Mimo że bezpośrednią przyczyną powstania określenia jest kolejna już awantura lotnicza z udziałem PiS, to wiązanie genezy tego terminu tylko z awiacją niewiele tu wyjaśnia. Jednak nie dlatego, że członkowie PiS nie widzą w maśle potencjału do konstrukcji czegoś termobarycznego, czy meteorologicznego, lecz z racji braku na pokładzie najwybitniejszych specjalistów w temacie szybkiego i par excellence prostego uziemiania samolotów.
Odnosi się bowiem termin "maślarze" do znacznie większej grupy, niż ta, która ten założycielski dla definicji patriotyczny akt wszczęła. I co tu dłużej kryć, określa frakcję, która dzięki fizycznym zaletom masła rokuje największe szanse trwania przy założycielu i zarazem jedynym właścicielu partii. Masło pełni tu rolę smaru technicznego. Technologia jest powszechnie znana.
Zatem chodzi o przerobienie dawnego określenia "beton" na coś nowego. Oklepany "beton partyjny", od dzisiaj ma być "masłem prezesim". Niewątpliwie nie można przejść obojętnie obok tych wybitnych lingwistów. Jest to oczywiście grupa akcentująca swoją niechęć do masła, a może i nawet przez pejoratywny wydźwięk terminu wrogość.
A to już, w związku z urodzajem alternatyw pozwalających obyć się bez masła i sondażowymi słupkami, które "maślarzom" nie sprzyjają, oznaczać może również znaną w literaturze przedmiotu zdradę o poranku i wszystkie wynikające ze zdrady konsekwencje.
Historia podsuwa narodowej wyobraźni zakrwawione ręce, pancerne maselniczki i specjalistyczne podkomisje.
Inne tematy w dziale Polityka
