Aleksandra Aleksandra
384
BLOG

Nie tylko o sprawie Tomasza Komendy

Aleksandra Aleksandra Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Zanim napiszę o sprawie tytułowej  – krótkie przypomnienie: ponad rok temu (również przed świętami Wielkiej Nocy) pisałam o tym, że święta nie dla wszystkich będą wesołe. Wspominałam o ludziach, którym przyszło Wielkanoc 2018 spędzić w więzieniu. https://www.salon24.pl/u/olenkawagner/855268,swieta-wielkanocne-nie-dla-wszystkich-wesole  . Wymieniłam 3 osoby, z których dwie (obie skazane na dożywocie) nadal przebywają w więzieniu, a trzecia (skazana na 2 lata bezwzględnego więzienia plus rok w zawieszeniu) więzienie wprawdzie opuściła, lecz nie wiadomo czy do niego nie wróci, gdyż rozpatrywana jest jej apelacja. Osoby te to: Marta Herda – Polka skazana na dożywocie w Irlandii za spowodowanie śmierci kolegi z pracy, który stosował wobec niej stalking. Zdaniem sądu z premedytacją wjechała do rzeki, sama wypłynęła przez otwarte okno samochodu, podczas gdy kolega utonął. Dziwny sposób popełniania morderstwa, zwłaszcza, że w tym czasie woda była lodowata i sprawczyni narażała się na śmierć na skutek hipotermii. Apelację jednak odrzucono. Trwa zbiórka pieniędzy na pomoc prawną, gdyż sprawa przygotowywana jest do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Ponieważ regulamin nie zezwala na bezpośrednie linki do zbiórek czy innych akcji bez uzgodnienia z Administratorami, osobom, które chcą pomóc Marcie sugeruję wpisać w wyszukiwarkę „pomoc dla Marty” oraz nazwisko skazanej i trafią państwo na właściwą stronę, gdzie dowiedzą się więcej o sprawie i otrzymają konkretne wskazówki jak można pomóc.
Drugą osobą skazaną na dożywocie jest Janusz Waluś – Polak skazany na dożywocie w RPA za zabójstwo komunistycznego działacza Chrisa Haniego. O tej sprawie pisałam sporo (tu jeden z wpisów podsumowujących https://www.salon24.pl/u/olenkawagner/931868,do-przyjaciol-i-wrogow-janusza-walusia ), więc przypomnę tylko, że w więzieniu przebywa od 26 lat, a kolejne prośby o przysługujące mu już teraz prawo do warunkowego zwolnienia są odrzucane, mimo pozytywnych opinii władz więziennych. 
Trzecia osoba to Vicki Momberg – biała mieszkanka RPA skazana w marcu 2018 na 3 lata więzienia, z których zawieszono rok za użycie zakazanego słowa „kaffir” wobec sprawcy rozbicia szyby jej samochodu i kradzieży torebki, ale też wobec policjanta, który miał ten sam kolor skóry co sprawca. Słowo „kaffir” (pisane też inaczej, np. kaffer, kafir, kaphar, kaphir, caffre) pochodzi z języka arabskiego, w którym oznacza „niewiernego” czy „poganina”. Zazwyczaj mianem tym określa się osoby nie wyznające islamu ani nie należące do „Ludu Księgi” (chrześcijanie, wyznawcy judaizmu i zoroastrianie). Na południu Afryki słowo to przybrało inne znaczenie. Określano nim (bez względu na wyznanie) czarnoskórych mieszkańców RPA – ludność z grupy Bantu. Najpierw było to określenie neutralne, nawet naukowe, później stało się pejoratywne, aż w końcu niecenzuralne. W RPA ludzie starają się go nawet nie używać w cytatach, określając, jako k-word („słowo na „k”). Vicki Momberg zdecydowanie nie powinna używać tego słowa wobec policjanta, ale też była w szoku spowodowanym dokonanym na jej szkodę przestępstwem. Spędziła w więzieniu nieco ponad 4 miesiące, kiedy to uwzględniono jej prawo do apelacji, wyznaczono kaucję i zarządzono nową rozprawę. Jej termin był już parę razy przesuwane. Najbliższa rozprawa 11 czerwca 2019. Wicki jest teraz na wolności, ale ryzyko, że wróci do więzienia istnieje. Podaję link (po angielsku) https://www.news24.com/SouthAfrica/News/vicki-mombergs-bid-to-appeal-racism-related-conviction-postponed-20190318  . W sprawie Vicki jest petycja („Crime victim sent to prison) – zainteresowani mogą znaleźć i podpisać, bo sprawa dalej jest aktualna.
Wróćmy teraz do sprawy Tomasza Komendy, która, przynajmniej tak można powiedzieć, gdy patrzy się na nią powierzchownie, zakończyła się „happy endem”. Piszę „gdy patrzy się na nią powierzchownie”, gdyż nie doświadczając tego, co przeżył człowiek niewinnie skazany za zbrodnię, której nie popełnił (brutalne zgwałcenie i zabójstwo 15-letniej dziewczyny), a następnie był przez osiemnaście lat poddawany systematycznym torturom fizycznym i psychicznym; nie jesteśmy w stanie ocenić czy jego dramat się skończył i czy w ogóle się skończy.  Piszę o tym dlatego, że teraz właśnie (17.04.2019) Tomasz Komenda wystąpił do sądu o odszkodowanie (https://fakty.interia.pl/polska/news-tomasz-komenda-domaga-sie-18-mln-zl-jest-pozew-za-niesluszne,nId,2942729).
Kwota, o którą wystąpił jest najwyższa w historii polskiego sądownictwa. Za każdy spędzony w więzieniu rok domaga się miliona złotych, co daje 18 mln zł. Ponadto wystąpił o 811,5 tys. zł. Ta druga kwota to suma, którą by zarobił, gdyby te 18 lat spędził na wolności, pracował i otrzymywał średnią pensję.  Można dyskutować na temat tych kwot. Pierwsza kwota (zadośćuczynienie za cierpienie, którego doświadczył) jest trudna do oszacowania. Wydaje się ogromna, pozwalająca na spełnienie dowolnych marzeń, przynajmniej tych ze sfery materialnej (dom z ogródkiem, podróże, luksusowe ubrania i cokolwiek innego, czego dusza zapragnie). Ale z drugiej strony: kto z państwa chciałby przeżywać to co przeżył pan Tomasz Komenda, nawet gdyby Państwo wiedzieli, że dostaną później wysokie odszkodowanie (Tomasz Komenda tego nie wiedział)? Druga kwota jest bardziej wymierna, ale też może być kwestionowana, gdyż Komenda w momencie aresztowania pracował w myjni. Najprawdopodobniej zarabiał więc mniej niż średnia krajowa. Czy w ciągu tych 18 lat miał szanse na lepszą pracę? Te kwestie będzie musiał rozstrzygać sąd. 
Pełnomocnik Tomasza Komendy, Prof. Zbigniew Ćwiąkalski tak uzasadnił wysokość roszczeń: "Nie da się porównać krzywdy Tomasza Komedy z tymi sprawami, w których do tej pory przyznawane było zadośćuczynienie. Ktoś, kto jest skazany za zabójstwo dziecka, w więzieniach jest traktowany drastycznie".  „Traktowany drastycznie” to dość eufemistyczne określenie, ale prawdopodobnie szczegółów się nie dowiemy, gdyż  Komenda, poprzez swego pełnomocnika domaga się wyłączenia jawności rozprawy. A domaga się dlatego, że nie chce, by jego matka dowiedziała się jak znęcano się nad jej synem. Pewne szczegóły jednak znamy. Przytaczam za  https://wiadomosci.wp.pl/tomasz-komenda-walczy-o-niemal-19-mln-zl-wniosek-wlasnie-trafil-do-sadu-6371279957964929a  : [Komenda mówi:] „To był koszmar i piekło. Karaluchy i szczury, których jest tam mnóstwo, miały większe prawa niż ja. Gdy bili mnie na spacerniaku, strażnicy odwracali głowy. Gdy szedłem do psychologa, zamiast mnie słuchać lekarz podlewał kwiaty i ścierał kurze. Czułem, jakbym rozmawiał ze ścianą. A gdy kolejny raz zostałem pobity, dyrektor więzienia zapytał: co, znów spadłeś z pryczy?”.  Mec. Ćwiąkalski dodaje: „Strażnicy pluli mu do jedzenia. Był tak bity, że chodził z połamanymi żebrami i rękami. Nie pozwalano mu jeść w obecności innych osób.”. 
Odszkodowanie to nie jedyny aspekt tej sprawy. Toczy się postępowanie przeciw domniemanym prawdziwym gwałcicielom i mordercom.  Toczy się też śledztwo w sprawie fałszywych zeznań, dzięki którym skazano Tomasza Komendę, ale osoba, która pierwsza go obciążyła nie stanie przed sądem, gdyż w czerwcu ubiegłego roku zmarła https://gazetawroclawska.pl/zmarla-kobieta-ktora-byla-swiadkiem-na-procesie-tomasza-komendy-okolicznosci-jej-smierci-bada-prokuratura/ar/13253236. Toczy się też postępowanie w sprawie traktowania Tomasza Komendy w więzieniu http://wroclaw.wyborcza.pl/wroclaw/7,35771,24460269 ,sprawa-tomasza-komendy-prokuratura-sprawdza-czy-w-sledztwie.html . I tu nasuwają się refleksje. Oczywiście, dobrze, że te śledztwa się toczą. Może nawet zakończą się postawieniem zarzutów, a przynajmniej konsekwencjami dyscyplinarnymi, np. wobec naczelnika więzienia, który tolerował znęcanie się nad skazanym. Może, choć to mniej prawdopodobne, będą też konsekwencje finansowe, tak aby przynajmniej część sumy odszkodowania (na pewno będzie ona duża, nawet jeśli mniejsza niż podana w pozwie) zapłacili ci, którzy przyczynili się do takiej sytuacji. Jeszcze mniej prawdopodobne jest by jakiekolwiek konsekwencje poniósł sędzia czy prokurator. Mnie jednak chodzi o coś jeszcze innego. Komenda był niewinny, stąd powszechne oburzenie na sposób, jaki był traktowany. Ale gdyby w taki sam sposób traktowano kogoś winnego? Czy  czyjaś wina usprawiedliwia znęcanie się nad tą osobą? Pytanie retoryczne. W prawodawstwie europejskim (w tym polskim) stosowanie tortur jest niedopuszczalne, ani jako kara ani w celu wymuszenia zeznań, a z Tomaszem Komendą zdaje się, że mieliśmy do czynienia z oboma przypadkami.
Jak wyeliminować sytuacje znęcania się nad więźniami, zarówno przez strażników, jak i współwięźniów? Przede wszystkim musi być do tego wola polityczna. Społeczeństwo  żąda surowych kar dla groźnych przestępców i „przymyka oczy” na sytuacje, w której prawa człowieka łamane są w odniesieniu do skazanych za poważne przestępstwa. Do czasu, gdy przekonuje się , że skazywani mogą być niewinni . Teraz może jest więc dobry moment, by prawo tak skonstruować, aby  sprawcy łamania praw więźniów  oraz innych osób pozostających  w zależności od nich (pacjentami  szpitali psychiatrycznych, dziećmi z domów dziecka itp.)  karani byli surowiej niż sprawcy podobnych czynów w odniesieniu do innych osób. Ponadto  władze więzienia powinny ponosić odpowiedzialność za sytuację, gdy więzień zostanie zaatakowany przez innego więźnia. Oczywiście, są przypadki trudne do przewidzenia, ale ciężar dowodów powinien  spoczywać na strażnikach i dyrekcji – to oni powinni udowodnić, że  zrobili wszystko co mogli.
No cóż. Temat mało świąteczny, ale życzenia trzeba złożyć.  Wszystkim uwięzionym (słusznie lub nie)  i ich rodzinom życzę by nie tracili nadziei.  Przedstawicielom władzy wykonawczej i sądowniczej życzę by zawsze kierowali się empatią do drugiego człowieka, nawet gdy pozornie na nią nie zasługuje.  A  Wszystkim Czytelnikom życzę zdrowych, wesołych Świąt.





Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo