"Kapitan, który został członkiem nowej komisji powołanej w celu wyjaśnienia przyczyn katastrofy stwierdził, że niejednokrotnie miał podczas lądowania trudne podejścia. Przyznał, że choć lotnisko nie było wyposażone w system precyzyjnego lądowania, a do tego doszła jeszcze zła pogoda, on by poleciał. Przyznał, że nie wie, jakie doświadczenie w tym zakresie miał pilot Protasiuk, jednak wielu pilotów w tych warunkach by lądowało. – Lotnik, który boi się pogody, tak naprawdę nie umie latać, bo się boi – ocenił" (...) "Dopóki będę żył i mógł bronić honoru tych pilotów, którzy dziś nie mogą się obronić, będę w tej komisji działał".
( http://telewizjarepublika.pl/beata-gosiewska-w-quotzadaniu-specjalnymquot-uslyszalam-od-szefa-prokuratury-wojskowej-ze-rosja-jest-mocarstwem-i-on-nic-nie-moze-zrobic,29404.html )
I moje pytanie - z samolotów korzystam rzadko, częściej żona, najczęsciej nasze dzieci i wnuki. Najprwdopodobniej jest pan instruktorem - którzy piloci uzyskali dzięki Panu licencje pilotów samolotów pasażerskich? Czy uczył ich Pan, że należy lądować nie widząc miejsca, w którym samolot znajdzie się za trzy sekundy?("teraz widać dwieście')
Warto zauwazyć - Więckowski chyba rownóczenie rozpoczyna nową narrację - piloci w poczuciu wagi misji, na oczach swojego dowódcy bohatersko próbowli wylądować ale z honorem polegli. W czasach odmienianego przez wszystkie osoby i przypadki narodu i suwerena polec w misji bojowej to zaszczyt. Zaszczuć wystarczy rodziny tych, co w tym samym miejscu i czasie zginęli w katastrofie.