Jednym ze sztandarowych dogmatów prawicowego pisowskiego establiszmęta jest ten, że wszyscy dziennikarze to sprzedajne ladacznice. Pogląd ten jest doskonale kompatybilny z jakością prawicowego dziennikarstwa. Rola służebna, którą w tym dogmacie prawicowi konsumenci mediów wynoszą jako wartość, jest oczywiście wprost proporcjonalna do zawodowej wiarygodności ich serwisantów. Kurski, Karnowscy, Sakiewicz, Semka, Holecka czy Pospieszalski to w temacie dziennikarskiej wiarygodności już nazwiska symbole. W szczególności dla Kaczyńskiego i okolic.
I to przecież Kaczyński swoim przykładem latami formatował suwerena, jak należy traktować czwartą władzę. Traktował dziennikarzy właśnie jak nierządnice do wynajęcia. I już tylko to jest wystarczają podpowiedzią listu motywacyjnego dla aspirujących do prezesiej medialnej stajni. Wystarczy więc tylko ustanowić fundamentalne niewzruszalne zasady i już można np. roztrzaskać prawie setkę osób na drzewie, a przy tym mieć zastępy dożywotnio wiernych medialnych żigolaków, którzy w rytm cudzego palucha będą wrzeszczeć: "gdzie jest wrak?".
Dzisiaj wrak dalej tam, skąd Macierewicz z Pospieszalskim i resztą tych wrzeszczących wiali. A wiarygodność tego towarzystwa dokładnie taka, jak ich dzisiejsza aktywność w sprawie wraku.
Nie wiem czy Semka również wiał ze Smoleńska, ale o jego wiarygodności dziennikarskiej nie świadczy tylko jego dzisiejsza wyrozumowana obojętność w sprawie wraku, ale i jego osobista recepta na dziennikarstwo. Wrzeszczeć o swoje, zbywać całą resztę jednym jedynym patentem pt. "błagam, bez tego świętego oburzenia". Wszędzie i zawsze.
To właśnie odkrycie tego sztandarowego patentu pana Semki natchnęło mnie do wpisu. Plus robienie z niego ofiary hejtu, gdy zniesmaczeni widzowie TVN tylko wyrazili swoje o nim zdanie. Urzeczony jego bufonadą i służebnością wobec partii rządzącej w jednym z ostatnich "Tak jest" przewertowałem tylko kilka materiałów, w których pan Semka się politycznie wyraża. W każdym jednym pan Semka tego swojego patentu ze świętym oburzeniem używa. Zrobiłem mu więc małą lustrację. Ukazał się zużyty dziennikarski wrak. Ale kaliber ogromny.