kelkeszos kelkeszos
1339
BLOG

Skąd się wzięły pieczątki. O bezpieczeństwie i wolności.

kelkeszos kelkeszos Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 85

Jedną z pierwszych i najważniejszych ludzkich umiejętności było opanowanie ognia. Kto pamięta słynną "Walkę o ogień" ten ma wyobrażenie jakie to było istotne dla przetrwania na poziomie podstawowym. Ogień ogrzewa, daje światło i możliwość pieczenia. Ta ostatnia funkcja znalazła silne odzwierciedlenie w polszczyźnie, dając nam takie słowa jak piecza, pieczeń, pieczara, ale także piętno, czyli w nowszej wersji pieczęć, a stąd bezpieczeństwo.

Prawidłowo rozwijająca się ludzka społeczność najpierw odkrywa i przyswaja pojęcia, potem nadaje im nazwy. Pierwotne ludzkie skupiska powstawały wokół ognia, przy którym trzymano pieczę, stającą się znakiem z dużej nawet odległości. Zwłaszcza dla Słowian w euroazjatyckim stepie. Trzymano pieczę wokół ciepła i światła ogniska, coś poza tą strefą było "bezpieczne", a więc dzikie, wolne i nie podlegające żadnej zwierzchności. 

"Piecza" wiązała się silnie z wykształceniem ośrodków władzy i pierwotnego prawa, co w praktyce przybierało między innymi formę piętna, czyli wypalenia znaku na skórze niewolnika,  bydlęcia, czy konia. To pierwotne formy oznaczenia własności, której przysługuje ochrona prawna. W swej istocie to takie samo urządzenie jak rejestr pojazdów, albo księga wieczysta. To dobrodziejstwo ognia, czyli funkcja "pieczenia", była przeciwstawna do niszczącej siły żywiołu, ukrytej w zapomnianym słowie "gore", stąd zgorzeć i gorzki. Z wolna wypalanie piętna, zastępowano inną formą znakowania, wykorzystywaną już wyłącznie przez depozytariuszy władzy, czyli pieczęcią. Z czasem pieczęcie rozmieniły się na pomniejsze formy piętnowania i teraz przyszło nam żyć w świecie pieczątek. Milionów pieczątek i w pewnym sensie pełniących tą samą funkcję znaków firmowych, w nagłówkach miliardów stron papieru.

Pierwotnie świat poza piętnem i pieczą, był jak wspomniałem światem bezpiecznym. Z wolna jednak ukrywające się w tym słowie pojęcie pewności, przewędrowało w drugą stronę. Bezpiecznym stał się świat zapieczętowany, w którym władza używając swoich symboli, daje jakąś gwarancję. W miarę rozwoju cywilizacji te gwarancje były coraz szersze i dotyczyły coraz większej grupy ludzi. W obrocie gospodarczym widać to po ewolucji pieniądza. Początkowo pieczęć miała tylko o tyle powszechnie akceptowalną wartość, o ile w formie mincerskiego stempla stawiana była na odpowiednim kawałku kruszcu. Potem wystarczyło oznaczenie kawałka papieru. Teraz zdaje się zmierzamy w kierunku, gdzie chociaż w tym zakresie ani kruszec, ani papier, ani żadne stemple czy znaki nie będą już potrzebne.

Bezpieczeństwo zyskało zatem nowe znaczenie, ale wciąż miało ono związek z istotą sprawy. W średniowiecznej Europie, zwłaszcza w Niemczech, furorę robiło hasło "powietrze miejskie czyni wolnym". A więc bezpiecznie, czyli stabilnie, przewidywalnie i z gwarancją obywatelskich swobód, było tylko "pod pieczą", za miejskim murem, w świecie cechów, resurs i burmistrzów. Miejska pieczęć to było coś, podobnie jak inne. W Rzeczpospolitej, kto miał "oblaty" z właściwą pieczęcią stosownej kancelarii, królewskiej, kanclerskiej, hetmańskiej, czy nawet magnackiej - to był ktoś.

Zresztą w całej Europie świat pieczęci otwierał przed śmiałkami wielkie perspektywy i każdy opieczętowany ryzykant nie czuł się człowiekiem ograniczonym, czy zniewolonym, ale przeciwnie, brał pergamin pod pachę i płynął szukać drogi do Indii.

Ale oto świat wywinął orła. Teraz Kolumb nie rozpocząłby żadnej podróży, bo skompletowanie wszystkich zgód, certyfikatów, dyrektyw, zezwoleń i koncesji zajęło by tyle czasu, że człowiek umarłby ze zgryzoty, przed postawieniem żagla.

Bezpieczeństwo znów powędrowało w drugą stronę. Ogarnęła nas taka masa regulacji, że bezpieczny może się czuć tylko człowiek, żyjący poza tymi wszystkimi "pieczami" - urzędów, firm, rządów, korporacji i innych nosicieli pieczątek, chcących nimi wypalać na nas swoje piętna. Oczywiście pozostawiony bez pieczy delikwent, jeśli tylko zrobi coś wbrew pieczątkom, a zrobi z pewnością, bo regulują już drobiazgowo każdą dziedzinę życia, do tego stopnia, że nie ma już "bezpiecznych", czyli nieoznakowanych jabłek, krów, czy ludzi ( tu panuje idealna równość gatunków ) , może się spodziewać wyjątkowo dobrze oznakowanych funkcjonariuszy, którzy doprowadzą jego sprawę do finału ze złowróżbnymi pieczątkami: czerwoną, albo fioletową.

Historia zatoczyła koło, wolność pierwotna była poza pieczą, potem mogła się rozwijać tylko pod pieczą, a teraz piecza tą wolność kompletnie niszczy, więc spod tej pieczy wolność próbuje się wyrwać, choć coraz mniej jest to realne. Proszę zwrócić uwagę jak urozmaicone są rodzaje współczesnego piętna, już nie wypalanego ogniem żywym, ale medialnym , czy legislacyjnym. Ciągi cyfr, kolczyki, tabliczki znamionowe, kawałki plastiku - wszystko nas tak dokładnie oznacza, że trzymający pieczę mają już w garści wszystkie instrumenty, aby "wolno ci", wtłoczyć tylko w wyznaczone ramy. A piętna nadawać pod byle pozorem, oczywiście jeśli pozór będzie miał odpowiednio oznakowane certyfikaty.  Jak się znajdzie dobry powód i odpowiednio go sprofiluje, to można nawet wszystkich zakuć w maseczki, zbroje, kaftany bezpieczeństwa, albo metalowe kapsle na głowach, żeby "promile" z dziury ozonowej nie wypaliły nam mózgów.

Oto dożyliśmy czasów, gdy strażnicy pieczęci mogą wszystko, nawet kompletnie zapieczętować naszą wolność. Było kiedyś w obiegu takie słowo "pieczeniarz", symbolizujące niekompetentnego darmozjada, z niewiadomych powodów tolerowanego przy ognisku i zawsze mającego najwięcej do powiedzenia. Mam wrażenie, że współczesnych pieczeniarzy sami sobie na dodatek wybieramy, w ramach gwarancji "wolno ci".

kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo