Mirnal Mirnal
38
BLOG

Czy palacze powinni płacić wyższe składki na ochronę zdrowia?

Mirnal Mirnal Polityka Obserwuj notkę 9

Bardziej sprawiedliwe stawki ubezpieczenia zdrowotnego umacniają poczucie podatnika a obywatela, że żyje w logiczniej zarządzanym państwie.

Minister zdrowia, prof. Zbigniew Religa, przyznał, że wykryto u niego na płucach guz(a), którego należy pozbyć się operacyjnie i to niezwłocznie. 31 maja 2007 udał się do jednego ze stołecznych szpitali. Jak przystało na Polaka korzystającego ze standardowej opieki, nasz sławny lekarz (a teraz minister) wybrał sobie profesora, którego darzy szczególnym poważaniem i zaufaniem, zaś operację zaplanowano już na dwa tygodnie po wykryciu komplikacji zdrowotnych. Media zapewne zainteresują się losem podobnych przypadków, jednak rodaków mniej znanych, wpływowych i zamożnych (czy mają dokładnie te same prawa w dostępie do niezwłocznych świadczeń tego typu oraz do wyboru specjalisty).

Pod kierunkiem min. Religi powstają zasady dotyczące ubezpieczeń komunikacyjnych. Oczywiście, pomysł jest dobry - każdy powinien opłacać składki stosownie do zagrożenia, które generuje oraz w ścisłym związku do nakładów finansowych, które należy ponieść podczas leczenia ofiar wypadków. Jednak pomysł ministra zdrowia należy poszerzyć o przypadki stosowania używek (alkohol, tytoń, narkotyki). Jeśli ktoś niemal całe życie popala sobie papierosy (a Profesor przyznaje się do kilkudziesięciu dziennie), przeto składki przekazywane na odpowiednie fundusze powinny być zróżnicowane w zależności od intensywności dobrowolnego wprowadzania szkodliwych ciał obcych do swego organizmu. Podano, że ponad 90% przypadków raka płuc ma ścisły związek z paleniem. Zatem - owszem, wolność (możemy czynić, co nam się podoba w ramach prawa), ale także obciążenia finansowe (za nasze błędy powinniśmy jednak płacić!). Prawdopodobnie można oszacować, jakie koszty ponosi budżet Państwa z tytułu nadużywania wymienionych trzech zeł obecnych czasów.

Przy uznaniu zmian (w ubezpieczeniach komunikacyjnych) za uzasadnione, należałoby opracować podobne zasady dla sposobu uiszczania składek na opiekę zdrowotną. Niech nałogowe pijące, palące i faszerujące się osoby, wpłacają wyższe stawki na ewentualne (statystyczne a wysoce prawdopodobne) leczenie swoich dolegliwości. Należałoby opracować wzór oświadczenia, w którym ubezpieczony deklarowałby fakt korzystania z tych używek oraz ich poziom intensywności. Co pewien czas byłyby te dane weryfikowane poprzez okresowe badania, okazjonalne kontrole właściwych władz, tudzież doniesienia obywateli. Jeśli w przypadku ujęcia kierowcy w stanie wskazującym na upojenie alkoholowe albo zwidy narkotykowe, należałoby podnieść mu stawkę ubezpieczeniową komunikacyjną (np. na 5 lat, przy np. dwuletnim zakazie prowadzenia pojazdów; abstrahując od innych postulowanych drastycznych rozwiązań), to w przypadku ujawnienia (przy jakiejkolwiek okazji) konsumowania przez osobę ubezpieczoną opisywanych używek, podniesiono by stawkę ubezpieczenia od najbliższego miesiąca. W przypadku osób znanych (jak min. Religa) właściwie wypełnienie formularza nie nastręczałoby żadnych problemów, bowiem każdy współpracujący z ministrem doskonale wie, że kopci bardziej niż dawno wycofane parowozy.

Gdyby dany delikwent porzucił swoje uzależnienia, to jeszcze przez parę lat opłacałby podwyższona składkę, ale sukcesywnie malejącą, choć jej wysokość zależałaby od okresowych badań lekarskich.

Już słyszę oponentów, którzy wyśmieją niemal policyjny system uzyskiwania danych - nie dość, że już mamy sporo wścibskich pomysłów nękających rodaków, to jeszcze ten jeden... Ależ proszę Państwa - nie ma darmowych obiadów! Albo pijące (za kierownicą, ale także poza nią) oraz palące i narkotyzujące się osoby będą ponosić większe ciężary swoich przyzwyczajeń, albo społeczeństwo będzie im fundowało leczenie, operacje i sanatoria oraz straty ponoszone w pracy zawodowej, ponieważ z powodu tych trzech uzależnień my (jako państwo) bezpowrotnie tracimy na swoim materialnym stanie posiadania, co bardziej namacalnie można zaobserwować na poziomie finansów każdej rodziny (o, tutaj bezbłędnie wychwycimy każdą nieścisłość czy rozbieżność...).

Zresztą nie byłoby żadnych policyjnych sztuczek - każdy składałby oświadczenie (podobnie jak dla fiskusa), które byłoby jawne i byłoby oceniane przez lokalną społeczność. W końcu sąsiad, kolega z pracy, rodzina doskonale wiedzą, kto ile pali, pije i ćpa...

Oczywiście, niniejszy pomysł, zapewne jako naruszający dobra osobiste jednostki i zasadzający się na jej kieszeń, w świetle demokratycznych wykładni praw człowieka i obywatela, upadnie pod gradem zarzutów obrońców szczytnych idei, zatem... pozostanie po dawnemu - niepijący, niepalący i niećpający będą fundować opiekę zdrowotną pijącym, palącym i ćpającym w ramach źle pojętej współodpowiedzialności za swoje czyny. 

Ponadto część środków na leczenie chorób związanych z nadużywaniem alkoholu i papierosów powinna pochodzić z zysków koncernów produkujących te używki, jak również powinna być zawarta w sklepowej cenie. Corocznie byłyby podawane te kwoty w rocznikach statystycznych. 

Panu min. Relidze życzymy rychłego powrotu do zdrowia i przemyślenia - wzorem słusznych pomysłów w sferze ubezpieczeń komunikacyjnych - podobnych rozwiązań w systemie ubezpieczeń zdrowotnych.

Nikt nie lubi płacić podatków i ubezpieczeń, jednak - im powszechniejsze są owe daniny, tym tańsze dla każdego obywatela. Im sprawiedliwsze (konsumenci nadużywający alkoholu, tytoniu, czy narkotyków powinni mieć wyższe stawki ubezpieczenia zdrowotnego, podobnie jak wyczynowi sportowcy, czy przedstawiciele zawodów podwyższonego ryzyka), tym umacnia się poczucie podatnika a obywatela, że żyje w logiczniej zarządzanym państwie. 

Mirnal
O mnie Mirnal

przyjazny wobec wszystkich sympatycznych ludzi, krytyczny wobec wielu zjawisk

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka