marek.w marek.w
1281
BLOG

Porozmawiajmy o wojnie

marek.w marek.w Ukraina Obserwuj temat Obserwuj notkę 47

Gdy czytam analizy polskich ekspertów od geopolityki, jak np. Budzisz czy Wojczal i porównuję je z moimi informacjami z rozmaitych źródeł, coraz bardziej jestem przekonany, że kardynalnie mylą się w wielu aspektach oceny wojny Rosyjsko-Zachodniej toczącej się na Ukrainie. Dlatego chcę przedstawić kilka strategicznych problemów, jak je widzę.

Jeszcze przed wojną większość prawicowych publicystów i analityków była głęboko przekonana o słabości Zachodu właściwie w każdym szczególe, a najbardziej w zdolności do sprawnego i skoordynowanego działania. Absolutnym wyznaniem wiary było (i często jest dotąd) przekonanie o pełnej współpracy Niemiec, a szerzej Unii z Rosją, wzmacnianej absolutną zależnością od dostaw rosyjskich paliw. Dzisiaj, po roku wojny sytuacja się wyjaśniła ku wielkiemu szokowi nie tylko prawicowej publicystyki, ale i Kremla. Europa całkowicie zrezygnowała z dostaw  ropy, gazu, węgla i produktów rafinerii KONTROLOWANYCH przez Rosję, ostatecznie uwalniając się od szantażu, z takim zamiłowaniem uprawianego przez Kreml. Umocnił się zaś schemat, w którym to Indie kupują za półdarmo rosyjską ropę, przerabiają ją w rafineriach, a ich produkty sprzedają na Zachodzie i Rosjanie nie mają tutaj nic do gadania, komu i na jakich warunkach. Wbrew płaczom Prawicy, dlaczego Zachód  nie spróbował całkowicie zablokować rosyjskiego eksportu, jest to optymalny wariant. Odcięcie dużych dostaw od światowego rynku spowodowałoby wzorem zeszłego roku gwałtowny skok cen, na czym zarobiłaby tylko Rosja, a wszyscy importerzy stracili. A tak ceny mamy przedwojenne i wszyscy sa zadowoleni z wyjątkiem Rosji, której przychody z eksportu spadły o połowę.

Praktycznie wszędzie możemy usłyszeć gromki płacz, jaki ten Zachód jest biedny, bo brakuje mu sprzętu i amunicji nawet dla siebie, a co dopiero mówić o zaopatrzeniu Ukraińców. Politycy, publicyści i blogerzy prześcigają się w krakaniu, jak to potężna Rosja, zmobilizowana do wojny pod żelazną ręką Putina wygra śpiewająco wyścig zbrojeń i pozostanie tylko znów iść do Monachium. Niestety, ale nawet mój ulubiony analityk Wolski też uległ temu trendowi. Tymczasem Real jest twardy - kraj o potencjale gospodarczym Teksasu (bo Kalifornia jest znacznie większa) wszedł w śmiertelne zwarcie wojennych fabryk z Koalicją ponad 50 państw (w większości silnych i bogatych) i żadne kombinacje alpejskie tej różnicy nie zmienią. Od samego początku jedyną nadzieją Putina i jego szajki na Kremlu była kłótnia pomiędzy członkami Koalicji, podsycana przez kupionych polityków. Tymczasem "dziadek" Biden ze swoją Ekipą odtworzył jeszcze  Reaganowskie Centrum Decyzyjne, które wygrało Zimną Wojnę  i twardą ręką zjednoczył całe towarzystwo (na ile to w ogóle możliwe w warunkach anarchii politycznej i panowania biurokracji). Co wcale mnie nie zdziwiło, chyba najłatwiej poszło z Niemcami, mimo dość żwawego wierzgania Sholza z towarzyszami, po prostu armia okupacyjna Anglosasów , dotąd pilnująca Niemców ma całkowicie wystarczającą siłę perswazji :-). Dlatego mam zawsze wielką frajdę, gdy Ziemkiewicz i inni prawicowi "znawcy" straszą Nas Koalicją Odwetowców z Rosjanami w najlepszym stylu Dugina.  Swoją drogą, ciekawe, na ile w to wierzą, a na ile jest to klasyczna prop-agitka dla zniszczenia Totalnych Wrogów.

Kończąc część "Zachodnią", musimy zrozumieć, że dotąd wydano na wojnę przysłowiowe Centy, a nie poważne pieniądze. Właściwie nic w tym dziwnego, że każdy woli zwalić wydatki na sąsiadów, ale stawka już jest zbyt duża, aby Ekipa Bidena i inni zaangażowani po uszy w wojnę politycy się cofnęli i dlatego  zapłacą KAŻDĄ cenę dla zwycięstwa,  ponieważ klęska zmiecie ich ze sceny politycznej. Zapominamy przy tym o bardzo ważnym czynniku, otóż Rosja jest praktycznie OSTATNIM przeciwnikiem dla Europy, a także wojsk lądowych USA. Nawet ewentualna otwarta wojna z Chinami, praktycznie nieprawdopodobna, zaangażowałaby tylko siły Zachodu zgromadzone na Pacyfiku, w tym amerykańską Flotę i Lotnictwo. Dlatego Zachód może w razie potrzeby przekazać Ukrainie nawet połowę swojego sprzętu, amunicji i wojennych zapasów, wzorem Polski. W końcu te czołgi, działa i pociski niszczyłyby rosyjskie wojsko w najlepszy możliwy sposób, czyli na cudzej ziemi. Zaś po klęsce Rosji można spokojnie odbudować bardziej nowoczesne siły w warunkach długiego pokoju. No bo kto by jeszcze zadarł z potęgą, która wykończyła ostatecznie rosyjskie imperium ?

Przechodzimy tu do Republikanów, Trumpa, DeSantisa i wielkiego zgiełku wokół potencjalnej zdrady interesów Ameryki, Zachodu no i naszych przy okazji. Trump, nieoficjalny szef Partii Zdrady Narodowej (a przy okazji ukochany idol Dobrej Zmiany) jest w oczywisty sposób szantażowany przez Czekistów, ponieważ w inny sposób nie można racjonalnie wyjaśnić jego zdrady. Zresztą widać to było od lat, gdy tylko jeszcze większy strach przed Kongresem i Pentagonem blokował jego próby wykupienia się szantażystom, jak w przypadku zdrady Kurdów czy planu rozwalenia NATO. Obecnie, po klęsce w ostatnich wyborach w listopadzie 22 r., buncie większości VIP-ów Repsów no i wejściu do gry prawdziwego "fajtera" DeSantisa  nie ma żadnych szans na nominację do wyborów Prezydenckich. Co do DeSantisa i jego dość nieoczekiwanych pro trumpowskich wypowiedzi, sprawa jest prosta. Mając praktycznie w kieszeni wyborców Republikańskich przeciwnych Trumpowi poluje teraz na jego mniej zdecydowany elektorat, aby zdobyć całkowitą przewagę w prawyborach. Zresztą chcę przypomnieć, że jakiekolwiek decyzje przyszły Elekt może podjąć na początku 25 r. czyli z grubsza za 2 lata, kiedy powinno być po wszystkim.

Analitycy wojenni, nieczytający oryginalnych wypowiedzi Rosjan, w tym nawet Wolski, popełniają jeden podstawowy błąd poznawczy. Oglądając dotychczasową ogromną przewagę Rosjan w sprzęcie i dostawach amunicji zapominają, że pochodzą one z gigantycznych składów pozostałych po Armii Czerwonej byłego już Imperium. Tymczasem po roku ciężkiej wojny, gdy Rosjanie bez opamiętania zużywali swoje zapasy, w składach zaświeciło dno, co widać dosłownie w każdym szczególe. Nawet ostrzał rakietami  Energetyki ukraińskiej dokonują teraz co parę tygodni, gdy naprodukują chociaż kilkadziesiąt rakiet. W drugim roku wojny, gdy kończą się poradzieckie zapasy,  Rosjanie mogą walczyć przy pomocy tylko własnej bieżącej produkcji lub dostaw z zagranicy.  Oczywiście starannie ukrywają informacje o skali produkcji, można jednak uzyskać sporo cennej informacji, chociażby od superpatriotycznych blogerów w rodzaju Girkina-Striełkowa.

Według nich, a nie ma powodu im nie wierzyć, Rosja zderzyła się czołowo z brakiem prawie wszystkich elementów sprzętu i uzbrojenia, potrzebnych na froncie. W kraju pracuje tylko JEDNA wytwórnia czołgów w Niżnym Tagile oprócz zakładów remontujących uszkodzony lub przechowywany od dekad ciężki sprzęt, też w niedużych ilościach. Już wiadomo, że nie będzie kolejnej masowej mobilizacji, natomiast wojsko po cichu bierze w kamasze ok. 20 tys. Mobików miesięcznie. Po prostu i tak większość zmobilizowanych trafiła do pułków piechoty, pozbawionych pancernego sprzętu i artylerii, których zwyczajnie nie ma. Według Girkina i innych blogerów rosyjski przemysł jest w stanie wyprodukować ok. 1/10 liczby amunicji potrzebnej do wielkiej ofensywy na wiosnę, a zresztą i tak zabraknie luf czołgowych i armatnich, z których można ją wystrzelić, bo dotychczasowe są kompletnie niezdatne do użytku po obłędnym wprost ostrzale w zeszłym roku (7 do 10 mln szt.) Co prawda z braku prochu strzelniczego i tak nie ma to większego znaczenia...

Skoro rosyjski przemysł ("obronka") jest stanie zapaści, jak wszystko inne w tym "raju Czekistów" (a o czym nasi eksperci najwyraźniej nie mają pojęcia, ponieważ jest to starannie skrywane w przeciwieństwie do Zachodu, gdzie każdy głośno lamentuje, jak to jest źle i czy może sąsiedni kraj by nie zechciał pomóc, najlepiej za darmo :-)), to może uratują ich dostawy ? No więc jak widać z wizyty samego Cesarza Ci w Moskwie, Chińczycy mają dla Putina i s-ki mnóstwo ciepłych, wręcz wzruszających słów i najmniejszej chęci wdania się z Zachodem w wojnę gospodarczą. Być może z powodu małej drobnostki, czyli spłaty niewielkiego długu w wysokości 54 tys. miliardów $, ot raptem  połowy globalnego PKB.  Oczywiście pozostaje parę innych państw, ale nawet najbardziej ogłupiali własną potęgą i wielkością dyktatorzy muszą zacząć myśleć, jak im odpłaci ZWYCIĘSKI Zachód, gdy już się pozbędzie ostatniego strategicznego militarnego rywala.



marek.w
O mnie marek.w

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka