nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna
538
BLOG

Za co kochałem Urbana. O polskości i o świniach

nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna Polityka Obserwuj notkę 48

Zaskoczę może nieco, ale żeby odkłamać wizerunek tego niepośledniego felietonisty, prowokacyjnie napiszę, że za to chociażby, iż był w pewien sposób odwrotnością Rydzyka. A zarazem moralnym lusterkiem tej pospolitej narodowej mieszanki dewocji i dulszczyzny, która nas jako naród może i najpełniej oddaje. Słusznie się jej wstydzimy, jakże rozpaczliwie, acz kiepsko, wypieramy. Dlatego też podejrzewam, że i Urbana właśnie dlatego się wypieramy. Resztę robi wściekła antyurbanowa propaganda, którą można od samego początku "NIE" obserwować.

Wypieramy się jednego z lepszych w tym kraju satyryków. Nie bez powodu prawie wszyscy ci bluzgający nad urbanowym grobem zapominają, że nie mniej ważnym od polityki poletkiem które uprawiał, była satyra. Można dyskutować z używanym przez bluzgających zamiennikiem, że nie satyryk tylko cynik, ale gdy zestawić to z faktycznymi narodowymi przywarami, które wyraziście oporządzał Urban, wychodzi, że bardzo trudno o pomyłkę - większymi cynikami okazują się jednak ci obśmiewani.

Swój sukces w kapitalizmie, znów w odróżnieniu od Rydzyka, zawdzięczał nie drobnemu kombinatorstwu i oportunizmowi, ale cywilnej odwadze, talentowi i inteligencji. Rydzyk na dulszczyźnie, ciemniactwie, dewocji zarabia, Urban bez żadnych wątpliwości też.

Pisał bez jakichkolwiek kompleksów, bez obłudy, bez żadnego pana. Był jak mało który dziennikarz w Polsce wolny i niezależny. To też mogło wielu boleć. Szczególnie tych, którzy gdy rzecznikował rządowi Jaruzelskiego, potrafili zachwycać się, że Urban wtedy ewidentnie "puszczał oko". Czyli, że oprócz tego, że inteligentny, to był też w jakiś sposób Urban dla nich i uczciwy.

Na pewno też zależało mu na Polsce. Kto z nas by nie chciał, żeby Polska była wolna od dewocji, sekciarstwa, ciemnoty, pozerstwa, czy demolującego absolutnie wszystkie dziedziny tupolewizmu?

Dla lepszego złapania proporcji, pomyślmy o wszystkich znacznie większych zwykłych świniach, gdy Urban był przy nich tylko co najwyżej świntuchem. Wykoncypowanym, przenikliwym, z jednak jakąś misją. Pomyślmy o tych spadach z PZPR, które trzyma u siebie prezes Kaczyński. Piotrowicz czy Kryże kim przy Urbanie są? Czyż nie powinni odmeldować się na pogrzebie swojego rzecznika?

Myślicie, że ci przefarbowańcy przyszliby, by sobie tym razem pobluzgać? W życiu nie bluzną z takim wdziękiem i elegancją jak ich były rzecznik, który takim jak oni zawsze prosto w oczy kpił.



Bóg to za mało

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka