Zawiedziona lub naruszona miłość grozi erupcją emocji. „Ty łajdaku, jak mogłeś zdradzić mnie z tą lafiryndą! Nienawidzę cię!” Zanim się rozżalonej bogdance wytłumaczy, że uległa z zazdrości omamom, zanim się ponownie dowiedzie nieustającego oddania, parę ciężkich salw się na klatę przyjmie. Oczywiście pani swego serca się wybacza i puszcza epitety mimo uszu.
To znaczy – niedługo na abolicję rozemocjonowana dama liczyć nie będzie mogła. Na takie zbrodniarki rychtuje się właśnie paragraf.
Okupująca tę nieszczęsna krainę Komunistyczna Partia Polski Prolet… pardon… Platforma Obywatelska chce zapisać do kodeksu karnego taki oto paragraf poszerzający wolność słowa:
Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści wobec grupy osób lub osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, społecznej, naturalnych lub nabytych cech osobistych lub przekonań (...) podlega karze grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Nie ulega wątpliwości, że rozjuszenie wspomnianej panny wywołały naturalne cechy osobiste jej kochanka: koleś lubi zdobycze na boku, ponieważ tak ma zapisane w genach. No po prostu nie może się opanować – wszystko, co nie schroni się na sekwoi, pada ofiarą jego chuci. A jak już sobie pofolguje, to bezczelnie okłamuje stałą partnerkę, że to nieprawda, że to plotki, złe języki, że mowa nienawiści.
No i opisać takiego łajdaka jak należy się nie da, jeśli towarzysze komuniści z Peło dopną swego.
To wszystko i tak drobiazgi. Najlepsze jest uzasadnienie projektu:
- W sposób znaczący rozszerzamy ten katalog wartości, który chce chronić ustawodawca, czyli polski parlament. Mamy głęboką nadzieję, że takie sformułowanie przepisów będzie stanowić lepszy, pełniejszy instrument do działania takich organów jak prokuratura - powiedział tow. Kwiatkowski.
„Katalog wartości” umożliwiający wsadzanie ludzi za kratki za cokolwiek – ponieważ tak należy rozumieć treść proponowanego przepisu – to faktycznie właściwe określenie. „Katalog wartości” okupantów wymaga prokuratorskiej ochrony, aby przypadkiem jakimś partyzantom nie zechciało się głośno wyrazić swojego niezadowolenia. Nieokreślone sformułowanie „mowa nienawiści” to pojemna trumna, w której da się pochować każdego krytyka. A nawet niedostatecznie zachwyconych. Ma być pięknie, grzecznie, po linii i żeby muzyka grała.
PS. Dał nam przykład Gombrowicz jak zwyciężać mamy – towarzysze komuniści z Peło zapomnieli o penalizacji min i grymasów. Genseka Tuska nie opiszę z powodu zakneblowania słowników (czyli mowy nienawiści … z powodu przynależności politycznej), ale mogę mu pokazać język i wybałuszyć oczy. Na widok tow. Kidawy-Błońskiej mogę zacząć głośno dyszeć, a po ujrzeniu tow. Kwiatkowskiego zwymiotować. Kiedy towarzysze wykombinują paragraf za „grymasy nienawiści”, przerzucę się na pantomimę i nienawistne kichanie.
Inne tematy w dziale Polityka
