Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
127
BLOG

Klub tetryków chowa głowę w piasek

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 22

Gdy usłyszałem o treści oświadczenia Konferencji Episkopatu w sprawie lustracji polskiej hierarchii, ogarnął mnie śmiech. Kościół zachował się jak struś, który chowając głowę w piasek sądzi, że staje się niewidoczny. Napiszmy, że temat lustracji w Kościele przestaje dla nas istnieć, a setki tysięcy teczek odpłynie w cudowny sposób w niebyt. Anglicy nazywają takie zjawisko wishful thinking.
Polski episkopat powołuje się na słowa Stolicy Apostolskiej. Jednak Watykan, wystosowując swój list w sprawie lustracji w polskim Kościele, opierał się na materiałach, jakie przekazała mu kościelna komisja historyczna. Zaś praca tej komisji i wyciągane przez nią wnioski nieraz stawały się przedmiotem poważnych kontrowersji. Poza tym zastanawiam się, czy przypadkiem sama Stolica Apostolska nie zachowuje się teraz trochę tak, jak w kilku trudnych dla Kościoła przypadkach molestowania seksualnego (pomijam tu kontekst, w jakim te przypadki były nagłaśniane, nie ma bowiem wątpliwości, że środowiska antyklerykalne chciały z jednostkowych przypadków uczynić rzekomą regułę): stara się koniecznie zmieść je pod dywan. Nie można też wykluczyć, że polscy biskupi, stanowiący coś na kształt korporacji, broniącej własnych interesów, grają przesłaniem Watykanu, którego pełnej treści przecież nie ujawnili.
Argumentacja, jaką przedstawił abp Józef Michalik, jest zadziwiająca. Jego słowa można odczytać w taki sposób, że oto Kościół, którego lwia część nauczania dotyczy prawdy i moralności, postanowił uznać znaczną część własnych dziejów, z tymi właśnie sprawami ściśle powiązaną, za niebyłą. Biskupi przypominają mi bosmana z dawnej reklamy piwa „bezalkoholowego”. Wygłosiwszy płomienne kazanie podczas nabożeństwa, siadają następnie w wygodnym fotelu i mrugają do wiernych: „Ale z tą prawdą to bez przesady”. Zwłaszcza gdy chodzi o nich samych.
Z czysto pragmatycznego, cynicznego punktu widzenia taka postawa mogłaby nawet mieć sens (choć w żaden sposób nie daje się obronić z punktu widzenia wartości, na jakich opiera się chrześcijaństwo), gdyby nie to, że archiwów nie da się już zamurować, jak niegdyś postulował Adam Michnik. Będą się pojawiać – jak słusznie zauważa ks. Isakowicz-Zaleski – nowe dokumenty i relacje, a Kościół, sądząc z wczorajszego oświadczenia, zamierza w takich razach po prostu milczeć. Z wizerunkowego punktu widzenia to najgorsze, co można uczynić.
Proszę sobie wyobrazić, że do sprawy takiej jak afera z abp. Wielgusem dochodzi już po oświadczeniu polskich biskupów. I co wtedy? Metropolitą warszawskim zostałby – bez słowa wyjaśnienia czy refleksji – regularny kapuś? A obawiam się, że episkopat w dzisiejszym składzie ma w swoim gronie jeszcze kilku takich Wielgusów.
Przykro mi patrzeć, jak polski Kościół strzela sobie kolejnego samobója. Episkopat coraz mniej przypomina grono ludzi, gotowych krzewić swoją wiarę w imię prawdy, wbrew przeciwnościom, a coraz bardziej staje się ekskluzywnym klubem przyzwyczajonych do luksusu tetryków, którzy nie życzą sobie, żeby im przeszkadzać, a do których trudno czuć szacunek. Jakość ludzi, którzy mają prowadzić polski Kościół, jest, delikatnie mówiąc, wątpliwa. No, ale jeśli najznamienitszą jego personą jest kard. Stanisław Dziwisz, to co tu jeszcze można powiedzieć?
Abp Michalik twierdzi, że biskupi chcą się w końcu skupić na pracy duszpasterskiej. Także to jest całkiem zabawne, wziąwszy pod uwagę, że większość polskich biskupów żadnej pracy duszpasterskiej nie wykonuje już od dawna, a jedynie bywa, uświetnia, nawiedza i otwiera.
Gdyby nie to, że mówimy o instytucji, która prócz ludzkiego, ułomnego, konkretnego wymiaru ma jeszcze wymiar mistyczny, można by powiedzieć: furda z takim Kościołem, wypiszmy się z niego. Szczęśliwie jest nadzieja: ułomni ludzie tworzyli instytucję, która jednak przetrwała ponad dwa tysiące lat. Przetrwa i teraz, u nas. Co nie znaczy, że można się nie irytować.

 

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka