Po pogrzebie generała Jaruzelskiego i obchodach 4 czerwca 1989 mam wrażenie, że osiągnięte zostało pewne apogeum.
Apogeum hipokryzji, zakłamania, zafałszowania historii, utrwalania układu okrągłostołowego. Słowo hipokryzja jest chyba nieodpowiednie, bo robione jest to przez władzę przy otwartej kurtynie i przy zgodnym chórze mediów gównonurtowych. Z ich bezczelności można wyciągnąć wniosek, że czują się pewnie w swoich rolach.
Poniżej fragment felietonu Stanisława Michalkiewicza poświęcony "Dniu Wolności" i kilka moich uwag, i refleksji.
(...) Zgodnie z Najwyższym Rozkazem musieliśmy wczoraj uroczyście obchodzić Dzień Wolności, który niewątpliwie stanie się ważnym elementem nowej, świeckiej tradycji. Jak pamiętamy, tego właśnie dnia dowiedzieliśmy się od pani Joanny Szczepkowskiej, że właśnie upadł komunizm. Gdyby pani Szczepkowska tego nie powiedziała, nikt by się nie zorientował, iż, komunizm upadł, ponieważ najbardziej spektakularnym dowodem upadku komunizmu był wybór przywódcy upadłych komunistów, generała Wojciecha Jaruzelskiego na pierwszego prezydenta Wolnej Polski. Zatem całe szczęście, że pani Szczepkowska powiedziała, jak jest, bo w przeciwnym razie wielu ludzi mogłoby sobie pomyśleć, że ktoś ich tutaj zrobił w konia. Ale jeśli nawet by sobie tak pomyśleli, to sami byliby sobie winni. Jeśli bowiem ktoś lekkomyślnie uwierzył, że można odzyskać wolność, zwłaszcza z rąk komunistów, bez żadnego ryzyka, to nie miałby racji. Bez żadnego ryzyka to można dostać tylko podróbkę wolności - i właśnie to w 1989 roku uzyskaliśmy.
W rezultacie III Rzeczpospolita jest tworem hybrydowym; przy zewnętrznych pozorach wolności kraj jest okupowany przez bezpieczniackie watahy. Najlepszą tego ilustracją był pogrzeb generała Jaruzelskiego na Powązkach, w którym asystę duchową zabezpieczał Szymon Niemiec, kreowany biskupem sodomitów i gomorytów. Dodawało to temu obrzędowi dodatkowego efektu komicznego, czemu w końcu trudno się dziwić.
Bo przecież 4 czerwca 1992 roku miała miejsce nieudana próba ujawnienia komunistycznej agentury w strukturach państwa. Ujawnienie tej agentury i oczyszczenie z niej struktur państwa byłoby prawdziwą kontrrewolucją antykomunistyczną, bo wytrącałoby z rak bezpieki, tych wszystkich ubeckich dynastii, podstawowe narzędzie okupacji kraju. Jak pamiętamy, próba ta została storpedowana przez obydwie strony umowy „okrągłego stołu”: razwiedkę wojskową z generałem Kiszczakiem i jego agenturą oraz „lewicę laicką”, a więc dawnych stalinowców w pierwszym lub drugim pokoleniu, którzy w 1989 roku podzielili się władzą NAD narodem polskim. Wczorajsze uroczystości miały na celu przykrycie nieudanej próby odzyskania wolności w roku 1992, zatem coraz jaśniej widzimy, ze bez rozsadzenia dławiącego Polskę układu „okrągłego stołu”, trudno będzie mówić o odzyskaniu wolności (michalkiewicz.pl/tekst.php)
Do tego opisu dodam jeszcze przykładowe zdarzenia z ostatnich dni, które wydawałyby się dla normalnych ludzi nie możliwe:
-
TW Boni dostaje Krzyż Komandorski Odrodzenia Polski za "wybitne zasługi dla przemian demokratycznych i ustrojowych w Polsce, za szczególne osiągnięcia w działalności państwowej i publicznej".
-
Tomasz Lis i Jarosław Gugała (i inni) za "zasługi dla wolności słowa" zostają odznaczeni Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Czy potrzeba czegoś więcej do stwierdzenia, że układ jest domknięty i się utrwala?
Wracając do cytowanego felietonu sprawa odzyskania wolności jest jednak bardziej złożona i nie wystarczy, jak pisze Michalkiewicz, rozpędzić układ okrągłostołowy. Ludzie muszą wiedzieć z czym wiąże się wolność i czy jej na prawdę chcą.
Wolność to przejaw posiadania przez człowieka
wolnej woli ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Czyli jestem sam w stanie decydować o swoim losie, sam podejmować decyzje, ale zdaję sobie sprawę, że muszę ponosić ich konsekwencje.
Rozumienie wolności jako: "jestem wolny - mogę robić wszystko, jestem wolny - nic mnie nie ogranicza" prowadzi w najlepszym przypadku do dysonansu poznawczego.
Z faktu posiadania wolnej woli wynika wprost zasada
Volenti non fit iniuria (chcącemu nie dzieje się krzywda). Współcześnie, w wyniku jej zanegowania, została zmieniona koncepcja postrzegania człowieka. Odtąd żądzą nim różne moce, których nie jest w stanie opanować, a czasami nawet rozpoznać, np. siły oddziaływania społecznego, trudne dzieciństwo, wpływy różnych mędrców itp. Człowiek w myśl tej filozofii nie jest obciążony do końca odpowiedzialnością za swoje działania, gdyż nie wynikają one z jego wolnej woli, więc po części staje się bezkarny.
Głębszą konsekwencją jest konieczność roztoczenia opieki przez państwo nad takim obiektem, który do końca nie panuje nad swoim poczynaniami. Jest on czymś w rodzaju baranka o którego trzeba dbać, paść, ochraniać, pilnować by nie wszedł w szkodę, no i oczywiści strzyc i doić. Przecież baranek (owieczka) sam się nie wydoi, o strzyżeniu nie wspomnę.
I taka koncepcja w wyniku systematycznego działania została zaimplementowana u większości. Człowiek jako istota z natury leniwa przyjmuje łatwe rozwiązania. Polegają one na zdjęciu z niego, przez „
Wielkiego Dobrodzieja”, części odpowiedzialności (za siebie i bliskich) kosztem utraty wolności. Tym „dobrodziejem” stała się władza, a w zasadzie „grupy trzymające władzę za pysk”.
Większość ludzi nie widzi, że te „dobrodziejstwa” to są im fundowane za ich pieniądze i przy okazji pobierana jest coraz wyższa marża za tę coraz gorszą usługę.
I teraz ponownie stawiam pytanie: czy społeczeństwa chcą być dalej barankiem, czy nie?
Kolejne pytanie. Jeżeli nie, to jak się wyzwolić od samozwańczych „pasterzy”?
Proszę wysłuchać wypowiedzi Grzegorza Brauna w której jest zawarta odpowiedź na drugie pytanie.