marek.w marek.w
5417
BLOG

Elon Musk - w tym szaleństwie jest metoda

marek.w marek.w Badania i rozwój Obserwuj temat Obserwuj notkę 42

W czasie  przygotowywania materiałów dla poprzedniego tekstu o Starlinku - https://www.salon24.pl/u/marek-w/915695,starlink-najwiekszy-projekt-elona-muska  jeszcze raz prześledziłem historię sukcesów i wpadek pierwszej prywatnej firmy kosmicznej SpaceX. Najbardziej mnie uderzyła kryjąca się pod osłoną gromkich wypowiedzi i doskonałego pijaru  wręcz żelazna konsekwencja Elona Muska.

Przez ostatnie 10 lat, od pierwszego udanego wystrzelenia rakiety Falcon 1 widzimy stale ten sam obrazek - Musk na kolejnej konferencji ogłasza buńczuczny projekt, pozornie nie licząc się z trudnościami, których nikt inny na świecie nie potrafił pokonać. Tak było z pomysłem budowy pierwszej prywatnej ciężkiej rakiety, czyli Falcon 9, potem ogłosił, że jego rakieta będzie lądować z powrotem, co wzbudziło gromki śmiech wśród państwowych agencji kosmicznych, które po klęsce programu wahadłowców znów postawiły na jednorazowe rakiety, a nawet zrobiły z tego rodzaj wyznania wiary.
Szczególnie ubawiły kosmiczne bractwo próby lądowania ciężką rakietą  ma barce wielkości znaczka pocztowego pośrodku oceanu, trzeba zresztą przyznać, że rakiety wyjątkowo widowiskowo sie przewracały i  wybuchały.

Tymczasem Musk zdecydowanie podniósł poprzeczkę, z wielkim tupetem ogłaszając, że jego firma  SpaceX pierwsza przeprowadzi załogowy lot na Marsa!  Na takie dictum poważni gracze w branży obracający dziesiątkami mld. $ zaczęli się oglądać za sanitariuszami z kaftanem bezpieczeństwa :-) W końcu lot na Księżyc, ciut bliższy cel kosztował na obecne $ około 200 mld. zaangażował tysiące firm i dziesiątki tys. ludzi na pełen etat, a tu wychodzi szef niewielkiej w końcu firmy i opowiada głodne kawałki o podboju Marsa i założeniu tam od razu stałej bazy....
Nic dziwnego, że większość ludzi uznała Muska za niezłego cwaniaka, który wciska kit w celu wydojenia z naiwnych dużej forsy, tyle, że przesadzającego w swoich obiecankach ( takich gruszek na wierzbie żaden polityk populista by się nie odważył obiecywać ! ) Przy okazji Musk pobił rekord w Internecie - na największą ilość hejtu wylewanego na pojedynczego człowieka.

Tyle, że potem zaczęły się cudeńka - po pierwszych kraksach Falcon 9 zaczął latać jak w szatan,  w ciągu paru lat osiągając renomę najtańszego i najbardziej niezawodnego boostera na świecie, na dokładkę najpierw lądującego bezpiecznie na terenie kosmodromu na stałym lądzie, a potem i na tej zabawnej barce na oceanie.  Obecnie praktycznie każdy lot kończy się bezpiecznym lądowaniem, a do ostatniego startu użyto rakiety, która odbyła już dwie misje, zakończone lądowaniem. W 2018 r. SpaceX zaczął produkcję kolejnej generacje zwanej Block 5, z góry przygotowanej do odbycia 10 lotów praktycznie bez większych napraw czy serwisu.  Będzie to zresztą ostatnia generacja, ponieważ firma przymierza się do obsługi znacznie większych rakiet.

Aktualnie SpaceX wystrzeliwuje więcej rakiet niż jakakolwiek inna firma czy agencja państwowa na świecie i zagarnęła większość globalnego rynku na dostarczanie satelitów komercyjnych na swoje orbity.

W lutym 18 r. pierwszy raz wystartowała rakieta Falcon Heavy, będąca podrasowanym zestawem 3 Falconów 9, z planowanym udźwigiem  60 ton ładunku na niską orbitę. Chyba wszyscy widzieli zdjęcia czerwonej Tesli lecącej w Kosmosie na tle Ziemi, sadzę nawet, że było to zdjęcie dekady. Co jednak ważniejsze, FH ma zapewnić SpaceX możliwość budowy Starlinku, czyli satelitarnej sieci globalnej łączności internetowej przy wykorzystaniu 12 tys. satelitów komunikacyjnych. Można powiedzieć, że rywalom Muska śmiech zaczyna więznąć w gardle :-)

Gdy w 2011 r. zakończono epopeję wahadłowców z powodu zbyt wielkich kosztów, a próba budowy ich następcy Venture Star zakończyła się klapą, stacja orbitalna MKS została bez łączności z Ziemią. Jedynym możliwym dostawcą towarów i ludzi pozostał rosyjski Sojuz, a Rosjanie wykorzystali pozycję monopolisty wołając 80 mln. $ za dowóz każdego amerykańskiego astronauty na stację. Przez te wszystkie lata NASA nawet nie spróbowała zbudować nowej rakiety, mogącej polecieć na orbitę ze statkiem załogowym, w zamian za to ogłosiła konkurs wśród prywatnych firm na taką usługę.
Nawiasem mówiąc, jeszcze za swojej kadencji niezapomniany Prezydent Reagan, oglądając postępujące zdziadzienie  niegdyś tak prężnej państwowej agencji kosmicznej zarządził zlecanie części zadań firmom prywatnym.

Konkurs wygrała SpaceX z wersją załogową statku Dragon, który od kilku lat lata z zaopatrzeniem towarowym na MKS, również zresztą wielokrotnego użytku oraz Boeing ze statkiem Starliner. Już w styczniu 19 r. jest planowany pierwszy lot testowy załogowej wersji Dragon 2, a do końca  roku pierwszy lot załogowy na stację. Dragon 2 musiał zostać znacznie przebudowany, aby otrzymać system bezpieczeństwa i znaczne poprawienie niezawodności działania koniecznego do lotów z ludźmi na pokładzie, jednak może jednorazowo zawieźć 7 astronautów za cenę ok. 60 mln $, gdy dotąd Rosjanie brali 80 mln. od sztuki. Jasne jest więc, że kończy się im złota żyła. Biedny Rogozin popłakuje na nieuczciwą konkurencję, ale co mu pozostało, skoro nowych, tańszych rakiet rosyjskich nie widać i raczej prędko się nie zobaczy.

Od początku było jasne, że  dla lotu na Marsa potrzebna będzie zupełnie nowa, bez porównania większa i nowocześniejsza rakieta  od istniejących, gdy więc Musk parę lat temu przedstawił projekt takiej rakiety, zwanej wstępnie BFR (  rozwinięcie akronimu ma parę wersji, w tym niezbyt cenzuralną :-)), już mało kto się zdziwił, biorąc pod uwagę dotychczasowe osiągnięcia firmy. Jednak opis samej rakiety i związanych z nią projektów jest zbyt obszerny dla tej notki i muszę go przenieść do następnego tekstu, aby nie zanudzić czytelnika....

W czym więc tkwi tajemnica niezwykłych sukcesów Elona Muska, zresztą również i w innych dziedzinach, jak choćby w budowie samochodów elektrycznych?
Musk zbudował swoisty algorytm sukcesu, który stosuje do wszystkich swoich przedsięwzięć,  niezależnie od stopnia ich trudności czy wręcz niemożliwości. Zbiera grupę ludzi najlepszych w swojej dziedzinie w Ameryce, jeśli nie świecie i oferuje im pracę twórczą przy niezwykłych , wręcz szalonych projektach, eksploatując ich przy tym bez litości. Sam zresztą pracuje jeszcze ciężej od nich, a dzieki prawdziwemu geniuszowi technicznemu jest w stanie opanować niewiarygodny zasób wiedzy konieczny dla kierowania  zespołami takich fachowców. Narzuca wręcz niewykonalne terminy, zmuszając ich do krańcowego wysiłku, a z drugiej strony oferując udział w niezwykłych sukcesach, co jest balsamem dla ich zawodowych ambicji.  Już nie mówiąc o tym, że dla każdego prawdziwego inżyniera praca dla Muska stanowi rodzaj nobilitacji....

Kolejną zasadą jest nieustanne poprawianie i polepszanie już zbudowanych urządzeń,  czy to statków kosmicznych, czy skafandrów, czy wnętrza kapsuły załogowej lub najnowszych silników rakietowych. Sednem sprawy jest polityka setek drobnych ulepszeń, które składają się na całkiem nowe wersje techniczne, takie jak Block 5 w Falconie 9, który ma parametry eksploatacji zupełnie nieosiągalne jeszcze parę lat temu. Przy tym Musk faktycznie nie przejmuje się porażkami czy kraksami, święcie wierząc, że to tylko niezbędny etap w drodze do sukcesu, a co ważne, ma całkowitą rację! Ja sam, widząc te nieszczęsne rakiety spadające z oceanicznej barki - lądowiska myślałem że tym razem przegiął, a on z całkowitym spokojem ponawiał próby aż do skutku.
Nieustannym również celem w każdym działaniu jest dążenie do obniżki kosztów,  osiągane jednak nie przez obniżenie jakości materiałów czy nakładów czasu na badania, a przez wprowadzenie produkcji taśmowej w każdym możliwym miejscu i ulepszaniu warunków technologicznych produkcji. Potrafił zresztą zarazić swoją ideą cały zespól pracowników.
Ta wręcz mania nieustannego unowocześniania swoich statków rażąco kontrastuje z normami pracy państwowych agencji kosmicznych w rodzaju NASA czy Roskosmosu, gdzie wręcz dogmatem jest budowanie drogich, konserwatywnych technicznie urządzeń w celu uzyskania koniecznej niezawodności. Te wielkie , biurokratyczne machiny mimo pompowanych w nie ogromnych pieniędzy zatraciły praktycznie pęd do przedsiębiorczości i innowacji. Nic więc dziwnego, że NASA w swoim sztandarowym projekcie Orion właściwie powtarza osiągnięcie Saturna 5 z przed pól wieku, a Roskosmos jeszcze przez wiele lat nie zbuduje nowej rakiety nośnej, zaś wnętrze kapsuły załogowej Sojuza  wygląda równie przaśnie i starodawnie, co za czasów Korolewa. Rosjanie dosłownie nic tam nie zmienili od kilkudziesięciu lat!

Dla jasności, SpaceX jest od początku wspierana przez amerykańską administrację, która wykazała tym razem wielką przenikliwość w ocenie potencjalnych możliwości pozornie zwariowanej firmy i jej szefa, który nawet nie był obywatelem USA. Firma dostała potężną pomoc finansowa na rozwój technologii, również wszelkie biurokratyczne procedury typu przyznawania certyfikacji i różnych zezwoleń były załatwiane zaskakująco szybko, widać, że tym razem państwo zdało egzamin, nawet NASA której był przecież konkurentem zaoferowała mu swój kosmodrom na Przylądku Kennedy'ego i pełne wsparcie organizacyjne.

Pewnie się powtarzam, ale jestem przekonany, że Ludzkość ma za co dziękować, iż urodził się właśnie teraz taki geniusz ( niezależnie od jego wszystkich osobistych wad, które w sumie nie mają znaczenia ).



marek.w
O mnie marek.w

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie