HareM HareM
336
BLOG

Jest optymalnie

HareM HareM Rozmaitości Obserwuj notkę 3

Optymalnie dla mnie. To znaczy tak jak chciałem i o czym, jeden salonowy tekst wcześniej, pisałem. W finale tegorocznej Ligi Mistrzów spotkają się Barca z Juventusem. Barca jak najbardziej zasłużenie, a Juve bo im los nieco sprzyjał. Przy czym, jak to mówią, szczęście rzadko sprzyja gorszym. Więc wychodzi, że Juve też zasłużenie.

Bayern nie grał, i to w obu spotkaniach, źle. Tyle, że był od Barcy, też w obu spotkaniach, słabszy. Lepszy stał się niby w drugiej połowie drugiego meczu, ale to tylko dlatego, że trenerowi jego rywala zrobiło się, po primo, szkoda byłego kolegi z drużyny, a po drugie primo miał, dalej zresztą ma, na karku najważniejszy ligowy mecz sezonu. Mecz przesądzający o mistrzostwie Hiszpanii dla Katalończyków. Mecz, w którym mogą zrewanżować się Atletico za zeszłoroczną utratę tytułu. Więc kazał chłopakom grać na pół gwizdka, a niektórym to nawet grać zabronił (ściągnął np. Suareza).

O wyniku dwumeczu zadecydowało trio zatrudnionych przez Barcelonę południowoamerykańskich najemników-geniuszy, które metodycznie rozklepało niemiecką obronę niczym Napoleon Prusaków pod Jeną w roku pańskim 1806.  Miała Barcelona lepszy atak, znacznie lepszą obronę (co, w kontekście co rusz krytykowanych przez ostatnie dwa lata defensorów Dumy Katalonii, wystawia monachijskim obrońcom świadectwo jednak jak najgorsze), lepszą pomoc i wcale nie gorszego, jak się okazało, bramkarza. Trudno się więc generalnie dziwić, że wyszła z tej rywalizacji zwycięsko.

Nie widziałem wczoraj, z istotnego powodu, pierwszej połowy spotkania Real – Juve. Dlatego moja opinię opieram tylko na tym, co zobaczyłem w trzech z czterech połówek tego dwumeczu. Owsem, Real prowadził grę. Real dłużej ją też posiadał. Real miał dużo sytuacji bramkowych. Dużo więcej niż Juventus. I Real miał trochę pecha. Czy jednak aż takiego, żeby twierdzić, ze Włosi niezasłużenie weszli do finału? Moim zdaniem zdecydowanie nie. A tak klarownych sytuacji, w jakich znaleźli się wczoraj, już przy stanie 1:1, Marchisio i Pogba, Hiszpanie w ogóle nie mieli. Może w pierwszym meczu kiedy Rodriguez strzelił z trzech metrów w poprzeczkę. W każdym razie. Gracze Juventusu mocno na ten awans, zapracowali. Rzecz niepodważalna jak dwa razy dwa cztery.

A propos meczu w Madrycie. Na żart zakrawa fakt, że najlepsze wrażenie w ostatnich 45 minutach tego dwumeczu zdecydowanie robili w Realu dwaj najbardziej wygwizdywani w tym sezonie przez madryckich socios piłkarze: Casillas i Bale. Może to dobrze, że żadna z często i minimalnie niecelnie uderzanych przez Walijczyka piłek nie trafiła do siatki Juventusu. Bo ci dwaj bowiem, mimo że finałowy awans miałby wtedy miejsce tylko i wyłącznie dzięki nim, i tak byliby przez stołecznych głupców wygwizdywani.

Ależ się cieszę na ten finał. Jego zwycięzcę wytypowałem już tydzień temu i podtrzymuję, ale po tym co zobaczyłem w półfinałowych potyczkach w Turynie i Madrycie stwierdzam, że orzech do zgryzienia będzie miała Barca ciężki. Mimo swoich trzech muszkieterów. Rozwinięcie szyków i przejście z obrony natychmiast do ataku zaprezentował bowiem wczoraj Juventus niemal równie wspaniałe. A obrońców ma jednak, jak mniemam, dużo solidniejszych niż Bayern. Co sugeruje, że latynoscy napastnicy Barcy nie będą przez nich przechodzić jak przez otwartą bramę. Jak przez obrońców Bayernu, miałem napisać.

W każdym razie tuszę że, w przeciwieństwie do Bayernu, Juventus nie podniesie głowy dopiero wtedy jak wszystko będzie rozstrzygnięte i nie zacznie być groźny tylko dlatego że Barcelona, miast grać, będzie się już przymierzać i szykować do odbioru trofeum. Bo ja oczywiście będę kibicował Blaugranie, ale mecz chciałbym oglądnąć interesujący i zacięty. Do końca.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Rozmaitości