The Spectator - Grizelda: Oto moja ulubiona infografika pokazująca rzeczywiste skutki zwalczania koronowirusa. #prawo cytatu
The Spectator - Grizelda: Oto moja ulubiona infografika pokazująca rzeczywiste skutki zwalczania koronowirusa. #prawo cytatu
Waldemar Żyszkiewicz Waldemar Żyszkiewicz
372
BLOG

Łuskanie cebuli. Płacz przez wszystkie linie

Waldemar Żyszkiewicz Waldemar Żyszkiewicz Polityka Obserwuj notkę 12

Złowieszczy koronowirus, który miał pochodzić od chińskich nietoperzy, okazał się laboratoryjnym konstruktem. Patogen poczęty w USA, zdołano udoskonalić w Wuhan za pieniądze amerykańskiego podatnika. Miał podobno „przeskoczyć” z nietoperza na człowieka, ale okazał się bronią biologiczną. Może niezbyt morderczą, zdatną jednak do istotnego przeformatowania ludzkiej rzeczywistości.

Po przeszło dwóch latach od rzeczywistych początków procesu niesłusznie nazywanego pandemią choroby CoViD-19, wywołanej przez wirusa SARS-CoV-2, coraz jaśniej widać, że pierwszą ofiarą tego ponurego i tragicznego fenomenu stała się prawda. Niemal na wszystkich polach w globalnych mediach głównego nurtu zamiast rzetelnej informacji o tym co, w jaki sposób i dlaczego się dzieje, mieliśmy od początku do czynienia z narracją na wiele sposobów zakłamywaną. A jak wiadomo, prawda bywa pierwszą ofiarą wojen...

Powie ktoś: ale zaraz, pojawił się całkiem nowy, nieznany wirus, więc przestrach, może nawet elementy paniki są całkiem zrozumiałe. Tyle że to też nieprawda. Główni gracze wiedzieli co się dzieje, wiedzieli nawet z wyprzedzeniem, o czym świadczy nie tylko Event 201, czyli rodzaj ćwiczeń na wypadek wybuchu epidemii, przeprowadzonych w Nowym Jorku w połowie października roku 2019 przez Centrum Bezpieczeństwa Zdrowotnego Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa, a współorganizowanych przez Światowe Forum Ekonomiczne Klausa W. Schwaba oraz Fundację Billa i Melindy Gatesów.

Czy to przypadek, że zarówno tę symulację wybuchu światowej epidemii nazwaną Event 201(9), jak i Światową Organizację Zdrowia (WHO), kierowaną przez Tedrosa Ghebreyesusa, oraz osławiony Instytut Wirusologii w Wuhan usilnie sponsorował Bill Gates, zwłaszcza od czasu swego „nawrócenia się” z działalności w branży informatycznej na (zapewniające znacznie wyższą stopę zwrotu) inwestowanie w globalny przemysł farmaceutyczny, w tym zwłaszcza w sektor szczepionkowy.

Na zastanawiający mesjanizm Gatesa, który deklaruje nie tylko usilne zamiary „zbawienia świata” poprzez forsowanie tzw. technologii proekologicznych, lecz również niezłomną chęć „ratowania miliardów ludzkich istnień” szczepionkami, bez względu na to, co sądzą o tym sami „ratowani”, nabrało się już wielu rozsądnych – jak można by przypuszczać – a nawet wręcz szczwanych polityków. Najprzytomniej zareagowała jednak Melinda Gates, rozwodząc się po kilku dekadach małżeńskiego pożycia z ojcem swoich dzieci, ale także z przyjacielem Jeffreya Epsteina oraz pasażerem osławionego Lolita Expressu.

Pozarządowi łowcy wirusów od Daszaka
Skoro pierwszą ofiarą ucieczki lub wypuszczenia sfabrykowanego wirusa z wuhańskiego laboratorium była prawda, to znaczy, że nie mamy do czynienia z żadną neopandemią, lecz z wojną/atakiem hybrydowym z użyciem broni biologicznej. Bardzo istotne pytania, kto kogo i dlaczego zaatakował, nie zostały tu w ogóle postawione.

I to można by nawet zrozumieć, jako wyraz obaw o dynamikę globalnego konfliktu geostrategicznego, zagrażającego być może nawet istnieniu świata, w jakim przywykliśmy żyć. Ale przecież tego świata – jak widać po dwóch latach – i tak jest coraz mniej, natomiast jeśli poważnie traktować zapowiedzi/przechwałki/groźby Klausa W. Schwaba albo bliżej nieznanych globalistów, których reprezentuje, tej naszej dawnej, oswojonej normalności ma już nigdy nie być, więc...

Pozostawmy zatem pytanie, kto zaatakował, bo że został zaatakowany człowiek jako istota gatunkowa, widać dość wyraźnie. I spróbujmy dowiedzieć się czegoś istotnego o chorobotwórczym patogenie. Ale właśnie na matactwa w tym zakresie od początku położono nacisk zasadniczy. Po pierwsze, skąd się wziął? Przeskoczył z chińskiego nietoperza na łuskowca i potem na człowieka, był w zupie z rudawki wielkiej, wychynął na targowisku z dziczyzną, ewentualnie trafił do Chin z importowanymi mrożonkami itd. itp. Albo też smyknął z nietoperza na świnkę, potem na człowieka, jak w kinie...

Zacieranie śladów przez mnożenie baśniowych wyjaśnień przez długi czas wystarczało, choć uważniejsza kwerenda w sieci od razu – dzięki osobie badaczki Shi Zhengli – pozwalała na rekonstrukcję powiązań między laboratorium amerykańskiego uniwersytetu w Chapel Hill, gdzie już wcześniej sfabrykowano groźną dla człowieka hybrydę wirusa SARS z białkową kolczatką koronowirusa, a instytutem w Wuhan, który w kilka lat później ten zabójczy eksperyment twórczo rozwinął. Zresztą po części za pieniądze amerykańskiego podatnika, przepływające do chińskiego laboratorium dzięki nieprzejrzystym  działaniom i powiązaniom EcoHealth Alliance (EHA): zlokalizowanej w USA, pozarządowej struktury kierowanej przez dr. Petera Daszaka, zoologa, absolwenta walijskiego uniwersytetu. Badaczy z tej fundacji, wyłączonej spod jakiejkolwiek państwowej kontroli, publicysta wychodzącego na Wyspach tygodnika The Spectator  Matt Ridley nazwał (nie bez słuszności) łowcami wirusów. 

Po wybuchu epidemii CoViD-19 Peter Daszak, zresztą Brytyjczyk o ukraińskim nazwisku, niejednokrotnie składał butne oświadczenia, dementując laboratoryjne pochodzenie patogenu SARS-CoV-2 i zaliczając taką hipotezę do teorii spiskowych. Mimo wcześniejszych, dość ścisłych powiązań z wuhańskim instytutem, szef EHA znalazł się wśród członków komisji WHO dopuszczonej przez władze Chin do skontrolowania tamtejszej placówki po ponadrocznych staraniach. Jak łatwo się domyślić, komisja z dr. Daszakiem w składzie nie znalazła żadnych uchybień. I wykluczyła istnienie jakiegokolwiek związku pomiędzy początkiem epidemii a badaniami wirusologów z Wuhan. Na ławie oskarżonych pozostały nietoperze, łuskowiec i handlarze z miejscowego targowiska.

Ale prawda choć leniwa...
Poczciwe dusze na całym świecie odetchnęły z ulgą: no, plaga jest naturalna, nieomal biblijna, jak to słynne pranie żabami w Egipcie. W połowie września 2021 okazało się jednak, że w grotach północnego Laosu francuski wirusolog z Instytutu Pasteura Marc Eloit, wraz ze swymi francuskimi i laotańskimi kolegami, pobrawszy próbki śliny, odchodów oraz uryny od 645 nietoperzy, wśród trzech egzemplarzy z  rodziny Podkowcowatych (Rhinolophidae)  znalazł trzy wirusy o bardzo wysokim, wynoszącym ponad 95 proc. stopniu podobieństwa do feralnego koronowirusa SARS-CoV-2.

Przyjrzyjmy się dokładniej jednemu z nich, temu najbardziej zbliżonemu do patogenu, którym ludzkość jest doświadczana od przeszło dwóch lat. Jak na ironię, francuski badacz oznaczył go symbolem Banal-52. Dlaczego? Przecież jest on aż w 96, 8 proc. identyczny z SARS-CoV-2, czyli aż o 0,7 proc. bardziej podobny do sprawcy ludzkich tragedii i światowych turbulencji od jego innego bliskiego krewniaka, czyli koronowirusa RaTG13 znalezionego u nietoperza z grot chińskiej prowincji Junnan.

Gdy okazało się, że znalezisko Marca Eloita, czyli wirus Banal-52 jest wyposażony w receptory umożliwiające mu połączenie z nabłonkiem ludzkich płuc, zwolennicy naturalnego pochodzenia neopandemii byli bliscy triumfu. I zupełnie nie przeszkadzało im, że temu laotańskiemu koronowirusowi brakuje tzw. szczeliny furynowej w białku kolca, czyli miejsca rozpoznawanego i ciętego przez enzym proteolityczny zwany furyną, co wirusowi SARS-CoV-2 oraz innym podobnie zbudowanym patogenom umożliwia infekowanie ludzkich komórek.

Tymczasem w październiku br. na mocy pozwu sądowego złożonego przez White Coat Waste Project, czyli grupę Amerykanów pragnących wymusić na rządzie federalnym odejście od marnowania środków publicznych oraz uchwalenie prawa o zakazie eksperymentów na zwierzętach, została ujawniona korespondencja mejlowa między EcoHealth Alliance i rządowymi sponsorami działalności łowców wirusów od Daszaka. Bardzo ciekawa korespondencja.

Wynika z niej, że amatorzy odzwierzęcych wirusów z EHA planowali w latach 2016 – 2019 pozyskanie patogenów, których nosicielami są nietoperze z ośmiu krajów, w tym z Birmy, Wietnamu, Kambodży i właśnie z Laosu... I że dla uniknięcia komplikacji z podpisywaniem umów z podwykonawcami w tych różnych krajach (czytaj: z niechęci do rozpraszania środków finansowych!) pozyskane próbki zamierzają przekazywać do laboratorium, z którym już współpracują, zasilając oczywiście środkami z otrzymywanych grantów. Informacja, że idzie tu o Instytut Wirusologii w Wuhan jakoś specjalnie nie zaskakuje.  

Ale to nie koniec rewelacji z ujawnionych w październiku mejli. W innym liście, z roku 2018, Peter Daszak przedstawia plany współpracy kierowanej przez siebie placówki z wuhańskim instytutem wirusologii nad „sztuczną implementacją rzadko spotykanych tzw. szczelin (czyli  miejsc cięcia - wż) w białkach koronowirusów występujących w naturze dla lepszego zrozumienia biologicznej funkcji tych szczelin”. Co ciekawe, Daszak ujawniając swe zamiary, zażądał od Pentagonu 14, 2 miliona USD, na tyle bowiem wycenił koszty proponowanych badań. Na szczęście, odprawiono go z kwitkiem, motywując odrzucenie projektu niechęcią do podejmowania nadmiernego ryzyka, ale już sam fakt przedstawienia tego rodzaju planów departamentowi obrony USA  wydaje się alarmujący – konkluduje Matt Ridley – i wcale nie jest w tej ocenie odosobniony.  

Globalna pajęczyna w działaniu 
Brytyjski publicysta ma rację. Wystarczy przypomnieć sobie łzy dr. Judy Mikovits, której już w kwietniu roku 2020 zadrżał głos, gdy wspominała swą pracę w laboratoriach Fortu Detrick, gdzie – jak wyznała – przyszło jej pracować nad uzłośliwianiem wirusów odzwierzęcych, aby były zdolne atakować tkankę człowieka. Takie eksperymenty za jej czasów zwykle uzasadniano chęcią opracowania nowych szczepionek, ale dr Mikovits, która współpracowała z Tonym Faucim oraz ludźmi z jego bliskiego otoczenia już wcześniej, nie ma dziś złudzeń, że rozbieżność między szlachetnie brzmiącymi deklaracjami a realnie prowadzonym programem badań może być naprawdę przepastna. Tym bardziej, że Fort Detrick, obecnie główne wojskowe centrum badań biologicznych, w latach 50. i 60., jeszcze jako Camp Detrick zapracowało sobie na ponurą, mocno przecież zasłużoną opinię. Podobnie jak jego założyciel i pierwszy szef Sidney Gottlieb. Wystarczy przywołać choćby niesławny program MK-Ultra.       

Pajęczyna: Peter Daszak – Shi Zhengli – Tony Fauci – Bill Gates – Tedros Ghebreyesus – Klaus W. Schwab na pierwszy rzut oka może aż tak nie przeraża... Jeśli jednak przypomnieć sobie zbrodniczo niefrasobliwą proliferację nowej infekcji wirusowej po całej kuli ziemskiej, w czym swój niewątpliwy udział miała WHO; jeśli uwzględnić centralnie rozpętaną panikę, która sparaliżowała wiele państw oraz część kontynentów; jeśli pamiętać o systemowym wyłączeniu służby zdrowia i zaniechaniu leczenia osób zakażonych nowym wirusem mimo istnienia skutecznych leków; jeśli wreszcie przywołać kwestionowaną przez najwybitniejszych specjalistów i rozdętą do absurdu propagandę proszczepionkową, to nietrudno o wnioski, które wcale nie napawają optymizmem.        
 
Waldemar Żyszkiewicz
(28 listopada 2021)

pierwodruk: Obywatelska. Gazeta założona w 2011 roku przez Kornela Morawieckiego, przywódcę Solidarności Walczącej nr 259, 3 – 13 grudnia 2021

Nagroda czasopisma „Poetry&Paratheatre” w Dziedzinie Sztuki za Rok 2015 Kategoria - Poezja

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka