Animela Animela
683
BLOG

Porozmawiajmy o prawach autorskich

Animela Animela Kultura Obserwuj notkę 53

Wczoraj zdarzyła się sytuacja następująca: bloger Osiejuk (O) napisał notkę, którą okrasił zdjęciami, a Starosta Melsztyński (SM) napisał notkę, w której postępek Osiejuka nazwał kradzieżą. To znaczy - tytuł był ze znakiem zapytania, metodą "na Leppera", ale w tekście i w komentarzach już bez hamulców. Na to wszystko przyszedł xiazeluka i zapytał przytomnie, co konkretnie autorka zdjęć straciła z powodu postępku O. A ponieważ o prawach autorskich trochę piszę już od dłuższego czasu, bo sprawa jest wyjątkowo interesująca, postanowiłam poświęcić oddzielną notkę na pobieżne (rzecz jest skomplikowana i obszerna) omówienie.

Na początku - małe ćwiczenie. Proszę sobie wyobrazić posła Kalisza, któremu ktoś rąbnął samochód. Jaki on tam teraz nosi? ... Nieważne. Załóżmy, że nadal jest to Jaguar. No, i ktoś mu ten samochód ukradł. Wychodzi poseł przed dom, a tam - puste miejsce po samochodzie (wiem, jaki to szok, bo nam też ukradziono, choć nie był to Jaguar ...). Jest strata? No, ja myślę!

To teraz taka sytuacja, która spotkała kiedyś moją siostrę - w dawnych czasach, gdy koło Pałacu Kultury był plac budowy metra. Wieczorową porą obstąpiło ją kilka CyganekRomek, zajrzały do torebki, szybkimi ruchami palców przegrzebały i ... znalazły plik banknotów, przemyślnie schowanych (bynajmniej nie w portfefu), dłuższy czas ciułanych na sprzęt grający. Strata? Jak tam strata - to po prostu ból! Miesiące ciułania, odmawiania sobie, i ... w jednej chwili - nic. Jesteś w punkcie wyjścia. Zaczynaj zbieranie od nowa!

Dobrze. Ostatnie ćwiczenie. Do Luwru włamuje się najlepszy złodziej wszechczasów i kradnie "Monę Lisę". Czy to jest kradzież? No, ja myślę! Był sobie obraz - nic, że przereklamowany, ale słynny i drogi, prawdziwe światowe dziedzictwo kulturalne - i raptem: pozostaje tylko prostokąt jaśniejszej farby na ścianie. To jest kradzież, no nie?!

A co zrobił pan Osiejuk? ... Pan Osiejuk znalazł gdzieś w czeluściach internetu zdjęcia, które go zainteresowały, i postanowił je PRZEKOPIOWAĆ na swój blog. Po to, by kogoś zachęcić do wejścia na tenże blog? ... Idiotyzm. Osiejuk ma WYZNAWCÓW, którzy nie potrzebują dodatkowych zachęt, by na blogu mistrza zamieszczać rozbudowane (mistrz ma wymagania!) komentarze :)

Co straciła autorka zdjęć? I teraz proszę się mocno chwycić poręczy fotela: NIC! Zdjęcia jak były, tak są, nawet ich jakość się nie pogorszyła nawet o piksel! Przysięgam, że to właśnie tak działa: to, że Osiejuk zabrał sobie zdjęcia, nie oznacza, że autorka je straciła! (Jeśli już chodzi o ścisłość, to Osiejuk autorkę zdjęć ubogacił, zostawiając jej kliknięcie).

Czy tak wygląda kradzież? ... No przecież to są kpiny jakieś!

Oczywiście, w dobrym tonie jest linkować zdjęcie lub tekst. Jest to jednak robienie autorowi reklamy. Zupełnie darmowej, nadmienię mimochodem. Być może pan Osiejuk uznał, że zdjęcia przedstawiają coś tak niesmacznego, że nie zasługują na reklamę? ...

Inny aspekt: gdyby Osiejuk zalinkował zdjęcia, zadziałałby w stosunku do autorki jako manager. W dodatku znakomity, wziąwszy pod uwagę jego rozpoznawalność. Czy autorka wówczas podzieliłaby się z Osiejukiem swoim zarobkiem? ... No oczywiście, że nie - przecież nawet by o tym się nie dowiedziała ...

Jeszcze inna sprawa: artyzm fotografii. To jest rzecz bardzo indywidualna, jeśli chodzi oocenę. Ja - generalnie - dość nisko cenię sztukę fotografii i uważam, że podobnych zdjęć, jak zamieścił Osiejuk, w obiegu publicznym funkcjonują zapewne tysiące, jeśli nie miliony. To tylko kwestia aparatu, oświetlenia i ustawienia. Nie na darmo w konkursach fotograficznych liczy się temat, którym zazwyczaj nie jest zachód słońca ...

Piszę o tym od lat i jestem w tym bardzo konsekwentna: prawa autorskie w obecnej formie to relikt czasów dawno minionych. Absolutnie nie można przekładać sytuacji, w której malarz maluje jeden egzemplarz obrazu i sprzedaje go mecenasowi (np. papieżowi), do takiej, w której jakaś pańcia, dzięki zbiegowi okoliczności, jedzie na wycieczkę w odległe kraje, cyka zdjęcie z aparatu, który jej kupili rodzice, i z tego jednego zdjęcia utrzymuje się przez całe życie ... (tak, przyznaję - przejaskrawiłam).

Kolejna kwestia to horyzont czasowy takiego "wszelkie prawa zastrzeżone". Czy takie zastrzeżenie ma działać na wieczność? ...  Bloger umiera - znamy w salonie kilku takich: Sama Słodycz, Ambiwalentna Anomalia, Seawolf, De Zeleśkiewicz ... Zazwyczaj nie pozostawia się rodzinie loginów, więc dorobek takich ludzi pozostanie martwy. O to nam chodzi? ...

Oczywiście, piszę tylko o maleńkim wycinku problemu pt. "prawa autorskie a internet". Literaturę, muzykę czy malarstwo należy koniecznie rozpatrywać odrębnie, bo odrębna jest specyfika tych dziedzin. Wyraźnie jednak widać - no dobrze; ja to widzę wyraźnie - że konieczna jest dyskusja na temat ponownego uregulowania praw autorskich, bo te obecne nijak się mają do postępu technologicznego.

Uważam, że salon24.pl jest doskonałym miejscem, aby taką dystkusję zainicjować.

 

http://osiejuk.salon24.pl/644218,pozegnanie-z-ciemna-dolina

http://tekstykanoniczne.salon24.pl/644461,czy-krzysztof-osiejuk-znow-naruszyl-prawa-autorskie

Animela
O mnie Animela

Jestem człowiekiem - przynajmniej się staram.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura