nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna
581
BLOG

Rocznica niepotrzebnej katastrofy i jeszcze bardziej niepotrzebnych śmierci

nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna Polityka Obserwuj notkę 12

I mnie się przydało to jakby swobodniejsze potraktowanie tej smutnej narodowej rocznicy. Pozwoliło dostrzec na ile jest narodowa, a na ile tylko potrzebna. I co właściwie sprawia, że jest narodowa, a zarazem dla narodu potrzebna. Ale i zarazem dotarło do mnie, co tak naprawdę sprawia, że potrzebny jest jej bardziej hałas, niż cisza. Że drabinki, megafony, kłamstwa i wykopywanie trupów są jednak ważniejsze, niż kojący rany namysł i cisza nad trumnami.

Przypomniałem sobie, kiedy pierwszy raz usłyszałem pierwsze smoleńskie kłamstwo. I jakie ono było. Pierwsze, bo kłamstw ludzie rozpaczliwie kontestujący absurdalność tego wypadku wyprodukowali przecież już ilość wręcz niepoliczalną. Dlaczego nie są wierni jednemu nie jest żadną zagadką. Sami nie traktują żadnego poważnie. Poważnie traktują tylko jedną swoją deklarację. Ją jedną deklamują szczerze i od samego początku ją u nich słychać. Brzmi ona; nigdy się nie dowiemy jak było. Zrozumiałe. Dowiedzieć się, że było tak głupio niepotrzebnie, może być dla niektórych nawet bardziej przykre, niż dowiedzieć się, że się w ogóle zdarzyło.

Czyli również nie chcą przyjąć do wiadomości, że ktoś normalny może lądować w kompletnej mgle. Jak każdy bez wyjątku Polak. 

Pierwsze kłamstwo usłyszałem już pierwszego dnia i głosiło ono, że na upublicznianych nagraniach słychać głosy dobijanych ofiar i komendy nakazujące to dobijanie. Kłamstwa tego też oczywiście sami głoszący ani przez sekundę nie traktowali poważnie. Niektórzy bez mrugnięcia powieki potrafią powtarzać do dziś. Wciąż z tą samą niechęcią do samego tylko jego rozwijania. Bo o dochodzeniu prawdy w tej kwestii nie ma nawet mowy. Nie interesuje ich wyjaśnienie nawet ich własnej koncepcji prawdy. I tak jest dokładnie z wszystkimi ich zamachowymi kłamstwami. No bo tak być musi, skoro sami w nie nie wierzą.

Na swoich miesięcznicach Jarosław Kaczyński robi dokładnie to samo, tylko przezornie już nie mówi, że coś gdzieś słyszy, tylko, że już za chwilę dopiero usłyszy... Tym razem "usłyszy" dopiero za tydzień. Taka to tylko różnica. A naród usłyszy to przez jego megafon.

Ale naród niestety musi to słyszeć. Musi słyszeć głos głównego sumienia tej katastrofy. Musi słyszeć głos osoby, która również się nie zgadza na to co się stało, a która niepotrzebności tego co się stało jest jednak ważnym współautorem. Wystarczyło jej tylko powiedzieć podróżującym w samolocie swoje zdanie o celowości lądowania w warunkach stwarzających zagrożenie życia wszystkich pasażerów. Nie bez powodu przecież po słowach pilotów; 'i przy tych warunkach które są obecnie - nie damy rady usiąść' dzwoniono do niego przez telefon satelitarny, a potem piloci jednak siadać próbowali. Wtedy na ten temat milczał. Sam to przyznał. Rzekomo dzwoniono w innych niż sytuacja na pokładzie sprawach. Dlatego musi co miesiąc dochodzić tym megafonem pokutnym do swojej prawdy. 

To niezgoda na to, co się 13 lat temu stało. Niezgoda na niepotrzebność i absurdalność. Wspólna ogólnonarodowa niezgoda.

Tylko jednym sumienie nie pozwala milczeć o niepotrzebności tej katastrofy, a Kaczyńskiemu sumienie o tej niepotrzebności milczeć każe. Dopóki nie będziemy wspólnie mówić o tym, że były to niepotrzebne śmierci, to Kaczyńskiego miesięcznice są potrzebne by nam to wszystkim, na czele oczywiście z nim, przypominać.

Niestety, musimy do s k u t k u, bo jesteśmy to zwyczajnie ofiarom winni.

N I E P O T R Z E B N E...


  

Bóg to za mało

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Polityka