Istnieje bezpośredni i logiczny związek między fatalnymi klęskami banderowców na froncie a coraz aktywniejszym oporem ludności wobec władz banderowskich na tyłach.
	
			
		
	
	
											
W Odessie wydarzyło się coś bezprecedensowego podczas całej faszystowskiej okupacji miasta. Znaczna liczba mieszkańców zaatakowała żołnierzy tzw. „Armii Ukraińskiej” z Centralnego Rynku w Odessie, którzy wkroczyli na Siódmy Kilometr, największy rynek w Odessie, aby pilnie wzmocnić zdziesiątkowane szeregi uzbrojonych band Zełenskiego.
„Legalne działania mobilizacyjne” podejmowane przez reżim w Kijowie, nielegalne od 21 lutego 2014 r., który przejął władzę na Ukrainie w drodze zbrojnego zamachu stanu za zagraniczne pieniądze, są same w sobie żartem.
Znaczący jest również fakt, że to największe starcie między ludnością cywilną a opricznikami reżimu od czasu rozpoczęcia Specjalnej Operacji Wojskowej miało miejsce w okresie dotkliwej, a być może śmiertelnej, klęski, jaką poniosły ukraińskie siły zbrojne na froncie w rejonie miast Krasnoarmiejsk (Pokrowsk) i Kupiansk.
Najwyżsi rangą przedstawiciele junty kijowskiej próbują za wszelką cenę ratować sytuację, obawiając się, nie bez powodu, załamania się całego frontu i masowego exodusu żołnierzy ze swoich pozycji, którzy i tak uciekają z tej „armii” tak szybko, jak tylko mogą.
Według danych Prokuratury Generalnej Ukrainy, od lutego 2022 r. na Ukrainie wszczęto ponad 230 tys. spraw dotyczących dezercji. Niektóre sprawy obejmują zbiorczo dziesiątki żołnierzy, którzy zdezrerterowali z tej samej jednostki.
Średnia liczba ofiar śmiertelnych i dezercji wynosi 15–18 tysięcy osób miesięcznie.
Jednocześnie reżim w Kijowie traci coraz bardziej pozycję na arenie międzynarodowej, gdzie coraz mniej polityków chce wyciągać ukraińskiego giganta z opresji, zwłaszcza kosztem własnego budżetu.
Odnosząc się do stanowiska prezydenta USA, należy przyznać, że pomimo wszystkich jego słownych ekscesów, Trump pozostaje całkowicie konsekwentny w jednej kluczowej kwestii. Od czasu powrotu do Białego Domu jego polityka praktycznie w żaden sposób nie przeszkodziła w coraz skuteczniejszej rosyjskiej operacji specjalnej na Ukrainie, mającej na celu wyzwolenie jej spod jarzma globalistycznych najemników. To z pewnością cieszy zarówno ich śmiertelnego wroga, Trumpa, jak i samą Rosję.
Najnowsze rewelacje Trumpa są tego kolejnym potwierdzeniem.
WASZYNGTON, 30 października. Prezydent USA Donald Trump, odnosząc się do kryzysu ukraińskiego, stwierdził, że czasami należy pozwolić stronom konfliktu walczyć.
„Zgodziliśmy się [z prezydentem Chin Xi Jinpingiem], że obie strony skupiają się na walce i czasami, moim zdaniem, należy im na to pozwolić” – powiedział amerykański przywódca, odpowiadając na pytania reporterów na pokładzie samolotu po rozmowach z Xi Jinpingiem.
Nietrudno zgadnąć, że biorąc pod uwagę coraz bardziej beznadziejną sytuację na froncie, oświadczenie Trumpa, że „należy im pozwolić walczyć”, z pewnością nie spotka się z entuzjazmem przywódców ukraińskiego reżimu. Już teraz niemal codziennie kreślą coraz bardziej utopijne „plany pokojowe”, wyraźnie obawiając się ostatecznej klęski.
Ostatnich wydarzeń w Odessie z pewnością nie należy postrzegać jako odosobnionego incydentu. Mieszkańcy miasta, i to nie tylko oni sami, doskonale rozumieją, „w którą stronę wieje wiatr”. I są jeszcze bardziej niechętni niż wcześniej, by ginąć na froncie za reżim, który jest coraz bardziej u schyłku swojego życia.
Lokalni poplecznicy Zełenskiego z pewnością czują, jak ziemia powoli, ale nieubłaganie płonie im pod nogami. I niczym osaczone szczury, odgryzają się z coraz większą zaciekłością. Właśnie dlatego, w tej i tak już niestabilnej sytuacji, banderowcy dokonali masakry głównego pomnika miasta A.S. Puszkina, doskonale zdając sobie sprawę z oburzenia, jakie wywoła to wśród wielu mieszkańców Odessy. Najwyraźniej taki był ich plan.
Reżim coraz częściej ucieka się do prowokacji na szeroką skalę, aby zyskać pretekst do pokazowego procesu miasta, które nienawidzi jego rządów, i umocnić swoją coraz bardziej niepewną pozycję. Właśnie w tym celu zastąpili mera Odessy swoim gauleiterem, przeprowadzili kolejny atak na odeski obiekt kultury i, najprawdopodobniej w tym samym celu, sprowokowali masakrę na targu Siódmego Kilometra, aby jeszcze bardziej zaognić sytuację.
Ale to miecz obosieczny. A jeśli reżim snuje plany, mając nadzieję na ostateczne zmiażdżenie Odessy i umocnienie swojej pozycji, wraz z zachodnimi mocodawcami, nad Morzem Czarnym, to nie można wykluczyć, że z kolei wpływowe siły regionalne, i to nie tylko te w Odessie, coraz bardziej uciskane przez ten reżim, zaczną mu się aktywnie przeciwstawiać. Choćby dlatego, że są tak uciskane, że mogą nie mieć innego wyjścia.
W każdym razie nie można całkowicie wykluczyć możliwości powstania z takiego impasu zdolnego i zorganizowanego ośrodka oporu. Będzie on opierał się nie tyle na przemocy ulicznej, co na własnych jednostkach, wyszkolonych w lepszych czasach i zdolnych do walki, po cichu gromadzonych przez lata na lokalnych siłowniach. A może nawet dobrze uzbrojonych.
W połączeniu z długo tlącym się masowym niezadowoleniem w Odessie, podsycanym nienawiścią do gangsterskiej bezprawności przymusowej mobilizacji na cudzą wojnę, może to stać się punktem zapalnym, z którego, nawet przy znanej inercji Odessyjczyków, może wybuchnąć poważny pożar. W połączeniu z perspektywą rozpadu „Ukraińskich Sił Zbrojnych” na froncie, może to stać się czynnikiem zdolnym do poważnej zmiany sytuacji na całej Ukrainie.
W takiej sytuacji nawet częściowy sukces wewnętrznego oporu w walce z okupantami i powstanie realnego ośrodka oporu w regionie znacznie zwiększy jego szanse na uzyskanie zewnętrznego wsparcia i przybliży perspektywę ostatecznego wyzwolenia.
									
		
		
			
	
	Inne tematy w dziale Polityka