#list z krakowa_prawo cytatu
#list z krakowa_prawo cytatu
Waldemar Żyszkiewicz Waldemar Żyszkiewicz
174
BLOG

List z Krakowa: Czyste myślenie

Waldemar Żyszkiewicz Waldemar Żyszkiewicz Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

– Nie da się udowodnić, że reklama wyrobów tytoniowych powoduje wzrost nikotynizmu... Całkowity zakaz ich reklamowania uderzyłby przede wszystkim w nasz krajowy, niedoinwestowany przemysł tytoniowy – powiedział poseł Juliusz Braun, wyłuszczając powody, dla których Sejm RP postanowił (w odniesieniu do prasy) dokonać wyłomu w ustawie zakazującej reklamy papierosów w środkach społecznego komunikowania.

– Natomiast światowi potentaci wyszliby z tego i tak obronną ręką – dodał uspokajająco.  Rzecz miała miejsce jakiś czas temu, cytuję z pamięci, ale ważki sens jego wypowiedzi zapadł mi raczej głęboko.

Spróbujmy zrekonstruować logiczną strukturę tego sposobu myślenia, który zaprezentował prominentny poseł Unii Wolności.

Poseł Braun nie powiedział, że reklama nie wpływa na wzrost liczby wypalonych papierosów. Jest na to zbyt wytrawnym parlamentarzystą. Orzekł jedynie, że nie da się tej zależności udowodnić. Pytanie jednak, kto i czy ktokolwiek prowadził w ogóle takie badania...

Z tonu wypowiedzi posła Brauna wolno sądzić, że gdyby tylko dysponował wiedzą o istnieniu dowodnych potwierdzeń takiej tezy, wówczas niczym Rejtan protestowałby przeciw wszelkim formom reklamy papierosów. Zaiste, postawa godna członka ugrupowania, którego ozdobą są liczne autorytety intelektualne.

Mimo braku pewności nasi ustawodawcy są jednak niechętni nikotynizmowi i reklamę wyrobów tytoniowych w gazetach dopuszczają jedynie z troski o stan rynku prasowego w Polsce.

Nie podzielam zatroskania naszych parlamentarzystów w tej kwestii. Mnogość tytułów prasowych przyprawia teraz o zawrót głowy i skurcz kieszeni. Bogactwo okresu przejściowego znajdzie oczywiście swój nieuchronny kres. Rynek ustabilizuje się na poziomie rozsądnej liczby sensownych i potrzebnych (tj. poczytnych) tytułów.

– Gdybyśmy wprowadzili całkowity zakaz reklamowania tytoniu w prasie, upadłoby wiele naszych gazet – ubolewał przywoływany już wcześniej poseł Braun. Czy znaczy to, że niepalący gazet nie czytają? Czy palacze przestaliby po nie sięgać, gdyby nie znajdowali w nich obiektu swoich westchnień? Czy też jedyną racją istnienia tych tytułów jest motywowanie do palenia nie dość głodnych nikotyny czytelników?

To chyba nie tak, panie Pośle. W sytuacji koniecznego wyboru nałogowy palacz kupi w kiosku papierosy, nie gazetę. Za to „dzięki” ustawie czytelnik gazet będzie nadal narażony na kontakt z kuszącymi obrazami „Kraju Marlboro” czy „Świata Przygody Camela”.
Jeśli jakiś tytuł trwa na rynku tylko dlatego, że ssie pieniądze z najbardziej intratnych ogłoszeń, to – moim zdaniem – nie jest wart istnienia.

Zasilając rynek prasowy znacznymi pieniędzmi zagranicznych, rzecz jasna, potentatów tytoniowych, można pozamerytorycznie sterować długowiecznością jednych i upadkiem innych tytułów. O przetrwaniu nie będą więc decydować ani pracowitość, ani kompetencje zespołów redakcyjnych, ani atrakcyjność formy, ani tym bardziej waga przekazywanych treści – ale „podłączenie do dystrybutora” najdroższych inseratów. Przyszły kształt rynku prasowego w Polsce określą zatem nie dziennikarze, nie czytelnicy, lecz „sponsorzy”...

Trzeba jeszcze zapytać, dlaczego to Siedem Sióstr Tytoniowych chce podtrzymywać polski rynek prasowy? Czyżby z miłości do czytelnictwa? Czy raczej dlatego, że mają wiarygodne dane o wysokości zysku, jaki przynosi każdy dolar zainwestowany w reklamę? A na wynikach tych badań można polegać, panie Pośle. Sponsorują je bowiem ludzie biznesu, nie filantropi.


Waldemar Żyszkiewicz


[pierwodruk: Nowiny, 29 września – 1 października 1995 roku]

Nagroda czasopisma „Poetry&Paratheatre” w Dziedzinie Sztuki za Rok 2015 Kategoria - Poezja

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura