Koniec tego horroru. Polski sędzia będzie jednak sędziował w nobilitującym i głośnym na całą Europę finale haratania w gałę. Szymon Marciniak nie zarabia jeszcze jak Messi czy Tusk, ale krzywdy też nie ma. Były już bowiem kolega Mentzena, 'światowej sławy fachowiec' gania z gwizdkiem za ekspercką gażę. Chciał poganiać jako sympatyk Konfy, ale UEFA jednak nie pozwoliło.
Zatem sędzia Szymon Konfy oficjalnie się zaparł. I już nie jest przeciw Żydom, Unii i aborcji, a przeciw antysemityzmowi, rasizmowi i brakowi tolerancji.
Jeszcze wczoraj sędzia Marciniak był dla prawicy człowiekiem prawym i porządnym. Rodzącym się narodowym bohaterem. Dzisiaj, po swojej dogłębnej samokrytyce jest człowiekiem przez rządzące światem lewactwo złamanym i przez nie ześwinionym.
Wg cwaniutkich symetrystów z kolei, to 'porządny facet udający słodką idiotkę', co rozgłasza tutejszy bloger, a zawodowo wykładowca akademicki. Czyli ani nie zeświniony, ani nie bohaterski. Pechowiec bardziej ratujący się przed niechybną zagładą. Nieszczęśnik z dobrym sercem, acz zbyt małym... nazwijmy to instynktem politycznym. Taka poczciwina doświadczona przez zły los.
Wszystko to w sumie pozycjonuje sędziego Marciniaka jako regularnego męczennika. Ugiął się przed silniejszym, ale tylko po to by przeżyć. By żywy móc z wewnątrz systemu system ów niszczyć. Na piwo z Mentzenem powinien się więc odtąd udawać do lasu. Dla zmniejszenia zagrożenia zdekonspirowania tylko raz w roku. W to największe dla skrajnych piwoszy święto.
Bo przecież tego, że sędzia Marciniak szczerze złożył samokrytykę, a przyrzeczone UEFA wartości naprawdę wyznaje, nikt z prawicowców na tym Salonie z jakiegoś tajemniczego powodu nawet nie zakłada. To byłby przecież prawdziwy horror.

Inne tematy w dziale Polityka