"Za to, że Polacy dobrze żyją? To was boli?" - powiedziała z trybuny sejmowej Beata Szydło i zrobiło się jeszcze ciekawiej, ponieważ Wielki Strateg za coś ją zamierzał odwołać.
Blogerowi traktującemu "rekonstrukcję" jako wydarzenie z obszaru sztuki jest wszystko jedno, co za tymi słowami stoi, stąd łatwiej mu wyliczyć możliwe motywy:
- czy nieprzemyślana i niekonsekwentna, bo nielojalna wobec domniemanych zamierzeń prezesa chęć dowalenia opozycji za wszelką cenę,
- czy wiatr w plecy wywołany falą niezadowolenia z pozbywania się popularnego w elektoracie PiS polityka,
- czy też wiatr w plecy, ale spowodowany nagłym wkroczeniem do akcji prezydenta, który wezwał na dywanik prezesa w towarzystwie Szydło. Trudno przewidzieć, co prezydent zamierza im powiedzieć, ale powinien pamiętać, że to Szydło jako szefowa jego kampanii a potem twarz kampanii PiS otwarła prezesowi drogę do władzy, o której zdobyciu własnymi rękami nigdy nie mógł marzyć.
W każdym razie z każdym dniem maleją szanse, że PiS zdąży przed Wigilią przemówić ludzkim głosem.