"Nie cierpię disco polo" - takie oto rytualne wręcz zaklęcia słyszę od czasu, gdy Jacek Kurski wypromował Sławomira w Zakopanem. "Nie słucham, brzydzę się, odrzuca mnie" ... i ja w to wierzę. Nie każdemu, ale niektórym - tak. Ja natomiast, wyznaję ze wstydem, jeśli mam słuchać Dawida Podsiadło, uwielbianego przez polskie "elity", to już z dwojga złego wolę Zenka Martyniuka. Serio. Nic nie poradzę, że tak już mam. Generalnie moją ukochaną piosenką :) jest Bolero Ravela, ale też nie mam kompleksów i nie boli mnie, gdy na weselu mam zatańczyć do disco polo.
Obejrzałam zwiastun "Zenka" i już dziś mogę zapowiedzieć: to będzie hit nad hitami. Nie dlatego, że znakomita fabuła, reżyseria czy gra aktorska, ale - po prostu - Kura trafił w samo sedno. Self-made-man, od zera do milionera, prosty chłopak robi olśniewającą karierę, i to bez niczyjej pomocy - i, wbrew wszelkim oczekiwaniom, pozostaje swoim chłopem, równiachą ... Będą taneczne rymy, dziewczyny, blichtr, samochody i stroje jak z Hollywood: taką mam przynajmniej nadzieję. Ludzie to pokochają! Tłumy będą walić drzwiami i oknami, a Kurski będzie liczyć wpływy i zacierać ręce.
Czy to źle, że bohaterem takiego hitu (wiem, antycypuję, ale akurat jestem w stanie postawić złotego dolara przeciwko robaczywemu orzechowi, że moja przepowiednia się spełni) jest piosenkarz disco polo? Czy to jest zgodne ze sławetną misją programową TVP? ...
Ten film powinien był powstać dawno temu - równo trzydzieści, jeśli chodzi o ścisłość. Po pierwsze - dokładnie od tylu lat w Polsce nie ma filmu do oglądania. Po drugie - społeczeństwo nam się rozśpiewa i roztańczy, to jasne. Po trzecie - i najważniejsze - Polacy będą wreszcie mieć idola do naśladowania. Normalnego chłopaka, któremu się powiodło, bo miał talent i ciężko pracował. Przecież każdy tak może - a już na pewno: każdy tak chce!
