...Libro e moschetto – fascista perfetto...
Ponieważ tego, co w podręczniku szkolnym napisał prof. Roszkowski nie napisało MEN, a poza tym wg tego samego MEN tego wcale w podręczniku nie ma, przyjrzyjmy się co w takim razie jest i znajdźmy powód dlaczego w ogóle się tam znalazło.
No to start: ...kto będzie kochał wyprodukowane w ten sposób dzieci?
Co Autor chciał przekazać w tym zdaniu dzieciom? Czego nauczyć? A może to tylko autora zwątpienie i obawa, że nikt, więc zarazem to taka chrześcijańska zachęta, by mimo wszystko kochać dzieci z próbówki? Chrześcijańska jak cholera, to się akurat może zgadzać. Byłaby to klasyczna chrześcijańska pedagogika wstydu? Zwykłe "wstydź się nie kochać bliźniego"?
Jaja to sobie możemy robić, ale nie z dzieci. Nasze dzieci maestro Czarnka i jego pomagierów błyskawicznie w dzisiejszym świecie za takie narodowosocjalistyczne wstawki docenią. Dlatego mnie ten jad w czarnkowym podręczniku niespecjalnie rusza. Za prymitywny, by cokolwiek we wrażliwych i inteligentnych dzieciach zmienił. Indoktrynowanych w katopisowskich domach, zwłaszcza tych, które drogą pisowskiej edukacji nie będą kochać kolegów z próbówki, też jakoś mi nie do końca szkoda. Tak wyprodukowane dzieci wydają mi się takie jakieś z natury już czarnkowate... Takie jakieś jakby skażonym nasieniem robione? Czy innym diabelskim?
Ktoś powie, że to kompletnie nie ich wina. No oczywiście, że nie ich. Małe są, głupiutkie jeszcze i zaledwie niosące edukacyjne i wychowawcze nasienie dorosłych. Rozumiem. Ale ja tylko właśnie pytam, kto będzie kochał wyprodukowane w ten fason dzieci?