kemir kemir
1766
BLOG

Gra o tron, czyli wojna z Kościołem Katolickim

kemir kemir Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 83

Wielkimi krokami zbliżają się wybory, zatem - żeby dokopać polskim katolikom i polskiemu Kościołowi -   spod kamieni wylazły całe armie ateistów i "nowoczesnych" Europejczyków z polskimi dowodami osobistymi. Sygnał do ataku odtrąbił "Klerem" najpierw Smarzowski, pierwsze podchody to zasługa Barbary Nowackiej, poważniejszą armię sformował Robert Biedroń, a dyżurną wojowniczką została Joanna Scheuring - Wielgus, wspierana sztabami na Czerskiej i Wiertniczej oraz wiekopomnymi naukami takich person, jak Magdalena Środa i Jan Hartman.


Zatroskana o dobro Kościoła Joanna Scheuring-Wielgus mówiła, że chciałaby doprowadzić do postawienia Kościoła przed Trybunałem w Hadze. W niedawnym wywiadzie dla Onetu nie omieszkała wejść w buty najbardziej odważnej wojowniczki, chwaląc się, iż jeden z księży zadzwonił do niej i powiedział jej wprost: "Joanna zadarłaś z mafią, uważaj na siebie”. Infantylność tego chwalenia się własną determinacją jest porażająca. Joanna kreuje bowiem wizerunek Kościoła jako "mafii" - z akcentem głównym położonym na pedofilię, którą wg. niej polski Kościół jest szczególnie przesiąknięty. Tymczasem nic nie wskazuje na to, ze odsetek pedofilów wśród księży, jest jakoś znacząco większy od odsetek pedofilów wśród - dajmy na to - prawników, pracowników administracji, "korpoludków" czy murarzy. Może zatem trzeba to dokładnie sprawdzić i na przykład zdelegalizować zawód murarza. Liczę na panią Scheuring-Wielgus.


A tak poważniej to wypadałoby się zastanowić jak to jest, że komuś tam przeszkadzały modlitwy na miesięcznicach smoleńskich, przeszkadza modlący się prezydent, albo opłatek na spotkaniu wigilijnym. Wszak ci wszyscy wojujący ateiści - bo deklarują się ateistami - bez zmrużenie oka akceptują wybryki - ba - przestępstwa "swoich" celebrytów, polityków czy dziennikarzy, ale na widok krzyża dostają białej gorączki i aż dziw, że nie palą się od razu żywcem, jak wampir od czosnku. Co więcej, to właśnie oni - w ramach ubogacania kulturowego - nie mają nic przeciwko muzułmanom, buddystom i nawet nie szydzą z hinduskich krów, które są akurat "święte". Zapalanie świec chanukowych tak się przyjęło w Pałacu Namiestnikowskim, że palili je wszyscy - od komucha Kwaśniewskiego, przez "Bula" Komorowskiego, aż po obecnego Prezydenta:  i jakoś nikomu do głowy nie przyszło określać ten zwyczaj jako oznakę zacofania i mieszania państwa z religią. Ale katolicka modlitwa - zwłaszcza ta poza budynkami kościołów - wywołuje potoki nienawiści, niebywały hejt na osoby głośno deklarujące się katolikami, z Kościołem związanych, albo tylko w różny sposób Kościół wspierające.


Dlaczego tak się dzieje? Powody nienawiści Kościoła są co najmniej dwa. Po pierwsze katolicyzmu nienawidzi się za jego siłę, za zbudowanie takiej struktury i społeczności, która przez 2000 lat przeciwstawia się kolejnym zbrodniczym ideologiom. Przy wszystkich błędach Kościoła, których - i owszem, jest dużo za dużo - wciąż widać jego potęgę. Potęgę przekazu odwiecznych wartości, które są nie do pokonania dla bezideowego, lansowanego na zachodzie świata "otwartych społeczeństw" z multi-kulti i LGBT na czele. W Polsce siła Kościoła definiuje się tym na tym, że ośmieszanie, drwiny, dezawuowanie polskich katolików zwyczajnie nie działa - ani na atakowane osoby, ani na wielką społeczność polskiego Kościoła. Polakom nie trzeba powtarzać ani przypominać, że  bez katolicyzmu nie przetrwalibyśmy ani jako naród, ani jako społeczeństwo. To wywołuje wściekłość ateistycznych armii i ich wodzów, dla których sensem życia stały się lewackie ideologie z osławioną ideologią "społeczeństw otwartych" na czele.


Drugi powód do powód czysto polityczny. Polega on na wywołaniu wojny światopoglądowej z Prawem i Sprawiedliwością. Opozycyjne formacje polityczne, skupione np. w Koalicji Europejskiej oficjalnie deklarują walkę o tzw. prawa kobiet do "wysokiej jakości potomstwa", czyli do "prawa" zabijania nienarodzonych, chorych dzieci i "obronę nowego modelu kobiecości" - cokolwiek to oznacza. Trzeba tu sobie jasno napisać, że taka Scheuring-Wielgus, nie urwała się z choinki i nie wyskoczyła jak Filip z Konopi - te środowiska starannie przeanalizowały badania, z których wynika, że  stosunek ogółu społeczeństwa do Kościoła Katolickiego nie jest bezkrytyczny. W większości przypadków to mieszanka ludowego antyklerykalizmu z laicką krytyką wiary jako ograniczającego zabobonu, która jest bardzo łatwym sposobem zakomunikowania europejskości i nowoczesności. Są całe grupy społeczne, dla których krytyka Kościoła, to jeden ze sposobów, aby podkreślić swoje nowoczesne nastawienie do życia. I na naiwności, na pewnym stopniu trwania w głupocie tych ludzi, pani Scheuring-Wielgus buduje swój antykatolicki image wojowniczki , która "zadarła z mafią". Stawiam dolary przeciwko orzechom, że cały ten antykatolicyzm podszyty polityką, to nic innego, niż tylko quasi korporacyjny marketing - brutalny niestety, bo łamiący kręgosłupy czasem przyzwoitych ludzi i posłów. To gra o tron -  czyli o władzę i możliwość zaszczepiania w społeczeństwie z gruntu chorych ideologi -  wyrosłych z tego samego pola, na którym w swoim czasie narodził się faszyzm i komunizm.


Jeśli ktoś walczy z opłatkiem i Kościołem to walczy z tradycją i z polskością - o czym przekonał się i sromotnie przegrał Janusz Palikot. Niebywała medialna nagonka, a właściwie moda na myślenie typu Kościół, czyli zacofanie i pedofilia i laickość, czyli postęp i nowoczesność, jest niestety już czymś powszechnym. Część katolików przy tym wszystkim spuszcza głowy, przyjmując konformistyczną postawę, pokornie zbierając wszystkie gromy , albo -  co gorsza - czasem przyłączając się do antyklerykalnego chóru - dotyczy to też niektórych księży. Stamtąd  rodzą się poronione pomysły w stylu np. „teologii wyzwolenia”. Ale nietrudno zauważyć, że od tych wojujących ateistów, normalnego człowieka po prostu odrzuca - odrzuca ich zacietrzewienie, wulgarność, prymitywizm, szyderstwo i pozbawione podstaw poczucie wyższości tych ludzi. Za grosz nie ma w nich obiektywnego i naukowego podejścia, którym tak bardzo się niekiedy chwalą. Oni nie są w stanie pojąć, ze Kościół ze swoją wiarą ( abstrahując, czy Bóg istnieje czy nie) jest siłą, która od zarania dziejów jednoczy ludzi – jest pierwszym fundamentem każdej silnej i walczącej społeczności. Wiara Kościoła jest siłą, która pozwala człowiekowi dokonywać wielkich czynów, buntować się, żyć w zgodzie z zasadami wg. uniwersalnych wartości. Powtórzę - ci wszyscy "postępowcy", chcący modyfikować społeczeństwa według swoich własnych urojeń, przy użyciu jakiś odmian marksizmu, gender, komunizmu, rewolucji seksualnej i innych chorych ideologii, tak bardzo go nienawidzą, bo podświadomie czują jego moc. Oni tej gry o tron nie mogą, bo nie są w stanie wygrać.

kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo