących dotąd często rolę gospodarza zawodów I-ligowych, wywołała ta decyzja. Norwegowie grożą wręcz bojkotem całego cyklu i nie zamierzają z nim, tym bojkotem znaczy, wcale czekać. Norweski Związek Narciarski podał, że jeśli wniosek na Kongresie przejdzie, to już najbliższa edycja Pucharu nie tylko odbędzie się bez udziału reprezentantów tego kraju, ale również Puchar Świata nie zawita na żadną norweską skocznię. Bez wyjątku. Wikingowie, z nowym szefem swoich skoków, którym został po zakończeniu obecnego sezonu były skoczek Johann Remen Evensen (zakończył karierę ledwie 3 lata temu), sugerują pozostałym Europejczykom założenie nowej, niezależnej od FIS, organizacji, która organizowałaby własny cykl i pod własnym szyldem. Gorąco popierają ich ponoć Polacy oraz, nieco mniej aktywnie, działacze z Czech, Francji, Włoch i Finlandii.

Zanosi się więc na kolejną Schizmę. Tym razem na Schizmę Skoczną. Przepytywany na tę okoliczność fuhrer światowych skoków, Hofer Walter (Austria, czego w zasadzie pisać nie musiałem), stwierdził z właściwym sobie jak zwykle umiarem i wdziękiem, że o żadnym rozłamie nie ma mowy i że dziennikarze rozdmuchują problem, którego w ogóle nie ma. Pojedyncze głosy protestu wobec pomysłu FIS pochodzą, zdaniem Hofera, z kręgów wyjątkowo konserwatywnych, żeby nie powiedzieć reakcyjnych, które najchętniej zasklepiłyby się w starych, zużytych schematach i powróciły do rozgrywania zawodów na nie nadających się już do skakania, nie modernizowanych i nie spełniających współczesnych I-ligowych wymagań europejskich obiektach z lat 60-tych i 70-tych. Na uwagę, że może w takim razie, by się „nie zasklepiać”, zrezygnować również z austriackich i niemieckich skoczni i przenieść T4S do Polski i Czech, gdzie można by rozegrać znacznie bardziej uniwersalny, obejmujący skocznię normalną w Szczyrku, dwie skocznie duże w Zakopanem i Wiśle (ta ostatnia co dwa lata na zmianę z Libercem) oraz mamut w Harrachovie, nowy Turniej 4 Skoczni, szef Pucharu Świata najpierw zaczął kląć niczym zwykły, austriacki, szewc albo, nie daj Panie, malarz, potem znęcać się nad trzymaną w jednej ręce kartką papieru, oraz trzymanym w drugiej dłoni piórem (oba te przedmioty na oczach zbudowanych jego siłą i bezkompromisowością rodzimych dziennikarzy, rozszarpał z kulturą krzyżówki zaślinionego po ziemię doga i rozjuszonego na maksa nosorożca), po czym równie spokojnie odparł, że to niesłychane, żeby porównywać jakieś knedlowo-pierogowe popłuczyny ze wspaniałą spuścizną  germańskiej tradycji i architektury.

Kolejne pytanie, tym razem angielskiego, zupełnie więc w tym wypadku jak można sądzić bezstronnego, dziennikarza czy tak znaczne przeniesienie narciarskich akcentów na wschód nie oznacza czasem niczego innego niż skokowe „Drang nach Osten”, długoletni sternik i światowy przywódca  zupełnie pominął. Nadął się tylko i wypełnił powietrzem niczym, podczas lotu, kombinezon tych skoczków ze światowej czołówki, których podczas ostatniego sezonu FIS uznawał za „równiejszych” od tych „równych” i których do kontroli nie wołał, no bo i po co. Więcej pytań już nie było. Z prostej przyczyny. Cierpliwość pana Hofera się wyczerpała. Jego cierpliwość jest bowiem jak te baterie Duracell, ale wszystko, nawet ona, ma jednak swoje granice.

Wracając do sprawy. Kongres FIS odbywa się z końcem kwietnia-początkiem maja. I wtedy wszystko w omawianej materii definitywnie się rozstrzygnie. Wygląda na to, że w spójnym do niedawna organizmie, jakim wydawał się FIS wraz z przyległościami w postaci wszystkich, bez wyjątku, narciarskich Związków Narodowych, pojawiły się wyraźne, niemożliwe do usunięcia, rysy. Zdecydowane stanowiska stron w rzeczonej materii każą spodziewać się najgorszego. Z oderwaniem się Polski od tej skostniałej i nad wyraz scentralizowanej struktury, jaką jest FIS, włącznie.

No więc ja, na ten przykład, już się cieszę.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Rozmaitości