nudna-teoria nudna-teoria
1455
BLOG

Krytycznie o przygotowaniach wizyty polskiej delegacji w Katyniu 10 kwietnia 2010 r.

nudna-teoria nudna-teoria Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 24

O przygotowaniach tych napisano wiele. Wczoraj ukazała się też notka blogerki Wiesławy która obszernie napisała(przepisała) wiele, powiedzmy spornych informacji. Jako, że ta grupa jest bardzo odważna w ferowaniu wyroków na forach gdzie nie można się do nich odnieść powstała ta notka.

https://www.salon24.pl/u/nanofiber/1126518,o-przygotowaniach-wizyty-polskiej-delegacji-w-katyniu-10-kwietnia-2010-r,2


"Od katastrofy w Smoleńsku minęło jedenaście lat, jednak upływ czasu nie obniżył poziomu nienawiści do Lecha Kaczyńskiego. Jak zwykle wzmożenie tej nienawiści następuje w rocznicę tej katastrofy. Wtedy tzw. media społecznościowe są pełne tekstów, których autorzy demonstrują otwarcie swoją nienawiść i pogardę do tragicznie zmarłego prezydenta."

To niezupełnie tak. LK był przeciętnym, albo żadnym, prezydentem, bo jak wszystkie osoby w otoczeniu Jarosława był pod jego wpływem. Może mniejszym niż pospolici karierowicze, ale jednak. Wszyscy pamiętają jak w manierze "dobrego wojaka Szwejka" meldował "wykonanie zadania".

W chwili obecnej Lech Kaczyński jest, powiedzmy sporej, części polskiego społeczeństwa zupełnie obojętny. Był, przeszedł do historii, cześć jego pamięci. Społeczeństwo drażni za to nachalny proces gloryfikacji LK w manierze kultu jednostki epoki dawno minionej którą widzimy w skansenach typu Północna Korea czy azjatyckie republiki byłego Związku Radzieckiego. Te nachalne i artystycznie szmirowate pomniki, tablice i ulice w każdej wsi, na każdym większym placu, ministerstwie, urzędzie itd. Początkiem tego procesu był właśnie pochówek na Wawelu.


4 marca 2010 r. Tomasz Arabski, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, na konferencji prasowej poinformował, że na zaproszenie Władimira Putina Donald Tusk będzie w Katyniu w dniu 7 kwietnia 2010 roku. Pytany z czyjej inicjatywy nastąpiło rozbicie uroczystości stwierdził:

„Nie ma rozbicia uroczystości. Jest jedna uroczystość organizowana przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa i jest jedna wizyta bilateralna premiera polskiego rządu na zaproszenie premiera rządu rosyjskiego”.

Słowa Tomasza Arabskiego stoją w oczywistej sprzeczności z dotychczasowymi działaniami, w tym z działaniami przedstawicieli rządu (podsekretarza stanu w MSZ Andrzeja Kremera). W tym kontekście należy odczytywać głosy (pojawiające się przed 10 kwietnia, a także po katastrofie prezydenckiego samolotu), iż wizyta Prezydenta w Katyniu w dniu 10 kwietnia 2010 r. była nieoficjalna, a nawet „prywatna”. Prezydent RP Lech Kaczyński jako głowa państwa zamierzał uczestniczyć w oficjalnych obchodach 70. rocznicy mordu katyńskiego. Oficjalny charakter wizyty Prezydenta w Katyniu potwierdzała cała korespondencja i wszystkie działania podejmowane w tej sprawie. Przyjęcie zaproszenia do Katynia przez Premiera Donalda Tuska na 7 kwietnia 2010 r. skutkowało powstaniem wrażenia, iż skłóceni przywódcy państwa polskiego nie są w stanie razem uczestniczyć w tak ważnych uroczystościach.

Przypomnijmy, obóz polityczny Jarosława Kaczyńskiego prowadził bardzo antyrosyjską narrację. Trudno było w tej rzeczywistości oczekiwać, że strona rosyjska przyjmie zaproszenie na uroczystości 10.04 i to w tak wysokiej randze jak prezydent federacji. Tak daleko wpływy Jarosława nie sięgają. Rosjanie podeszli do sprawy pragmatycznie i zaprosili na swoją uroczystość premiera RP w celu upamiętnienia ofiar stalinowskiego reżymu różnych narodowości. Odmowa była możliwa, ale byłaby po prostu niedyplomatyczna.

O czym Wisława nie pisze, jest FAKT, że LK odczuwał dziwnym trafem potrzebę pochylenie czoła przed ofiarami Katynia tylko wtedy gdy wymagał tego kalendarz wyborczy. Trudno oczekiwać od politycznych oponentów których PiS obsobaczał na każdym kroku (pamiętamy słynne hasło "Polska w ruinie"), będą zachwyceni rolą tła dla rozpoczynającej się kampanii prezydenckiej PiS.


Czy wizyta LK była "oficjalna"? Tu Wiesława manipuluje naiwnym czytelnikiem. Rola tej wizyty na gruncie polskim nijak ma się do określeń przyjętych w dyplomacji. A tu sprawa jest banalnie prosta. Wizytą oficjalną jest taka na zaproszenie państwa-gospodarza. Najczęściej związana też z rewizytą. Widzieliśmy to na przykładzie wizyty premiera Putina w Polsce na Westerplatte (gdzie zresztą pałac prezydencki pytał "o zasadność wizyty premiera FR" i "sugerował" jej odwołanie).

Nikt przytomny nie będzie kwestionował FAKTU, że wizyta "antyrosyjskiego" LK nie nastąpiła na zaproszenie prezydenta FR. Czyli w języku dyplomacji "oficjalna" być nie mogła. Są jeszcze wizyty "nieoficjalne". Ale przy tych dochodzi do rozmów z politykami kraju gospodarza. Nic takiego planowane nie było, czyli wizyta "nieoficjalna" też nie była. Pozostaje wizyta "prywatna", przy której gość nie ma styczności z dyplomacją gospodarza. Więc w języku dyplomacji była to wizyta prywatna LK na polskiej uroczystości.

Ale tego wielbiciele ministra Waszczykowskiego, utrzymującego kontakty dyplomatyczne między Wolską, a St. Escobar mogą nie wiedzieć, więc piszę.


24 marca 2010 r. Minister Obrony Narodowej Bogdan Klich w piśmie do ministra Władysława Stasiaka napisał, że  „w dniu 10 kwietnia br. zamierza towarzyszyć Panu Prezydentowi w obchodach 70. rocznicy zbrodni katyńskiej”, oraz że „z satysfakcją przyjął propozycję Kancelarii Prezydenta RP(…), dotyczącą zaproszenia tam najważniejszych dowódców Wojska Polskiego”. Zauważył też , że
„takie wzmocnienie polskiej delegacji podkreśli wagę obchodów i jednocześnie będzie dowodem szacunku, jakim Siły Zbrojne RP otaczają historię”.  
Ostatecznie minister Bogdan Klich zrezygnował z udziału w składzie delegacji. Jego późniejsze (po katastrofie) próby tłumaczenia, iż nie wiedział, że dowódcy wszystkich rodzajów sił zbrojnych Wojska Polskiego znaleźli się na pokładzie jednego samolotu nie znajdują w świetle tej korespondencji żadnego uzasadnienia i brzmią całkowicie niewiarygodnie.

Tu zaś Wiesława kpi z inteligencji przeciętnie inteligentnego czytelnika. To, że minister Klich wiedział, że generalicja będzie brała udział w obchodach wcale nie oznacza, że wiedział i akceptował, że odbędzie się to z naruszeniem przepisów wydanych po katastrofie samolotu CASA na lotnisku w Powidzu. To, że minister Klich miał styczność z listą pasażerów trzeba by było udowodnić. Zresztą od takich zadań są urzędnicy niższego szczebla. Jak widać są siły lubujące się w rzucaniu nieczystości w wentylator.


Mimo trwających i znanych wszystkim zainteresowanym przygotowań do oficjalnych obchodów rocznicy zbrodni katyńskiej, które miały odbyć się 10 kwietnia 2010 roku (vide pismo Andrzeja Kremera z 23 lutego 2010 r.) podjęto inicjatywę zorganizowania alternatywnych obchodów w innym terminie, tj. w dniu 7 kwietnia 2010 r., co stało się przyczyną wielu kontrowersji. Podzieliło to w konsekwencji polską delegację na biorących udział w uroczystościach z Premierem i udających się do  Katynia z Prezydentem.

Jest to kłamstwo. Jak powyżej wyjaśniono, była to reakcja na inicjatywę Rosji. Premier musiał jakoś zareagować. W sumie było to dla niego niezłe "wyjście awaryjne", bo w scenariuszu PiS miał w Katyniu stanowić tło dla puszącego się LK.


Na kwestię organizatora lotu do smoleńska światło rzucają znane przecież powszechnie(?) cytaty z tamtego czasu:

Pismo min. W. Stasiaka, które wyjaśnia kto był organizatorem wylotu do Smoleńska:

„Warszawa, 5 marca 2010

Pan Bronisław Komorowski
Marszałek Sejmu RP

Z upoważnienia Pana Prezydenta RP pragnę poinformować, że na uroczystości 70 rocznicy zbrodni katyńskiej w dniu 10.04.2010 w Katyniu Kancelaria Prezydenta RP organizuje przelot samolotu specjalnego. Obok Pana Prezydenta, w skład wchodzą przedstawiciele rodzin katyńskich, wojska, duchowieństwo, osoby zaproszone przez Pana Prezydenta. Liczba miejsc w samolocie jest ograniczona. Odpowiadając jednak na prośbę Pana Marszałka proponuje udostępnienie miejsc w samolocie dla 12 przedstawicieli parlamentu, po trzech z każdego klubu. W związku z koniecznością prowadzenia dalszych prac organizacyjnych proszę o przekazanie listy osób zgłoszonych na uroczystości.
Władysław Stasiak”


"Każdy kto będzie próbował zmienić miejsce lądowania prezydenckiego samolotu zostanie oskarżony o utrudnianie prezydentowi RP sprawowanie władzy."
Jarosław Kaczyński


"Ja i moja kancelaria przygotujemy wizytę w Smoleńsku. Tusk i rząd mają się do tej wizyty nie wtrącać."
Lech Kaczyński.


Dalej Wiesława przytacza obszerny fragment "wywiadu" Piotra Falkowskiego, który z propagandzisty piszącego dla Naszego Dziennika (pisałem o jego wyczynach we wcześniejszych notkach) stał się rzecznikiem prasowym Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Przesłuchiwanym był  płk. Mirosław Grochowski, szef Inspektoratu MON ds. Bezpieczeństwa Lotów. Komentarz mój.


„[….]

Widział Pan dokumenty potwierdzające zdolność lotniska Smoleńsk Siewiernyj do wykonywania operacji lotniczych, strona polska otrzymała je przed 7 kwietnia 2010 roku? […] mówię o dokumentach, które Polska powinna otrzymać przed 7 kwietnia. Czy był dokument stwierdzający, że to lotnisko jest w ogóle dopuszczone do ruchu?

- Dostaliśmy clarisy. Są to dokumenty wyrażające zgodę na przelot i stanowią potwierdzenie, że Rosjanie są gotowi na przyjęcie samolotów. Poza clarisami polska strona nie dostała żadnych innych dokumentów dotyczących lotniska.

Według Pana, claris jest wystarczającym dla Polski potwierdzeniem, że statek lotnictwa państwowego może tam wylądować?!

- Strona rosyjska była odpowiedzialna za przygotowanie lotniska. Potem dokumenty potwierdziły, że przygotowania (obloty marcowe) były przeprowadzone. Również 5 kwietnia 2010 r. Rosjanie dodatkowo sprawdzili lotnisko pod kątem przyjęcia statku powietrznego specjalnego.

Ale w clarisie nie ma np. minimów lotniska. Skąd załogi mają je znać?

- Z karty podejścia.

Na tych, które reprodukuje raport Pana komisji, podobnie jak raport MAK, minimów nie ma. Komisja podaje minima za "Aktem przeglądu technicznego lotniska Smoleńsk Północny do przyjęcia rejsów samolotów specjalnych" z 5 kwietnia 2010 r., który nie był znany załogom.

- O danych potrzebnych do lądowania na każdym lotnisku na świecie pilot dowiaduje się z kart podejścia. Na pytanie naszej ambasady w Moskwie, czy w kartach podejścia z 2009 r. coś się zmieniło, strona rosyjska odpowiedziała, że są one aktualne. Okazało się, że to nie do końca prawda, bo np. w międzyczasie NOTAM-ami (depeszami lotniczymi) zniesiono jeden kierunek podejścia, a rosyjskie  wojskowe NOTAM-y do nas nie docierają.  

Widać tu dążenie by koniecznie pułkownika Grochowskiego obsobaczyć. Z technicznego punktu widzenia nie ma to cienia znaczenia. Jak byłyby dostępne oba kierunki i tak trzeba by było wybrać jeden. Z dwóch stron naraz lądować się nie da. Który kierunek jest aktywny załoga może się dowiedzieć odbierając sygnały radiolatarni. Na karcie podejścia jest zaznaczone jaki sygnał odpowiada danemu kierunkowi. 

Załoga opierała się na tym, co dostarczyli im Rosjanie. Do przygotowania lotu potrzebna była karta podejścia. Lotniska nie było w rejestrze AIP. Więc opierali się na tych materiałach, które mieli.

Ale kilka karteluszek, szumnie nazwanych kartami podejścia, wyrwanych nie wiadomo skąd i zapewne wielokrotnie kserowanych czy faksowanych, które są w dyspozycji specpułku, to jakaś kpina. Lotnicze podręczniki nawigacyjne są zawsze wydawane i opisywane niezwykle starannie. Na każdej stronie jest cała masa oznaczeń, numerów, dat; są wykazy skrótów, poprawek itd. A tutaj mamy te kartki, nie wiadomo skąd. I państwo polskie na ich podstawie wysłało setkę ludzi z  prezydentem, ministrami, generałami…

Tutaj dziwnym trafem propagandysta nie pyta kto odpowiada za podróż generalicji jednym samolotem wbrew przypisom wydanym po katastrofie w Mirosławcu!

Poza tym, lotnisko w Smoleńsku jest lotniskiem bardzo prymitywnym. Dlatego karta podejścia też jest prosta. Wg. tych "karteluszek"  latano tam bezwypadkowo dekady.

- W raporcie napisaliśmy przecież, że załoga nie była dobrze przygotowana…

Załoga? Chyba Polska nie była dobrze przygotowana, bo MSZ nie pozyskało bardzo ważnych dokumentów od Rosjan. Mam na myśli chociażby dopuszczenie operacyjne lotniska.

- Wyraziliśmy taką opinię, że to było źle przygotowane. Ale jeszcze raz powtarzam, ambasada zwróciła się z pytaniem o aktualne karty podejścia i dostała odpowiedź, że te z 2009 r. są aktualne. Dopiero komisja stwierdziła, że w międzyczasie zostały wydane NOTAM-y, które mówiły o wycofaniu części środków nawigacyjnych. Nawet załoga rosyjskiego Iła-76 o nich nie wiedziała, bo pytała o możliwość lądowania z drugiego kierunku. Odpowiedziano jej, że tam nic nie ma! W Polsce przed zmianą ustroju informacje o środkach radionawigacyjnych też nie były powszechnie dostępne.

O czym propagandysta NDz nie chce wiedzieć; jeśli dokumentacja byłaby z punktu widzenia załogi niewystarczająca, to nie mieli prawa wystartować. Skoro wystartowali, to znaczy, że uważali, że mają potrzebną wiedzę. O gotowości do wykonania lotu meldował nie kto inny jak protegowany LK, gen. Błasik. Więc jak NDz i Wiesława chce mieć do kogoś pretensje, niech kieruje je do tego co meldował gotowość do wykonania lotu!

Rozumiem ochronę tajemnicy państwowej. Ale skoro w ogóle pozwalają tam lądować, to są zobowiązani do dostarczenia informacji o lotnisku w formie akceptowanej w cywilizowanym świecie. Chce Pan powiedzieć, że polskie służby konsularne podeszły do tego na zasadzie: "co nam Rosjanie dali, to dobrze"?

- Wystosowaliśmy zalecenie do Federacji Rosyjskiej, żeby określiła, jak wykonywać loty w rosyjskiej przestrzeni niesklasyfikowanej. I dla naszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych też jest jedno zalecenie. Wszystkie uwagi zamieściliśmy w raporcie. Ja nie usprawiedliwiam ani Federacji Rosyjskiej, ani  załogi…

Pan znowu o załodze. Przecież to nie mjr Protasiuk miał dokonywać uzgodnień dyplomatycznych.

- Załoga, jak napisaliśmy, nie miała wystarczająco dużo czasu na przygotowanie się do lotu. Dostali karty podejścia takie, jakie były.

A kto właściwie zadecydował, że ci wszyscy ludzie polecą naraz jednym samolotem?

- Prezydent, tworząc listę. Tak mi się wydaje.

Prezydent określił typ samolotu?!

- Przepraszam. Chodzi o kancelarię. Kancelaria Prezydenta tworzyła listę gości. Został przygotowany skład delegacji i wybrano samolot Tu-154M.

Ale kto go wybrał? Przecież w Kancelarii Prezydenta pracują politycy, prawnicy itp. Oni nie muszą odróżniać tupolewa od F-16 ani mieć pojęcia o lotniskach w Rosji.  […] "

No, ręce opadają. Oni polecieliby w 100 osób nawet F-16.
***

Przy pisaniu notki autorka korzystała z następujących publikacji:

• Jarosław Zieliński, „Analiza dotycząca przygotowań do wizyty polskiej delegacji na czele z Prezydentem RP Lechem Kaczyńskim w Katyniu podczas obchodów 70. rocznicy zbrodni katyńskiej”, Warszawa 2010, http://www.jaroslawzielinski.pl/userfiles/file/analiza-katstrofy-pod-smolenskiem.pdf

• Piotr Falkowski, Jak nie powstala wspólna komisja, http://www.radiomaryja.pl/bez-kategorii/jak-nie-powstala-wspolna-komisja/


Jeszcze o pułkowniku Grochowskim "mamy obowiązek mówić prawdę!


Na zakończenie.

Na tym samym lotnisku lądowała trzy dni wcześniej, 07.04.2010 r., delegacja z premierem RP. Lądowało cztery czy pięć samolotów. Operacje te odbyły się przy warunkach meteorologicznych zgodnych z zasadami bezpieczeństwa wykonywania lotów bez incydentów.

10.04.2010 r. na tym samym lotnisku lądowały DWA samoloty, z załogami składającymi się częściowoz tych samych lotników.

DWA lądowania DWA postępowania. Jeden INCYDENT, jedna KATASTROFA!


Samolot JAK w warunkach meteorologicznych (powiedzmy) na granicy dopuszczalnych nie przerwał podejścia zgodnie z przepisami (twierdzili, że widzieli pas), nie przerwał podejścia na polecenie organu kontroli ruchu, przeleciał na na o wiele za dużej wysokości nad progiem pasa i wylądował za strefą przyziemienia. Udało się tylko dlatego, że mniejszy JAK jest samolotem skróconego startu i lądowania który miał operować nawet z kartoflisk.  Takie lądowanie Tupolewem skończyłoby się wylotem z pasa na jego drugim końcu, co nie przeszkodziło temu oficerowi powiedzieć pilotowi Tupolewa, że im się udało, że może spróbować "jak najbardziej" z prawie setką dusz na pokładzie, naruszając podstawowe przepisy wykonywania lotów.

Blog ten nie służy do wyjaśnienia przyczyn smoleńskiej katastrofy, a jedynie do odmitologizowania związanych z nią zagadnień technicznych. - Wypowiedzi zawierające niewybredne ataki "ad personam", jak i słowa ogólnie uważane za "łacinę" mogą być usunięte bez względu na wartość merytoryczną; jedyne ograniczenie wolności wypowiedzi. Co zrobić by nie czytać bzdur? Polecam: YKW, Barbie, Flyga, AndrzejMat, Paes64, Ford Prefect, Wotur, jerzyk07, Zenon8228, Lord Sith

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka