kemir kemir
509
BLOG

Moje NON POSSUMUS - część pierwsza: Imperium Kłamstwa

kemir kemir Polityka Obserwuj notkę 16

Ponieważ globalne ocieplenie globalne wrzenie i zabójcze upały  w postaci całych 18 stopni na przełomie lipca i sierpnia, zatrzymały mnie w domu, znalazłem trochę wolnych mocy produkcyjnych, żeby kontynuować cykl notek , które zatytułowałem "Moje NON POSSUMUS". Po dosyć luźnym WSTĘPIE TUTAJ , pora na bardziej gęste teksty...


Zdania, które za chwilę napiszę, miały być w ostatniej części cyklu  moje NON POSSUMUS, ale doszedłem do wniosku, że  bardziej logiczne jest napisanie ich już teraz.

Główną tezą cyklu jest przecież generalny wniosek, że świat oszalał i zmierza ku zagładzie lub porządkom, które proroczo opisali George Orwell i Aldous Huxley. Trzeciej drogi chyba nie ma, a jeżeli takowa jest, to równa się ona zagładzie, bo tak należy oceniać wojny, podziały, bunty, rewolty i powstania, które są nieuchronne w przypadku przebudzenia się społeczeństw. Pytanie, czy jest w ogóle szansa na to przebudzenie? Jest, ale dosyć wątpliwa, ponieważ ludzie zostali zmanipulowani tak dalece, iż ewidentnie mylą postęp - a tak zdefiniowano cancel culture wraz z przyległościami takimi jak klimatyzm, genderyzm, tzw. równość z tolerancją, itp., z zapędzaniem ich do zagrody nowego porządku światowego - cokolwiek to pojęcie oznacza. Do rozważań  na ten temat jeszcze wrócę w dalszych częściach, ale teraz chcę się skupić na przyczynach takiego stanu rzeczy, oraz na tym, co musiałoby się stać, żeby szaleństwo powstrzymać i świat miał szansę znormalnieć.


Warunkiem sine qua non jest tutaj pewnego rodzaju renesans (który rozumiem jako głęboką przebudowę ustrojową i redefiniowanie doktryn w polityce zagranicznej) dwóch światowych mocarstw: Rosji i USA. To odwieczna wojna tych dwóch mocarstw o wpływy w różnych częściach świata jest przyczyną ciągłych konfliktów zbrojnych, przewrotów, rewolucji, zabójstw, czystek etnicznych i politycznych, biedy, głodu i ofiar liczonych w milionach ludzi. Jest przyczyną wojny propagandowej, w której próżno szukać rzetelnej informacji i która ustąpiła miejsca ideologicznej sieczce formatującej umysły całych społeczeństw na całym świecie. Rosja nazywa USA "imperium kłamstwa" i chociaż sama o takie miano może się spokojnie ubiegać, to ... ma rację. Amerykanie zbudowali wszechpotężne imperium kłamstwa. Zgrozę budzi mapa pokazująca ilość i rozmieszczenie baz wojskowych USA na całym świecie - nasuwa się dosyć jednoznaczny wniosek, że świat znajduje się pod okupacją Stanów Zjednoczonych.


Jak to trafnie określił rzecznik Chin Wen Bin: "USA nie prowadziły wojny przez zaledwie 16 lat w swojej 240-letniej historii. Po zakończeniu II WŚ, USA próbowały obalić ponad 50 rządów, brutalnie ingerowały w wybory w co najmniej 30 krajach i próbowali zabić ponad 50 przywódców". W tym miejscu wypadałoby zamieścić długą listę amerykańskich interwencji militarnych przeprowadzonych na całym globie - nie zawsze siłami stricte amerykańskimi, ponieważ USA wyspecjalizowało się w operacjach "specjalnych" przeprowadzanych niekoniecznie własnymi rękami. Tak powstała m. in Al- Kaida, która po zerwaniu się z amerykańskiego postronka jest odpowiedzialna za śmierć dziesiątek/setek tysięcy ludzi w wyniku zamachów terrorystycznych. Podobnie rzecz się miała z utworzonymi przez USA bojówkami w Ameryce Środkowej i Południowej, które w sposób niezwykle krwawy i brutalny pomyślnie "załatwiały" amerykańskie sprawy w tym regionie świata. Świetnie ilustruje to serial "Narcos", który między wierszami opowieści o narkotykowych bossach i legendzie Pablo Escobara, wrzuca dosyć jednoznaczny przekaz dotyczący władz amerykańskich:  najważniejszy jest interes polityczny, czyli przychylne USA rządy, a narkobiznes to sprawa drugorzędna. Nieważne, że wyniku wojny między kartelami krew spływała strumieniami, korupcja państwowych urzędników w Kolumbii, Panamie, Wenezueli, Meksyku itd., (w tym wojska i policji) przekraczała każde wyobrażenia o jej skali, a amerykańskie miasta zalewała kokaina - ważne, że utrzymywany był amerykański interes polityczny, a na waszyngtońskich salonach można było głosić frazesy o wydanej przez USA wojnie narkotykowym gangom. Drug Enforcement Administration (DEA) – amerykańska agencja rządowa powołana do walki z narkobiznesem, długo była tylko fasadowo - piarową organizacją, która mogła zrobić mniej niż nic, a jej agenci najlepsze co mogli zrobić, to pić Margaritę i z pięknymi "Margaritami "się zabawiać. Rząd USA zareagował dopiero wtedy, kiedy narkobiznes zaczął realnie zagrażać interesom amerykańskim.


We wrześniu ub. roku opublikowano raport sporządzony przez Uniwersytet Stanforda i firmę zajmującą się analizą sieci społecznościowych, który pokazał, że w ciągu ostatnich pięciu latach w ramach amerykańskiego projektu "Covert influence operations” stworzono setki kont i rozpowszechniano fałszywe informacje na wielu platformach społecznościowych w celu oczerniania wielu krajów, w tym Chin, Rosji, Iranu. Fałszywe informacje i manipulowanie opinią publiczną zawsze były mocną stroną Stanów Zjednoczonych. Senator USA Rand Paul pytał: "Kto jest największym twórcą  fałszywych informacji na świecie?” I zaraz odpowiedział: administracja USA. Projekt "Covert influence operations” ujawniony przez Uniwersytet Stanforda i inne instytucje, to tylko wierzchołek góry lodowej amerykańskiej wojny dezinformacyjnej, za którą stoi wiele ukrytych działań. Ponadto strona amerykańska wykorzystuje fałszywe informacje, które pomagają jej uchylać się od własnej odpowiedzialności. Dzieje się tak od uruchomienia "Projektu Mockingbird” podczas zimnej wojny, którego celem było pozyskanie i przekupienie mediów, by manipulowały one opinią publiczną, poprzez użycie "pudełeczka z proszkiem do prania”, jako powodu do rozpoczęcia wojny z Irakiem, po używanie dużej liczby kont do rozpowszechniania fałszywych informacji w internecie przeciwko innym krajom.  Stany Zjednoczone nieustannie produkowały i produkują kłamstwa.


Inna waszyngtońska organizacja, Center for Public Integrity, zanalizowała 935 wypowiedzi ośmiu najważniejszych osób w państwie, w tym samego Busha, ówczesnej doradczyni do spraw bezpieczeństwa Condoleezzy Rice, wiceprezydenta Dicka Cheneya i sekretarza stanu Colina Powella i wydała  opracowanie zatytułowane "False Pretenses", czyli  "Fałszywe Pozory", (można je znaleźć na stronie www.publicintegrity.org/WarCard). Z opracowania wynika, że przed inwazją na Irak prezydent George W. Bush i jego administracja ponad 900 razy wypowiadali fałszywe stwierdzenia na temat zagrożeń ze strony reżimu Saddama Husajna. "Niemal pięć lat po amerykańskiej inwazji na Irak wyczerpujące badania archiwów wykazały, że deklaracje te były częścią zorganizowanej kampanii, która sprowokowała opinię publiczną i w efekcie doprowadziła kraj do wojny wywołanej przez fałszywe preteksty".  Według Centrum, Bush i jego współpracownicy "metodycznie propagowali błędne informacje w ciągu dwóch lat, poczynając od dnia zamachów z 11 września 2001 roku".


Być może jednak największym kłamstwem Stanów Zjednoczonych w skali największych kłamstw w historii ludzkości, jest lądowanie na Księżycu. Nie chcę w tym miejscu dywagować w kategorii teorii spiskowych, od których w sieci się wręcz roi, ale obowiązkowym jest przytoczenie archiwalnego listu - testamentu Stanleya Kubricka w którym napisał między innymi: "We współpracy z rządem USA i NASA, sfałszowaliśmy lądowania na Księżycu. Wszystkie lądowania". Warto też pochylić się nad analizą zdjęć wykonanych rzekomo na Księżycu: tak doskonałych technicznie zdjęć w księżycowych warunkach nieważkości i "obudowy" fotografa - astronauty w postaci kosmicznego kombinezonu, ówcześnie po prostu nie dałoby się wykonać. Chyba, że Amerykanie wówczas dysponowali techniką fotograficzną wyprzedzającą jakieś dwie epoki technologicznego rozwoju.


Zostawmy to jednak, podobnie jak inne teorie, niekoniecznie spiskowe, które mówią o super tajnych dokumentach w amerykańskich archiwach, które w try miga obaliłby całą naukową ( czyli oficjalną) historię świata i ludzkości. Dużo ważniejsze jest pytanie,  co stało się  z państwem będącym kiedyś rzeczywiście ostoją wolności, demokracji, prawa i sprawiedliwości ( nie mylić z PiS!)? Amerykanie często żarliwie i niekwestionowanie przypisują rodzaj boskiego pochodzenia swojej demokracji, twierdząc, że wiernie naśladują demokrację powstałą wieki temu w Grecji, promowaną przez jednych z największych myślicieli na świecie, takich jak Platon i Sokrates. Ale po raz kolejny i tu Amerykanie po prostu pokazują swoją ignorancję - z wyrwanymi z kontekstu fantazjami, które zastępują wiedzę. Nie ma bowiem żadnych dowodów na to, że tak rozumiana demokracja jest czymś naturalnym, a jeszcze mniej dowodów na to, że jest czymś trwałym. Forma rządu przedstawicielskiego rzeczywiście pojawiła się w starożytnej Grecji, ale była całkowicie pozbawiona płaszczyka nabożnej czci, w jaki Amerykanie ją przyodziali. Żeby nie być gołosłownym: oto osąd Sokratesa na temat demokracji, przedstawiony przez Platona w jego "Republice”:


"Nadmiar wolności, czy to w państwach, czy w jednostkach, wydaje się przechodzić jedynie w nadmiar niewolnictwa. Tak więc tyrania naturalnie powstaje z demokracji, a najbardziej zaostrzona forma tyranii i niewolnictwa z najbardziej ekstremalnej formy wolności."


Walter Lippmann – amerykański intelektualista; pisarz, dziennikarz i myśliciel liberalny; doradca prezydenta Roosevelta, pisał o swojej otwartej pogardzie dla "plastycznej i beznadziejnie źle poinformowanej opinii publicznej” w Ameryce. Lippmann napisał, że ludzie w demokracji są po prostu "oszołomionym stadem ignorantów i wścibskich outsiderów", którzy powinni być utrzymywani jedynie jako "zainteresowani widzowie", kontrolowani przez elitarny "tajny rząd". Doszedł do wniosku, że ludzie zostali zdegradowani do statusu niedoinformowanych obserwatorów, co w USA trwa nieprzerwanie od 95 lat. Wierzył, że tylko nieliczni posiadają niezbędny wgląd w całą perspektywę sytuacji. Ale potężny, skryty rozwój demokracji "po amerykańsku" jest tylko jednym z ogniw długiego łańcucha, którego ostatecznym celem jest najpierw odebranie wszelkiej władzy ludziom, a następnie odebranie większości władzy rządom krajowym i innym organom zarządzającym. Większość z tego, co zostało już osiągnięto w Ameryce, zostało również osiągnięte w prawie takim samym stopniu w Europie. Niewielu, niestety, ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że Unia Europejska jest nie tylko niedemokratyczna, ale jest fundamentalnie antydemokratyczna.  Innymi słowy, UE jest organizacją zmierzająca w kierunku tego samego autorytarnego systemu, który niszczy prawdziwą demokrację tak,  jak zniszczono ją w  Stanach Zjednoczonych. Ta zaraza stamtąd zresztą przyszła, a Amerykanie zadbali o to, żeby w Europie dobrze się "przyjęła".



Może wydawać się że ten plan brutalnej przemiany realizowany jest z dnia na dzień . Nic bardziej mylnego, to wszystko zostało zaprojektowane dawno temu i przez lata najlepsi specjaliści, naukowcy, nauczyciele, matematycy, informatycy, spece do strategi prowadzenie wojny, socjologowie, psychologowie, biologowie, medycy, wybitni przedstawiciele wszystkich dziedzin, jakich udział w tej przemianie jest nieodzowny, dopieszczali ten plan, analizowali materiał, dane, po wielokroć pisząc wszystkie możliwe scenariusze wydarzeń. Zostali za to obsypani pieniądzem, stali się bogaci i wykopali....  grób swoim bliskim i potomkom. Zerwanie kotwicy jaka wiązała dolara ze złotem, to był świadomy, wielki krok, zbliżający do celu. Ostatecznie system, znany pod nazwą "Bretton Woods" rozpadł się w 1973 r., po dewaluacji dolara i wprowadzeniu kursu płynnego. Pięćdziesiąt lat temu! Po co? To jest bardzo proste:  jeżeli ktoś chce zniszczyć rolnictwo, przemysł, handel, usługi, własność, to nie może tego zrobić od razu, bo zdetonowałby bombę pod swoim siedzeniem. To wymaga czasu, ogłupiania, intensywnej propagandy, stopniowego wygaszania świata jaki znamy, bo masy nie śledzą świata jaki ich otacza, nie rejestrują istotnych dla ich życia faktów, skupione są wyłącznie na swoim życiu, którego środek wyznacza byt, kształtujący ich świadomość. Tej świadomości nie kształtuje wiedza, masy nie są zdolne do krytycznej analizy i refleksji.


Do tego trzeba było upowszechnić inną religię, kulty "Złotych Cielców" - brutalnych, żądnych krwi, zadających ból i cierpienie, powodujących strach. Dlatego powstała "religia" klimatyzmu z ekoterrorystami, złoty cielec covidianizmu, tzw. tolerancji, "cancel culture" i wielopłciowości. Dokładnie tak samo, jak kiedyś upowszechniono lucyferjanizm, kulty składania ofiar, zjadania ciał, picia krwi, po to by adepci tych praktyk udźwignęli psychicznie potworność i byli zdolni do każdego okrucieństwa, bo władzę nieliczni mogą utrzymać nad milionami tylko przez brutalną przemoc i terror, wykorzystując strach milionów. Niezbędna była/jest też edukacja. Żeby tak misterny plan się powiódł, potrzeba tak spreparować człowieka, żeby to, co mu jest podawane, pasowało jak płomień do zapalniczki. W tym celu zaczęto przejmować edukację na zachodzie i nadawać jej pożądany kierunek. Tu wkraczamy na tematy Polski,  bo szkolnictwo w Polsce - zwłaszcza w PRL  - było relatywnie na bardzo wysokim poziomie. I tak grupę najlepszych specjalistów wszystkich dziedzin wyciśnięto z Polski jak z cytryny, zmuszając ich do emigracji. Ich potencjał zagospodarowano dla dobrobytu zachodu. Do dziś ci ludzie nie wiedzą o tym, że pracują dla tych którzy zmusili ich do opuszczenia domu i rodziny. Tymi hardymi, jacy zostali i chcieli budować swoją przyszłość w Polsce, zajęły się służby UOP i WSI, potem ABW i SKW, wojsko oraz aparat skarbowy i wymiaru sprawiedliwości. Pamiętajmy,  jak po 1998 roku zmieniono diametralnie system edukacji w Polsce i rozpoczęto masową produkcję debili tak, że masy debili z Zachodu i Wschodu Europy już niczym się nie różnią.


No dobrze - powie ktoś - ale przecież Polska dzięki UE i współpracy z USA się rozwinęła i rozwija, a  Polacy stali się zamożniejsi. To prawda, ale jest haczyk. Polskę po wejściu do UE zbudowano i buduje się na długu! Dla porównania: rdzeń państw Zachodu zbudowano z aktywów. I to jest wielka, zasadnicza różnica. To, że jakiś Polak nie ma długu i ma sporo forsy na koncie, nic nie znaczy, bo państwo, które pozornie gwarantuje mu ochronę tej własności jest bankrutem!  Formalnie oczywiście jeszcze nie, ba - oficjalnie jest dobrze, a nawet lepiej. Tylko, że jeszcze raz powtórzę:  Nic, co w Polsce powstaje i powstało, nie wzięło się z polskich aktywów i jeśli ktoś ględzi, że mamy nieprzebrane ilości gotówki, to mówi o nieprzebranych ilościach długów. Pora, żeby wreszcie to zrozumieć i żeby  do wszystkich dotarło, że Zachód - a głównie elity USA chcą likwidacji Polski ( Słowian w ogóle)  i dążą do likwidacji naszego kraju za wszelką cenę! Amerykanie wciskają się tam, gdzie tylko  się da: czy to pod pretekstem wspierania przekopu Mierzei czy budowy elektrowni atomowej, czy przez umożliwienie gigantycznych zakupów broni przez Polskę, czy przez operacje wojskowe i logistyczne dla Ukrainy. Ale broń, wsparcie, miliardowe zyski z kredytów, pożyczek, obligacji, sprzedaży energii ( gazu, ropy, Polska uzależniona od USA) USA i Izrael i tak dzielą między sobą,. Do tego Amerykanie bez wątpienia wynegocjują z Berlinem i Moskwą komu oddadzą Polskę i zbudują swoja pozycję w geopolityce na najbliższe 50 lat na polskim i ukraińskim trupie. 


Zawarliśmy jako Polska diabelski pakt z Imperium Kłamstwa, bo wmówiono nam, że za Bugiem czai się nas wróg, łypiący chciwymi ślepiami na nasze... no właśnie - na co nasze? Że wróg - i owszem, chociaż jak mówił Pawlak o Kargulu: "wróg, bo wróg - ale swój, nasz. Na własnej krwi wyhodowany!" Pytanie "na co nasze" ów wróg się czai, jest jednak o tyle ciekawe, że zastanowię się nad nim w następnym tekście NON POSSUMUS. A na razie zakończę bardzo - moim zdaniem - mądrą bajką Ignacego Krasickiego: Gdy więc wszystkie sposoby ratunku upadły, Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły.... Polecam do przemyśleń.










kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Polityka