nudna-teoria nudna-teoria
345
BLOG

Czy Górny Śląsk to Polska?

nudna-teoria nudna-teoria Polityka Obserwuj notkę 25

Blogerka Wiesława napisała notkę. Notkę okraszoną "bluzgiem". U Wiesławy pisać nie mogę, bo u niej wszystko wolno, ale jedynie zgodnie z linią Partii, przewodniej siły narodu, czyli: "czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci". 

Więc Wiesława odniosła się do notki:

https://www.salon24.pl/u/alamira/1127508,slask

notką:

https://www.salon24.pl/u/nanofiber/1127605,gorny-slask-to-polska

Notka ta, jaki i bluzgi Konrada Lewandowskiego

http://przewodas.pl/do-szczepana-twardocha/

to typowy replay przedwojennej propagandy podkolorowanej przez tę czerwoną.


Więc już w samym Tytule notki Wiesławy jest rzeczowy bezdens. Znaczna część Śląska Cieszyńskiego leży w granicach Czech. Więc nie cały Górny Śląsk to Polska.

Typowy dla Polaków punkt widzenia konia dorożkarza z klapkami na oczach. W czasach pruskiej prowincji Schlesien prowincja ta dzieliła się na trzy rejencje, a te asocjowane obecnie jako stolica regionu Katowice były podrzędnym miastem na krańcach regionu które to fakt bycia po I WS po polskiej stronie granicy korzystnie położonym większym miastem wyrwał z tejże podrzędności.

Większość Śląska, jako ziemie pozyskane z łaski Batiuszki Stalina, leży obecnie w granicach Polski. Nikt poważny tego nie kwestionuje. Ale może warto tyle lat po tamtych wydarzeniach rozmawiać rzeczowo i bez naleciałości propagandy która musiała to ciemnemu ludowi sprzedać.

Wiesława epatuje męczeństwem i represjami hitlerowskiego reżymu. Pięknie. Fakt historyczny z którym trudno polemizować. Tylko w powstaniu warszawskim też był (przynajmniej jeden który pamiętam) przypadek niemieckiego jeńca rozstrzelanego za to, że jako Niemiec, przedwojenny obywatel RP walczył przeciw polskiej armii podziemnej.

I tu cała narracja Wiesławy wtłoczona jej przez czerwoną propagandę idzie się paść. Dokładnie tak samo z punktu widzenia prawa niemieckiego udział w akcji zbrojnej mającej na celu secesję części terytorium był zbrodnią stanu. Jako obywatele Prus i w znakomitej większości żołnierze pruskiej armii zobowiązani byli do wierności swojemu krajowi. Niemiec, dezerterujący z polskiej armii we wrześniu 1939 też liczyć mógł jedynie na najwyższy wymiar kary. Ale to do ciasnych zaścianków między uszami nie trafia.


Przechodząc płynnie do odpowiedzi ... z doktorskim tytułem Lewandowskiemu; sam reklamując „Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy!” odmawia dokładnie tego samego tym co uważają się za Slunsoków. Typowy przykład polskiej przywary którą Sienkiewicz włożył w usta czarnoskórego przedstawiciela ludu prymitywnego Kalego. Jak Kalemu zajumać to źle, ale jak Kali zajumać, to Prawe to i Sprawiedliwe.  Filozof Lewandowski w ogóle nie zajął się chyba w życiu ideą państwa. Co to w ogóle jest państwo i naród, dlatego może bez cienia żenady pisać takie debilizmy. Idea odrębności narodowej nie musi determinować własnej państwowości. Wystarczy spojrzeć na "Naród Wybrany", czy  polską diasporę w USA. Te bluzgi p. Lewandowskiego to taki dysput Kalego, który zajumał i ubiera to w piękne słówka, "bo mu się należało".


"Innymi słowy, robić rzeczy, które są realizacją idei Polski, niekoniecznie zaraz w demokracji, równie dobrze może być monarchia, a nawet dyktatura, byle tylko dyktator szczerze służył tej samej idei Polski."

No, patrząc na to mamy całkiem przyzwoite usprawiedliwienie działań Hitlera;  "Co nam obca przemoc wzięła, szablą odbierzemy!".

Wszystko sprawa interpretacji.

To Polska dała Śląsku autonomię, której nie kwapiły się dać Prusy,

To jest piętrowe łgarstwo, które tylko gupie ciule będą bezrefleksyjnie powtarzać w manierze psów Pawłowa. Autonomię obiecano Ślązakom w tzw. "Statucie Organicznym", mającym być konstytucją polskiego Śląska; pamiętajmy, niewielkiego skrawka całego Śląska który polscy działacze koniecznie chcieli oderwać od Niemieckiego Landu Prusy ze względu na jego gospodarcze znaczenie. Bez tego odradzająca się Polska byłaby agrarnym zadupiem. 

Zacznijmy od tego, że wobec polskiej propagandy zaczęły się pojawiać i pruskie rozważania na temat zmiany statusu Górnego Śląska. To nie było tak, jak prawiom ... no wiecie, że były tylko ruchy niemieckie i polskie. Spektrum opcji szło od niepodległości, poprzez rożne formy autonomii do integracji.

O czym się w Polsce wstydliwie na lekcjach "historii" nie uczy, to to, że lidera śląskich autonomistów, który przejrzał zamysły polskich bojówkarzy wokół Korfantego, Teofila Kupkę, ci patriotyczni i katoliccy Polacy zastrzelili na oczach ciężarnej żony. Wiesławie może przypomnę, że nawet Gestapo udawało przynajmniej pozory praworządności.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Teofil_Kupka

"Na dzień przed procesem przedstawiciel trybunału w Opolu skonfiskował akta, zaś samego mordercę uwolnili z więzienia francuscy żołnierze. Zachęceni bezkarnością polscy bojówkarze wyrzucili wdowę i sieroty po Kupce z ich mieszkania. W efekcie rodzina Kupków wyjechała do Niemiec. ..."  Najwyraźniej żaden polski ksiądz się za nimi nie ujmował i musieli uciekać ze swojej ojczyzny. Wiesława nie pojmuje, że takie postępowanie rodzi żądzę odwetu.

Idea autonomii padła na Górnym Śląsku na podatny grunt. W odróżnieniu od napoleońsko skrzywionej wizji Polski i Polaka Ślązacy byli obywatelami państwa pruskiego wchodzącego w skład federacji. Doskonale sobie z tego zdawał  Korfanty, a czego nie pojmowali panowie szlachta w Polsce. Typowy Ślązak rozumiał pod tym, że jego Heimat będzie po prostu polskim "Landem", co byłoby awansem wobec rejencji na kresach pruskiej prowincji.


Tylko wbrew temu co prawi uczony ..., no wiecie, tej autonomii praktycznie nie było. Od razu zaczął się bliski duszom typowych PiSowców "desant na stołki". Śląski Sejm (żaden tam debilny "sejmik województwa), w którym wobec bezczelności polskich władz "sanacyjnych" większość zdobyły (korzystające z ochrony przynależnej mniejszościom narodowym) ugrupowania niemieckie został rozwiązany. Paradoksem, którego gupie ..., no wiecie z zaściankiem między uszami nie pojmą, jest że Korfanty i inne polskie ugrupowania tworzyły blok z niemieckimi przeciw naruszaniu przez Polskę warunków Autonomii. Ojczyzna była ważniejsza niż nawet całkiem świeże rany. Koniec końców, wielce zasłużony dla Polski Korfanty musioł pitać za granica. Jak wrócił w przededniu II WS przysłowiowa polska gościnność zaoferowała Korfantemu przytulny pokoik na Pawiaku, gdzie co ranka klawisz budził go delikatnym pukaniem w drzwi celi. Zmarł krótko po zwolnieniu z tego przepełnionego staropolską gościnnością i oparami arszeniku sanatorium parę dni przed hitlerowską agresją.

O wyczynach polskiego komisarza, zwanego dla niepoznaki wojewodą Kurzydły vell Grażyński można książkę napisać. Ten dał wielce patriotycznie dyla przez Rumunię i  na dobry początek trafił na zsyłkę dla sanacyjnych PiSowców na  Isle of Bute. Jak widać u Polaków łaska pańska na pstrych chabetach jeździ.  

Więc Autonomia była, ale tylko obiecana. Zlikwidował ją de iure Parteigenosse Hitler inkorporując OS do III Rzeszy co potwierdził towarzysz Bierut przyjmując z pocałowaniem onucy prawie cały Śląsk. Wolna Polska nie poczuwa się do podjętych przed 100 laty w celu pozyskania ludności w obliczu plebiscytu, zobowiązań i kontynuuje napoleońsko-komunistyczną ideę którą propaganda III Rzeszy ujmowała "Jedna Rzesza, jeden Naród, jeden Wódz"(jak widać jest to idea uniwersalna bliska i sercu dzisiejszego władcy Polski). Na całkiem normalne upomnienie się Ślązaków polski zaścianek reaguje obelgami i pluciem jadem, tak jakby nie szło o sprawie w cywilizowany sposób porozmawiać.

Ale przed "autonomią" (tylko tak, bo jak wyżej wykazano, była to tylko wydmuszka, takie dzisiejsze "pińćset plus" minus inflacja) było jeszcze "III powstanie śląskie". Tak się to ładnie w propagandzie nazywa.

Zacznijmy od tego, że całe to "powstanie" było de facto, w świetle prawa międzynarodowego, zakamuflowaną polską interwencją zbrojną, na zdemilitaryzowanym decyzją państw sprzymierzonych obszarze państwa niemieckiego. Interwencją planowaną długofalowo wobec przerżniętego z kretesem przez stronę polską plebiscytu na Mazurach; gdzie Polska notabene podnosiła nie argument narodowościowy, lecz legalistyczny historyczności granic. Na Śląsku było odwrotnie, tutaj o historyczności granic świadczą po dziś dzień ruiny warowni na Jurze, więc podniesiono argument etniczny wywodzący się z powinowactwa języka. Sporą rolę grał też kler katolicki któremu pruskie reformy były tak samo w smak jak biznesmenowi z Torunia wizyta Urzędu Skarbowego.

Koniec końców, Polska plebiscyt (na który się zgodziła), przegrała i w życie wszedł "plan B", czyli na zdemilitaryzowany Górny Śląsk wkroczyły polskie "oddziały nieregularne", takie ówczesne putinowskie zielone ludziki. Niemieccy członkowie Policji Plebiscytowej zostali przez swoich polskich kolegów rozbrojeni. Broniącym się tu i ówdzie Ślązakom innej opcji zagrożono np. zbombardowaniem miasta przez pociąg pancerny z Polski, jak np. w Tarnowskich Górach.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Grupa_Wawelberg

To może się Wiesi nie podobać, ale postawienie takich kombatantów pod ścianą jak najbardziej mieściło i mieści się w kategoriach prawa wojennego, a na odznace tej grupy to pewnie SS się wzorowało.


Więc ta opowiadana przez Wiesię i inne zaścianki "prawda historyczna" jest o wiele bardziej skomplikowana i są rachunki krzywd których obca dłoń nie przekreśli.  Śląsk na przestrzeni dziejów był miotany pomiędzy obcymi mocami i od utraty własnej podmiotowości przez księstwa nie nie tworzył własnej państwowości. Nie tworzyła jej też nigdy taka Ukraina, będąca obecnie państwem z narodem i podmiotowością którą jedynie postsowiecki układ kontestuje.

Jednak brak własnej państwowości nie zmienia faktu, że na Śląsku, jako całości, powstało wiele lokalnych identyfikacji narodowych w oparciu głównie o przeróżne dialekty germańskiego i słowiańskiego pochodzenia. Dla niemieckich Schlesier aus Breslau ci mówiący Wasserpolnisch (rozwodnionym polskim) Slunsoki też nie byli pełnowartościowymi współobywatelami, bo katolocy, bo upper class, bo ....

Jak widać "patriotyczni" Polacy lubują się w przejmowaniu najgorszych wzorców.


Blog ten nie służy do wyjaśnienia przyczyn smoleńskiej katastrofy, a jedynie do odmitologizowania związanych z nią zagadnień technicznych. - Wypowiedzi zawierające niewybredne ataki "ad personam", jak i słowa ogólnie uważane za "łacinę" mogą być usunięte bez względu na wartość merytoryczną; jedyne ograniczenie wolności wypowiedzi. Co zrobić by nie czytać bzdur? Polecam: YKW, Barbie, Flyga, AndrzejMat, Paes64, Ford Prefect, Wotur, jerzyk07, Zenon8228, Lord Sith

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka